Słonie to jedna z tych atrakcji Sri Lanki, która zachwyci zarówno dzieci, jak i dorosłych. Gdzie można je spotkać i ile taka przyjemność kosztuje? Zapraszam do wpisu!
Słonie! Uwielbiam je za ich charakter i majestatyczny wygląd. Miałam okazję spotkać je w Sri Lance już wiele razy i każde spotkanie zachwyca mnie tak samo mocno. Nie ważne czy słoń jest dorosły czy młody, czy widziany z daleka czy z bliska. Zawsze jest cudowny.
Słonie żyjące na Cejlonie to słonie cejlońskie (Elephas maximus maximus), podgatunek słonia azjatyckiego. Jak wszystkie inne podgatunki, są one zagrożone wyginięciem, a ich liczba obecnie wynosi ok. 6 tysięcy osobników (dla porównania w XIX w. było ich ok. 13 000).
Spis treści
Czym różni się słoń azjatycki od słonia afrykańskiego?
Wielkością i uszami, to wie każdy. Ale różnic jest o wiele więcej, chociażby taka, że słoń afrykański i azjatycki to dwa różne gatunki z rodziny słoniowatych! Poniżej przedstawiam najłatwiej zauważalne różnice, ale jest ich o wiele więcej (np. gabaryty czy pomarszczenie skóry).
słoń azjatycki (Elephas maximus) | słoń afrykański (Loxodonta africana) |
|
---|---|---|
waga | 3000 - 6000 kg | 4000 - 7000 kg |
wzrost w kłąbie | 2 - 3,5 m | 3 - 4 m |
głowa | widoczne 2 garby u góry, spłaszczone czoło | bez garbów, czoło zaokrąglone |
uszy | małe, nie wystają poza szyję | duże, wystają poza szyję |
trąba | zakończona 1 "palcem" do chwytania | zakończona 2 "palcami" do chwytania |
ciosy | rzadko występują; u samców długie; jeśli u samic to tylko elementarne | u obu płci; u samców dużo większe |
paznokcie | nogi przednie: 5; nogi tylne: zwykle 4 | nogi przednie: 4; nogi tylne: 3 |
Wszyscy wiemy, że słonie na całym świecie zabijane są dla ich pięknych ciosów (zwanych mylnie kłami), jednak na Sri Lance tylko 2% całej populacji ma ciosy i kłusownictwo wpływa w nielicznym stopniu na liczebność. Obecnie największym zagrożeniem dla słoni jest… rolnictwo. Coraz więcej pól uprawnych zmniejsza powierzchnię buszu, w którym żyją słonie. To sprawia, że w porze suchej zwierzęta często wychodzą na pola w poszukiwaniu pożywienia, a ludzie broniąc upraw i domostw, niestety często je zabijają (w 2006 r. zginęło na wyspie z tego powodu 160 słoni).
Dlatego spotkanie ze słoniem, szczególnie na wolności, jest takim wspaniałym przeżyciem i powinno być na naszej liście must see ze Sri Lanki tuż obok plażowania (tu sprawdźcie, która plaża będzie dla Was najlepsza) czy zobaczenia gór, plantacji herbaty i dżungli.
Gdzie można zobaczyć słonia w Sri Lance?
Opcje spotkania słonia na Cejlonie są trzy, chociaż na tę trzecią mamy najmniejszy wpływ, a szkoda, bo dostarcza chyba najwięcej radości. Chodzi po prostu o przypadkowe, zupełnie niespodziewane spotkanie ze słoniem na przykład na drodze. Uważam, że sprawia ono najwięcej radości przez efekt zaskoczenia, przecież zupełnie nie spodziewamy się stanąć oko w oko z takim gigantem! A uwierzcie mi, kiedy zagląda nam przez szybę do auta, robi to jeszcze większe wrażenie!
Mi udało się spotkać tak słonia trzy razy – raz jadąc autobusem z Dżafny do Dambulli, olbrzym spokojnie rwał sobie trawę przy drodze, a był tak duży, że nawet Lankijczycy w autobusie z zainteresowaniem poderwali się ze swoich miejsc.
Dwa kolejne spotkania ze słoniem przytrafiły mi się na drodze z Buttali do Kataragamy, która biegnie przez Park Narodowy Yala. Na tej drodze słonie pojawiają się dość często, więc jeśli z Krainy Herbaty jedziecie na safari, to polecam właśnie tę drogę.
Sri Lanka: słonie na safari w PN Yala, Minneriya i Uda Walawe
Skoro o Yala mowa to polecam spędzić tam na safari cały dzień (z wyżywieniem). Wielkim atutem tego miejsca jest możliwość zobaczenia nie tylko słoni, ale też wielu innych gatunków zwierząt (w tym najrzadszych w Sri Lance: lamparta i wargacza, a poza tym krokodyli, bawołów, setki kolorowych ptaków i innych).
W Yala byłam trzy razy, z czego raz na pół dnia, a dwa razy na safari całodniowym i słonie widziałam za każdym razem. Czasem przechodziły przez drogę tuż przed jeepem (lub nawet między nimi!), czasem krzątały się po buszu. Najbardziej jednak zachwyciły mnie dwie słoniowe rodziny: jedna składała się z dwóch samic ściskających ze sobą 3 młode, a druga (2 samice i 4 młode) brała kąpiel w jeziorze wesoło ochlapując maluchy trąbami. Poza tym trafiało się mnóstwo pojedynczych osobników (najprawdopodobniej samców, bo to oni są samotnikami).
Weźcie pod uwagę, że safari na pół dnia jest za krótkie, żeby dojechać do jezior. Ten park jest naprawdę ogromny! Poniżej podaję ceny safari z Kataragamy:
– pół dnia dla 2 osób z wyżywieniem: ok. 14 000 Rs
– cały dzień dla 2 osób z wyżywieniem: ok. 20 000 Rs
– cały dzień dla 6 osób z wyżywieniem: ok. 36 000 Rs
W cenie zawarte są już wszystkie opłaty typu wstęp, jeep itd.
Inne parki narodowe to Minneriya i Uda Walawe. Są kilkakrotnie mniejsze od Yala, ale za to na mniejszej powierzchni żyje tam dużo więcej słoni! Więc jeśli Waszym celem są tylko słonie, a nie inne zwierzęta to polecam wybrać się do którychś z tych parków. Jest to też opcja dużo tańsza.
Osobiście byłam w Parku Narodowym Minneriya i mimo że park słynie ze słoni to… chyba nie miałam takiego szczęścia. Wiem, że można tam spotkać nawet kilkadziesiąt tych zwierząt w ciągu zaledwie paru godzin, mi jednak trafiło się tylko kilka… Safari w Minneriyi nie trwa całego dnia, więc jeśli w tym czasie nie zobaczycie zbyt wielu zwierząt, pozostanie Wam obejść się smakiem.
Safari w Minneriya National Park kosztuje ok. 6-7 000 Rs za osobę (zależy czy jedziemy z Dambulli czy z Sigiriyi lub Habarany) bez wyżywienia, ale już z biletem wstępu do parku i trwa ok. 3 godzin.
Innym parkiem pełnym słoni jest Uda Walawe. Cenowo i czasowo wychodzi mniej więcej tak jak safari w Minneriya.
Uwaga: najlepszy okres na safari trwa od lutego do kwietnia, kiedy busz jest dość przesuszony po porze suchej i zwierzęta krążą po parkach w poszukiwaniu wody. Od maja do grudnia busz jest gęsty i zielony, co utrudnia wypatrywanie nawet wielkich słoni, a poza tym zwierzętom dużo łatwiej jest znaleźć wodę, więc nie zmieniają zbyt swojego położenia.
Sri Lanka: słonie w sierocińcach i fundacjach
Chyba najsłynniejszym miejscem, gdzie można zobaczyć na raz kilkadziesiąt słoni (i jeszcze więcej turystów) jest Sierociniec Słoni w Pinnawala. Mimo tego, że na Cejlonie byłam już kilka razy, nigdy jeszcze moja noga nie stanęła w sierocińcu i NIGDY TAM NIE STANIE. Dlaczego? Bo przeraża mnie masowość tego miejsca i to, jak wielu turystów ono przyciąga, a także jego hipokryzja. Słonie są tam przetrzymywane w boksach, a na tylko kilka godzin dziennie wypuszcza się je nad rzekę. Jeśli zwierzęta są zdrowe i zdolne do pracy, po uzyskaniu odpowiedniego wieku zostaną stamtąd sprzedane do pracy u ludzi, którzy nie zapewnią im godnych warunków życia, za to zadadzą ból i cierpienie (od 2012 r. to dość głośna i kontrowersyjna sprawa w Sri Lance). Nie, nie, nie. Jeśli jednak chcecie odwiedzić sierociniec, zajrzyjcie do Ewy z bloga Daleko Niedaleko, która opisuje to miejsce.
Ja natomiast polecam dużo mniejszą (a tym samym mniej turystyczną) fundację Millennium Elephant Foundation, która zajmuje się wykupowaniem słoni z niewoli i opieką nad nimi. Słoni tam jest oczywiście dużo mniej (9 osobników), ale to co najbardziej cenię sobie w MEF to ich podejście. Fundacja działa od 1979 r. i od zawsze piętnowała jazdę na słoniach w specjalnych klatkach na ich grzbiecie (tzw. houda), a także agresywne traktowanie zwierząt przez mahoutów (opiekunów).
Oczywiście w MEF także są mahouci, ale Fundacja jako pierwsza w kraju wprowadziła w życie program opieki mahoutów nad słoniami oparty na tzw. pozytywnym wzmocnieniu (behawioryzmie), które polega na nagradzaniu zwierzęcia za wykonanie polecenia, a nie zmuszaniu go siłą do wykonania komendy i karaniu, jeśli tego nie zrobi. Mahouci w MEF także mają długie kije zakończone hakami (tzw. ankusy), ale używane poprawnie na tzw. punktach uciskowych (punktach nila) na ciele słonia nie powodują bólu. Ponadto słonie przetrzymywane są w warunkach naturalnych – w dżungli (teren Fundacji zajmuje 15 akrów), a obecnie trwają prace nad budową zagrody przy Fundacji na kolejnych 7 akrach, gdzie słonie będą miały dostęp do rzeki 24/7 i będą mogły żyć w spokoju.
I uwaga, uwaga!!! Fundacja uruchomiła ostatnio Elephant Walk Experience – ofertę dla turystów podczas której pójdziemy na pół godzinny spacer ze słoniem w dżungli, dowiemy się wiele o tych wspaniałych zwierzętach, a także wykąpiemy je w rzece. Cena: 5000 Rs bez lunchu, 6000 Rs z lunchem. Rezerwacje można robić na stronie Fundacji. 🙂
Ponadto MEF także rozpoczęło program mający zmniejszyć wspomniany na początku wpisu konflikt między słoniami i ludźmi. Na drzewach przy polach uprawnych (szczególnie w miejscach częstej migracji słoni) budowane są domki, na takiej wysokości, żeby człowiek bezpiecznie dostrzegł nadchodzące zwierzę i je przepłoszył bez krzywdzenia, a jednocześnie żeby słoń nie dosięgnął domku.
Uważam, że MEF zapewnia turystom dużo lepszy kontakt ze słoniami niż Pinnawala. Możemy np. umyć zwierzę w rzece, wsiąść na jego grzbiet i dać się ochlapać trąbą, nakarmić słonia, a także przejechać się na nim na oklep, bez wielkiej klatki, która kaleczy jego kręgosłup. Jest to oczywiście atrakcja bardzo kontrowersyjna (o czym więcej za chwilę), ale cena wstępu do fundacji zależy od długości naszej przejażdżki, a pieniądze przecież idą na utrzymanie tych zwierząt. Poza tym MEF chce powoli zrezygnować z jazdy na słoniach na rzecz wspomnianego już Elephant Walk Experience.
Wstęp do fundacji kosztuje 1000 Rs bez jazdy, z jazdą krótszą lub dłuższą (dosłownie kilkaset metrów): 2-3 000 Rs.
Fundacja skupia też wolontariuszy, którzy pracują ze słoniami przez kilka tygodni. Szczegóły znajdziecie na stronie www Fundacji i ich Facebooku.
Żeby dostać się do fundacji z Kandy weźcie autobus do Kegalle, a potem tuk-tuka. Każdy kierowca wie, gdzie dokładnie jest fundacja, więc nie będzie problemu.
Fabryka papieru ze słoniowych odchodów
Przy MEF jest jeszcze jedna „atrakcja”, chociaż wielu osobom może ona się wydać z początku ohydna – fabryka gównianego papieru, czyli papieru z odchodów słonia 🙂 Nie ma w niej nic obrzydliwego i zapewniam, że obserwacja procesu produkcji takiego papieru jest bardzo ciekawym doświadczeniem, co potwierdziły trzy grupy, które zabrałam do Sri Lanki.
Wstęp do fabryki jest darmowy (chociaż przewodnik może poprosić na koniec o napiwek). Na początku przewodnik tłumaczy, że odchody słonia, który przecież jest weganem, składają się w przeważającej większości z trawy. Na początku są one suszone, potem gotowane i rozrabiane na masę (do której można dodać barwnik). Następnie tę rozkłada się na specjalne sita i odsącza, a potem w kilku różnych procesach odciska z nich wodę, prasuje i wygładza. Na końcu tnie się z nich kartki, z których robione są notesy i kalendarze, wszystkie zdobione ręcznie, co także możemy zobaczyć w fabryce, a nawet takie rękodzieło kupić w sklepie na pamiątkę. 🙂
Festiwal Esala Parahera w Kandy
Jeśli jedziemy na Sri Lankę na przełomie lipca i sierpnia, upewnijmy się kiedy dokładnie będzie obchodzona Kandy Esala Parahera (Procesja miesiąca Esala w Kandy). Ten najlepiej rozpoznawalny lankijski festiwal obchodzony jest już od III w. p.n.e. i początkowo miał służyć tylko proszeniu bogów o deszcz, jednak od IV w. n.e., kiedy na Cejlon przywieziono relikwię Zęba Buddy i umieszczono ją w świątyni Sri Dalada Maligawa, celem procesji stało się złożenie hołdu Oświeconemu.
Festiwal w Kandy trwa kilka dni, a podczas procesji możemy zobaczyć nie tylko różne lokalne tańce (także z biczami czy ogniem) w tradycyjnych strojach, ale też zobaczyć słonie ubrane w piękne, bogato zdobione stroje. Oczywiście słonie biorące udział w procesji należą do ludzi i dla nich pracują, ale żeby dzikie zwierzę, szczególnie tak wielkie i silne słuchało człowieka, trzeba je najpierw „oswoić”, czyli poddać treningowi.
Jazda na słoniu w Sri Lance
W Sri Lance wiele jest jeszcze miejsc, oprócz świątyń, gdzie słonie pracują dla ludzi. Jedną z takich prac jest też wożenie na grzbiecie turystów. Jeśli jesteś zainteresowany/a takim doświadczeniem, powinieneś/powinnaś wiedzieć, co przeszedł słoń, żeby bawić ludzi. Nie, nie ma taryfy ulgowej. Nie zasłaniaj się tym, że jesteś na wakacjach i wszystko ci wolno.
Pamiętajmy, że słoń nie jest zwierzęciem udomowionym, ale oswojonym. To znaczy, że 90% słoni pracujących dla człowieka nie urodziło się w niewoli, ale zostało w nią złapane.
Niełatwo jest jednak złapać wielkiego dorosłego osobnika, dlatego kłusownicy na swój cel wybierają młode, najwyżej kilkuletnie słonie, które następnie trafiają na trening. Zostają na kilka miesięcy zamknięte w ciasnej klatce, do której trener może bezpiecznie podejść. Uczy wtedy zwierzę prostych komend i nagradza je za ich wykonanie. Jeśli jednak zwierzę nie słucha, a przecież na początku tak jest, zadaje mu ból, np. przypala ogniem lub razi prądem. Słoń powoli zaczyna kojarzyć człowieka z cierpieniem, a posłuszeństwo z nagrodą, np. wodą i pożywieniem, podstawowymi potrzebami. Po kilku miesiącach w klatce psychika słonia, tego majestatycznego giganta, zostaje złamana, okaleczona na zawsze, a zwierzę jest gotowe pracować dla ludzi.
Taki słoń może na przykład trafić do świątyni (tak, będzie brał udział w procesjach) lub nosić w ustach ciężkie skrzynie z jedzeniem (zanotowano przykłady, kiedy słonie traciły przez to zęby, których zresztą mają tylko cztery!, i umierały z niedożywienia). Może też służyć turystom podczas kilkudniowego trekkingu lub wozić ich w houdach na grzbiecie, które wyrządzają szkody ich kręgosłupowi i płucom, a tym samym skracają życie.
Jesteś wolnym człowiekiem, masz wybór. Możesz jeździć na słoniu, w wielu miejscach zapewniane są takie atrakcje, nie jest trudno je znaleźć. Ale jeśli już musisz spróbować, rób to w miejscu, które traktuje słonie w sposób humanitarny, np. w Millenium Elephant Foundation. Chociaż i oni powoli z tego rezygnują, bo nie chcą zbierać pieniędzy na utrzymanie zwierząt w ten sposób. Nie decyduj się na trekking ani na przejażdżkę w klatce. Nie przykładaj ręki do okaleczania tych wspaniałych zwierząt.
###
Zakończmy ten wpis miłym, a nie smutnym akcentem. Słonie to naprawdę cudowne, budzące podziw stworzenia. Każdy chociaż raz w życiu powinien je spotkać, na wolności, w ich naturalnym środowisku. Zobaczyć jak sprytnie zrywają pokarm, myją się w rzece czy w jeziorze, opiekują młodymi. To chyba jedno z takich doświadczeń, które po prostu trzeba wpisać na swoją podróżniczą bucket list.
Miałeś/aś okazję zobaczyć słonia w Sri Lance? Gdzie i jak wspominasz to spotkanie? A może dopiero się wybierasz do Sri Lanki? Które miejsce najchętniej byś odwiedził(a), żeby spotkać słonia? Opinie piszcie w komentarzach!
Ta opinia na tripadvisorze pokazuje, że osoba, która to pisała chyba nie odrobiła pracy domowej z poznania misji MEF. A pisząc, że sierociniec jest dużo milszy, bo słonie nie mają łańcuchów tylko to potwierdza. Poza tym, od 2016 roku (data wystawienia opinii) wiele się zmieniło. Rozmawiałam z obrońcami praw zwierząt na Sri Lance i MEF nie jest tak straszna, jak piszesz. Oczywiście masz prawo do swojej opinii i wyboru miejsc, które odwiedzisz 🙂 pozdrawiam serdecznie!
My polecamy na Sri Lance Kaudulla National Park – słoni udało się zobaczyć mnóstwo! Mamy podobny stosunek do sierocińców dla słoni – trzymać się od nich z daleka…
Pozdrawiam 🙂
Dziękuję za komentarz! 🙂
Twój blog jest super! Jestem na Sri Lance przez 3 tygodnie i korzystam z Twojego bloga na bieżąco.
Wspominasz, że w grudniu busz jest gesty i może być trudno spotkać słonie. Czy uważasz, że w grudniu warto się wybrać na safari do Yala, czy może sobie odpuścić?
Hej, dzięki wielkie 🙂 tak, w grudniu safari w Yala powinno być ok, to już jest sezon na ten park 🙂
Dziękuję Tobie za tego bloga! Jest wspaniały 😉 Kupiłam bilety na Sri Lankę i jadę we wrześniu i mam zamiar to wszystko zobaczyć ;)))
Dzięki za info o Millennium Elephant Foundation. Sam widziałem tylko sierociniec w Pinnawala. Fortunnie nie zdarzyło mi się widzieć na Sri Lance klatek na grzbietach słoni, Jedynie jak ludzie jeździli na oklep.
Dziękuję za ten wpis. Zawsze chciałam pojechać do sierocińca dla słoni. Teraz wiem, że pojadę do fundacji! 🙂
Wrażenie robią na mnie sarny przebiegające przed samochodem, więc gdybym zobaczyła słonia, to chyba serce by mi stanęło… Ale z radości, bo wyglądają na fantastyczne i serdeczne zwierzęta.
Bo to są fantastyczne i serdeczne zwierzęta! Hahah ja na sarny reaguję radością jak małe dziecko 😀
Potwierdzam. Najlepiej zapłacić więcej i móc oglądać słoni w środowisku (prawie) naturalnym, niż wspierać przemysł turystyczny, nawet jak przynosi to pieniądz dla ludzi biednych.
Dlatego my ani nie pojechaliśmy do sierocińca, ani na żadne inne atrakcje mycia trąb itp.
Safari rządzi! 🙂
Przyznam się niestety jechałam w takim czymś na słoniu, ale podobno nie takie typowe jak to robiono dotychczas, nie wiem ile w tym prawdy, było to w jednej z fundacji na Balii, gdzie słonie przywożono, wykupując od rolników, z Sumatry. Był to rodzaj sanktuarium, słonie miały sporo swobody, nie było jak mowisz ciasnych budek, a wielkie wybiegi i kąpieliska. Niestety nie znam zbyt dobrze realiów, zdecydowlismy się na to, trochę z ignorancji, by uszczęśliwić dzieci. Słonie uwielbiamy, niestety w Anglii mozna je spotkać tylko w ZOO. Z twoich opisów zdecydowanie Safarii jest najlepszą i najciekawszą opcją, bardzo kusisz tymi opisami Cejlonu. Gdy już tam dotrę, będę wiedzieć, gdzie szukać słoni.
Koniecznie jedźcie! A z dzieciakami tym bardziej, Sri Lanka jest bardzo łatwym i przyjaznym kierunkiem na rodzinne podróżowanie 🙂 A z tymi słoniami się nie martw, ważne, że teraz masz już świadomość. Człowiek uczy się przecież całe życie 🙂
Słonie to moje ulubione zwierzęta, zaraz po szympansach :). Niestety widziałam je tylko w przykrych okolicznościach – podczas krwawego festiwalu w Indiach. Ich nogi były oplecione cięzkimi łańcuchami, a siedzące na nich chłopaki trzymały w rękach ostro zakończone kije.
Dlatego z Twojej listy wybrałabym safari.
Auć, to musiał być przykry widok 🙁 Ale na safari w takim razie koniecznie musisz się wybrać! 🙂
Chętnie zobaczyłabym, jak produkują ten papier z … mam w mieszkaniu ramkę z tego papieru właśnie ze słoniem w roli głównej:)
Chyba mam z tego materiał video, więc w tym roku powinien być film na youtubie 🙂
Dzięki za szerzenie oświaty w tej kwestii. Trzeba naprawdę dobrze wybierać, komu wsadzimy w łapę tych parę dolarów za przejażdżkę na słoniu… Niestety zbyt wielu turystów totalnie wyłącza myślenie (i współczucie) – zrobią wszystko dla dobrej selfie i nie interesuje ich cena, jaką nieraz płacą same zwierzęta.
Dokładnie! A przecież wakacje nie powinny nas zwalniać z bycia współczującym!
Chciałbym kiedyś mieć możliwość zobaczenia słonia w jego naturalnym otoczeniu. Póki co pozostaje mi ten blog który jest naprawdę ciekawy. Dziękuję za wpis.
To ja dziękuję za miłe słowa! I polecam się! 🙂