Rezerwat Kevo obejmuje kanion, przez który płynie rzeka Kevo, i okoliczną tundrę. Jeśli lubicie dziką naturę i aktywność fizyczną to koniecznie musicie przejść ten szlak!

Dobra, ja rozumiem, że krajobrazy były piękne, natura cudowna i tak dalej – powiedziała moja koleżanka po naszym powrocie do domu – ale wymęczyliście się, umieraliście z głodu i zimna i to było takie fajne?! Czy to było fajne? To było cudowne! Przyznaję, że czasami nie było do śmiechu, ale zupełnie niespodziewanie okazało się, że nie trzeba jechać na koniec świata, żeby przeżyć przygodę w dziczy! Bo jak inaczej można nazwać miejsce, gdzie spotkanie człowieka graniczy z cudem, a przejście szlaku – chociaż jest wyznaczony – wymaga dobrej kondycji i przygotowania?

Kevo – gdzie to w ogóle jest?!

Inari, niewielkie miasteczko położone nad ogromnym jeziorem o tej samej nazwie leży ok. 300 km za kołem podbiegunowym. Jeszcze dalej na północ, po drodze na Nordkapp, tuż przy granicy z Norwegią utworzono na obszarze 712 km2 Ścisły Rezerwat Przyrody Rzeki Kevo. Celem założenia rezerwatu jest ochrona przyrody – występującej w okolicy lasotundry oraz najdłuższego w Europie wąwozu, przez który przepływa rzeka. Kogoś, kto całe życie spędził przy Wielkim Kanionie Colorado raczej wąwóz Kevo nie powali na kolana, jednak jest to najdłuższy wąwóz w Europie i co roku przyciąga „rzesze” turystów, szczególnie w sierpniu i wrześniu.

rezerwat kevo

Rezerwat Kevo na spontanie

Spontanicznie zdecydowaliśmy, że pojedziemy na Nordkapp. Tak samo naturalnie przyszło nam podjąć decyzję o rezerwacie Kevo. Przyjechaliśmy do Laponii aby obcować z przyrodą, nie było dla nas różnicy czy pojedziemy do jakiegoś parku narodowego czy rezerwatu. W przewodniku było napisane, że szlak biegnący przez rezerwat jest wymagający, ale ciężko było nam to wyobrazić sobie w rzeczywistości. Wymagający dla kogo? Dla osoby, która zazwyczaj pracuje za biurkiem, a sporty uprawia okazjonalnie czy może dla kogoś, kto ćwiczy codziennie? Dodatkowo był to nasz pierwszy wyjazd z plecakiem i zarazem kilkudniowy hiking, nie mieliśmy żadnego porównania. Hiking w Polsce się nie liczy – szlaki położone są zbyt blisko cywilizacji. A tam? Tam byliśmy zdani tylko na siebie.

rezerwat kevo

rezerwat kevo

Rezerwat nie zaczyna się przy drodze z Inari na Nordkapp, ale 12 km od niej. Aby do niego dojść, najpierw trzeba pokonać szlak biegnący przez brzozowy las – Suolaja, święte miejsce Saamów. Jest to dobra rozgrzewka przed kolejnymi, bardziej męczącymi dniami, a camping znajdujący się przy wejściu do rezerwatu pozwala zregenerować siły. Poza tym jest to jedyne miejsce odpowiednie do przenocowania w okolicy i zostanie w nim jest po prostu koniecznością.

rezerwat kevo

rezerwat kevo

rezerwat kevo

Rezerwaty w Finlandii – zasady i udogodnienia

Rezerwaty w Finlandii charakteryzują się surowszymi przepisami niż parki narodowe. Nie można w nich zbierać grzybów ani jagód, łowić ryb czy polować. Poruszać się można tylko po wyznaczonych szlakach, a nocować w przygotowanych do tego miejscach. Na szczęście na to ostatnie nie można narzekać. Skandynawowie darzą przyrodę ogromnym szacunkiem, więc campingi są wyposażone we wszelkie udogodnienia potrzebne turystom: są miejsca na ognisko, drewutnie wypełnione drewnem po sam sufit i siekiera, toalety z trocinami do zasypania nieczystości, śmietniki i kompostowniki. Czasami są także postawione małe chatki albo tipi z piecykiem w środku. Oczywiście każdy camping usytuowany jest przy rzece lub jeziorze, skąd można czerpać wodę do picia.

rezerwat kevo

rezerwat kevo

Ile szlaków jest w rezerwacie Kevo?

Przez rezerwat Kevo biegną dwa szlaki: Kevo, który ma 64km, biegnie przy wąwozie oraz Kuivi, 78-kilometrowy, prowadzący przez bezdrzewny teren na zachód od wąwozu. Oba szlaki są dość trudne, a do przejścia ich potrzebna jest dobra kondycja fizyczna. Przejście szlaku Kevo zajmuje 4-5 dni, dziennie pokonuje się ok. 15km. Teren nie jest łatwy – znajduje się tu mnóstwo podejść, na tych najbardziej stromych zamontowano drewniane schody (najdłuższe mają kilometr długości), cztery przejścia przez lodowatą rzekę oraz jedna mini via ferrata. Przydaje się dokładna mapa, którą można kupić w Inari w Muzeum Kultury Saamów Siida (ok. 20 euro, mapy w sklepach z pamiątkami są droższe) i kompas. Warto też mieć ze sobą dobry telefon, bo zasięg zanika prawie natychmiast po przekroczeniu granicy rezerwatu.

rezerwat kevo

rezerwat kevo

Piękno matki natury

Przyroda w tej części Laponii jest bardzo surowa, czasami aż męcząca. Środek rezerwatu stanowią ogromne połacie głównie bezleśnego terenu, gdzieniegdzie tylko rosną pojedyncze poskręcane brzózki, które wyglądają jakby prowadziły bezustanną walkę z pogodą o przetrwanie. Więcej zieleni znajduje się w dole wąwozu, tuż nad rzeką oraz tuż przed wyjściem z rezerwatu (czyli bliżej drogi z Inari do Utsjoki na północy Finlandii). Ale największe wrażenie na nas wywarła cisza. Czasami aż przystawaliśmy i z niedowierzaniem nasłuchiwaliśmy jakiegokolwiek dźwięku, ale żaden do nas nie docierał. Nie wiał wiatr, nie śpiewały ptaki, nie szumiała woda w rzece, nie było nawet słychać grzmiących wodospadów w dole wąwozu. Cisza idealna, której nie uświadczysz w gęsto zaludnionym kraju w klimacie umiarkowanym. Tak jakby Matka Natura włożyła wszystkie swoje siły na uformowanie tego dramatycznego miejsca, kopanie kanionu i gładzenie wzgórz i nie starczyło ich jej już na skomponowanie ścieżki dźwiękowej.

rezerwat kevo

rezerwat kevo

Rezerwat Kevo i dwa nieprzygotowane cześki 😀

Czy byliśmy dobrze przygotowani do przejścia szlaku? Nasza decyzja była dość spontaniczna i nie mieliśmy nawet czasu ani okazji, żeby się dobrze przygotować. Błędy były nieuniknione.

Przede wszystkim mieliśmy za mało jedzenia. Ostatnie zakupy zrobiliśmy w sklepie na granicy fińsko-norweskiej, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że przez kilka dni będziemy odcięci od świata. Oczywiście mieliśmy trochę jedzenia z Polski, mimo wszystko okazało się, że prowiantu nie wystarczy nam do końca, więc ostatniego dnia podzieliliśmy go na wystarczające porcje: co godzina kostka czekolady, co dwie kubek herbaty, co trzy guma rozpuszczalna. Na dłuższe postoje przygotowaliśmy sobie coś bardziej pożywnego. Na kolację zostawiliśmy liofilizowaną owsiankę i kisiel.

rezerwat kevo

Kolejnym błędem były śpiwory i namiot, ale to przywieźliśmy ze sobą z Polski. Przygotowując się do wyjazdu dowiedzieliśmy się, że w sierpniu w Laponii średnio dwie noce są z przymrozkami. Jechaliśmy w połowie miesiąca, nie spodziewaliśmy się, że każdej nocy będzie ok. 0st Celsjusza! Spotkany na szlaku Markus powiedział, że tym razem pogoda zaskoczyła, bo jest typowo wrześniowa. Nie byłoby to dla nas problemem gdybyśmy mieli odpowiednie, czyli puchowe śpiwory. Niestety, nasze były syntetyczne, czyli do +6st C. W efekcie każdej nocy zakładaliśmy na siebie kilka warstw ciuchów, czapki, śpiwór i folie NRC chroniącą przed utratą ciepła. A w środku nocy budziliśmy się z zimna i piliśmy herbatę z termosu przygotowaną na ten krytyczny moment.

Namiot też nie był najlepszym wyborem, bo postawiliśmy na wagę. Spaliśmy więc w małym, ciasnym namiociku, którego tropik ledwo sięgał do ziemi, a przez szparę uciekało całe ciepło. Dopiero później w Lemmenjoki Sebastian wymyślił, żeby obłożyć tropik po bokach szczapami drewna tak, żeby dociskały materiał do ziemi. A jak się nie sprawdzi, zawsze można podpalić…

rezerwat kevo

Ucz się na błędach!

W ciągu tych czterech dni spotkaliśmy w sumie 16 osób oraz mnóstwo reniferów. Widzieliśmy cudowną dziką naturę, której nigdzie byśmy nie doświadczyli. Mogliśmy odpocząć od tłumów, delektować się dramatycznym pięknem tego miejsca bez irytowania się na bezmyślne masy turystów, których tak dużo przecież jest na południu Europy (czyli wszędzie poniżej Morza Bałtyckiego i Północnego). Ale najważniejsze jest dla nas zdobyte doświadczenie. Nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji wybrać się na kilkudniowy hiking i być zdani tylko na siebie, a popełnione przez nas błędy nie poszły na marne i często je analizujemy przed wyjazdami.

Przyznam szczerze, że rezerwat Kevo bardzo mi się podobał i chyba nawet zaczynam tęsknić za przygodą na kole podbiegunowym… Czyżby nadszedł czas powrotu do Laponii? 😉

A Ty? Przeżyłeś/aś kiedyś coś podobnego? Niesamowite szlaki? Krytyczne momenty? Ekstremalne doświadczenia? Podziel się historią w komentarzu!