Dzień Wszystkich Świętych po raz pierwszy spędzam za granicą. Tęsknię za wizytą na rodzinnych cmentarzach na wschodzie Polski, za tym klimatem pierwszego listopadowego dnia i za łuną od tysięcy zniczy unoszącą się nad nekropoliami. Ale jestem też ciekawa jak wygląda Wszystkich Świętych na Filipinach. W kraju również katolickim, który jednak kulturowo bardzo różni się od naszego, więc wieczorem 1. listopada idę na cmentarz.
Disclaimer: dla mnie Wszystkich Świętych, tak jak wiele innych świąt w Polsce ma znaczenie szczególnie w kontekście tradycji. Lubię polskie tradycje, spotkania z rodziną, miejsce, skąd pochodzą moi rodzice. Nie jest dla mnie ważna religia, więc ten wpis będzie bez żadnej oceny z punktu widzenia kościoła. To tylko zapis tego, co widziałam podczas mojej wizyty na cmentarzu w Manili.
Przypomnę tylko, że Filipiny przez ponad 300 lat były hiszpańską kolonią, dlatego obchodzenie tutaj Wszystkich Świętych jest podobne trochę do obchodów tego święta w Meksyku, czyli radosnym upamiętnianiu bliskich, którzy odeszli. Chodzi o spotkanie z rodziną, radość. O to, żeby wspominać umarłych z uśmiechem, a nie z żalem, że ich już nie ma.
Chociaż muszę przyznać, że po wizycie na filipińskim cmentarzu jeszcze bardziej doceniam urok nekropolii w Polsce podczas tego święta. To naprawdę jeden z najpiękniejszych, najbardziej malowniczych dni w roku!
Spis treści
Wszystkich Świętych na Filipinach: nocowanie na cmentarzu
Jest ostatni dzień października. Bernie, moja współlokatorka, pisze do mnie, żebym była gotowa 1. listopada późnym popołudniem. Wieczorem pójdziemy na cmentarz. Nie ma jej w hostelu, bo z rodziną spędza tę noc na cmentarzu.
Nie zdecydowałam się z nimi przenocować w namiocie na Cmentarzu Północnym, chociaż przyznaję, że było to kuszące doświadczenie. Ale kiedy Bernie powiedziała, że rozbijają namiot tuż nad nagrobkiem jej dziadków, jakoś nie mogłam się przełamać. Chyba jednak niektóre poglądy i tradycje są we mnie zbyt mocno zakorzenione, żebym tak po prostu je zmieniła.
Nocowanie na cmentarzu to tutaj normalny zwyczaj. Całe rodziny przychodzą z namiotami czy leżakami (zależy czy groby znajdują się na otwartej przestrzeni czy w mauzoleach), przynoszą mnóstwo jedzenia i napoje, również alkohol i po prostu świętują nad grobami oraz odmawiają różaniec. Upamiętniają swoich zmarłych bliskich właśnie w taki sposób podobno dlatego, że w Biblii jest mnóstwo wzmianek o Jezusie biesiadującym ze swoimi apostołami. Niektórzy wierzą też, że dusze zmarłych ucztują razem z zebranymi rodzinami.
W przeszłości również uprawiano nad grobami hazard, głównie grę w karty za pieniądze, ale kilka lat temu rząd zabronił tej „tradycji” i teraz można tylko jeść i pić. 😉
Nie zwracaj na siebie uwagi
Kiedy pytam jak mam się ubrać na cmentarz, bo nie wiem co tu wypada, a czego nie wypada, Bernie mówi, żebym założyła trampki, szorty i t-shirt i ogólnie nie wyglądała zbyt bogato. Bo mogą mnie okraść (znowu). Najlepiej wziąć minimum rzeczy, a torebkę mam trzymać przed sobą, co wiele osób w Manili robi nawet w ciągu zwykłego dnia. W końcu kradzieże tutaj to standard.
Strasznie mnie to bawi. W Polsce przecież przywykliśmy do tego, żeby dobrze wyglądać. Szczególnie w święta albo w niedzielę. Bo przecież wypada. Tutaj jest zupełnie inaczej, nie odwalaj się na cudo, bo będziesz się rzucać w oczy.
Publiczne święta na Filipinach, takie właśnie jak Wszystkich Świętych to dzień, kiedy różne warstwy społeczne są w jednym miejscu. Mamy więc klasę wyższą, wyższą średnią, średnią, niższą średnią i – najbardziej liczną – klasę niższą, ubóstwo. Tutaj rozwarstwienie społeczne jest dużo bardziej widoczne niż u nas.
Kiedy idziesz na cmentarz musisz być świadomy, że tysiące ludzi obok ciebie może żyć za dolara dziennie. Niektórzy mieszkają w slumsach, inni… tutaj, na cmentarzu. Lepiej nie rzucać się w oczy, chociaż dla mnie jest to niemożliwe. Jestem jedyną białą na cmentarzu. Do tego przy Filipińczykach uchodzę za dość wysoką, chociaż mam tylko 166 cm wzrostu, a blond łeb wcale mi nie ułatwia wtopienia się w tłum. Bernie zabiera więc moją torebkę i mówi, że będzie na nią uważać. Ja mam pilnować tylko aparatu i nie zdejmować paska z szyi, bo zanim się obejrzę jak ktoś podbiegnie, wyrwie go z moich rąk i zniknie w ciemności między grobami.
Manila: Cmentarz Północny
Kiedy wchodzimy na Cmentarz jest już ciemno. Zdecydowałyśmy się przyjść wieczorem, bo w ciągu dnia było po prostu za gorąco. Z nami przychodzą setki ludzi, ale tysiące już opuszczają nekropolię. Mijam mężczyzn w koszulach, kobiety w sukienkach, ale zdecydowana większość ma po prostu zwykłe koszulki z nadrukiem, szorty i klapki. Niektóre dzieci biegają w samych długich koszulkach i boso.
Wzdłuż alei ustawione są stragany ze wszystkim, co tylko można sprzedać. Świeczki (nie znicze, jak u nas, ale zwykłe świeczki) i kwiaty, ale także miecze świetlne, zabawki, balony z Hello Kitty, jedzenie. Swoje stoiska mają tu na przykład Dunkin’ Donuts, Pizza Hut i Jollibee, lokalny fast food. Gdzieniegdzie ustawione są nawet stoliki i krzesła. Oczywiście wszędzie walają się śmieci, głównie papierowe opakowania po jedzeniu. Niektóre palone są tuż przy głównej alejce.
Cmentarz Północny to jeden z najstarszych i największych cmentarzy w Manili. Założony w 1904 roku, dzisiaj zajmuje 54 hektary (większy od Powązek o 11 ha). Ponieważ już dawno brakuje miejsc, aby chować tutaj zmarłych, wiele osób decyduje się na kremację, a inni dodają piętro nad mauzoleami – ze schodkami lub drabinkami prowadzącymi na górę, gdzie znajduje się kolejny grobowiec.
Jest tu ciasno i ciemno, a chodzenie między wysokimi grobami czy mauzoleami nie wydaje się zbyt bezpieczne. Chociaż na głównych alejkach jest jeszcze mnóstwo ludzi, to w bocznych jest prawie pusto. Odwiedzamy groby bliskich Bernie, która zostawia tam kwiaty i zapala świeczki.
Kwiaty symbolizują żywą pamięć o zmarłych, którzy kiedyś też cieszyli się życiem, a zapalone świeczki to ciągle płonąca miłość i nadzieja, że osiągną życie wieczne. Dzieci potem ze zużytego wosku formują kule, tak dla zabawy.
Po tym jak najszybciej wracamy na główną alejkę, bo jeśli coś ci się tu stanie to ani nikt tego nie zauważy, ani cię nie usłyszy. To miejsce wygląda jak miasto z małymi budynkami, ale dostatecznie dużymi, żeby nie było nic widać.
Jeśli podróżujecie poza utartym szlakiem, gorąco polecam wam wizytę na cmentarzu ze Smokey Tours. Cały dochód z ich wycieczek w Manili przeznaczony jest na pomoc najuboższym.
Życie na cmentarzu
W tym mieście mieszka najniższa warstwa społeczna, skrajne ubóstwo. Śpią w mauzoleach lub mają swoje „domy”. Twierdzą, że życie wśród umarłych jest spokojniejsze niż życie na ulicy. Na jedzenie zarabiają sprzątaniem i dbaniem o mauzolea bardziej zamożnych rodzin, a we Wszystkich Świętych ustawiają się ze straganami wzdłuż alejek i sprzedają lokalne jedzenie.
Widzę też pracujące dzieci. Niektóre z nich urodziły się właśnie na cmentarzu. Siedzą z wagą i zapalonymi świeczkami przy alejce. Pytam, czy mogę im zrobić zdjęcie. Uśmiechają się szeroko i zgadzają. Co robią? Skupują wosk. Odwiedzający cmentarz przychodzą do nich z torbami wosku z wypalonych świec, a te dzieci kupują go za 12 pesos po kilogram, czyli niecałą złotówkę. Z tego wosku będą potem robione nowe świeczki. Ile kosztuje jedna? 15 pesos. Ile te dzieci na tym zarabiają? Pewnie z 1 peso od kilograma…
Nie chcę nikogo drażnić swoim aparatem, więc staram się nie robić zdjęć ludziom. Czasem pytam o pozwolenie, a niektóre dzieci same przybiegają krzycząc „pikćur, pikćur!”
Ale na cmentarzu czujemy się dość nieswojo, szczególnie, że alejki robią się coraz bardziej puste. Wracamy do domu.
Nie przyprowadź duszy do domu
Filipińczycy wierzą, że dusze, które nie zaznały spokoju ciągle wałęsają się po cmentarzu. Może tak być, jeśli ktoś odszedł przedwcześnie, np. został zamordowany i teraz szuka sprawiedliwości. Ale jeśli zmarły za życia też doznał jakichś krzywd to, mimo że umarł w naturalny sposób ze starości, jego dusza też będzie się błąkać wśród żywych.
Dlatego wracając z cmentarza zapala się świeczki jeszcze przed wejściem do domu. Jedna świeczka za jedną zmarłą osobę. Mówi ona, że mieszkańcy tego domu pamiętają o bliskich i nie ma potrzeby, żeby dusza wchodziła z nimi do domu. Filipińczycy wierzą bowiem, że niespokojna dusza może posiąść ciało i umysł żywej osoby, a najbardziej przesądni noszą amulety, albo krzyżyki czy medaliki z wizerunkiem Matki Boskiej, żeby odstraszyć złe dusze.
Kiedy wracamy do hostelu Bernie prosi, żebym pomodliła się za wszystkich zmarłych, których grobom zrobiłam zdjęcia. Nie chce, żeby jakieś złe duchy mnie niepokoiły i naprawdę jest tym przejęta. Z szacunku do jej wiary pytam czy mam pomodlić się teraz, kiedy jeszcze jesteśmy na cmentarzu, ale ona odpowiada, że nie. Dopiero jak będziesz edytować zdjęcia na komputerze – mówi i brzmi przy tym bardzo poważnie.
###
Wizyta we Wszystkich Świętych na filipińskim cmentarzu była dla mnie ogromnym kulturowym szokiem. Chociaż Polska i Filipiny to kraje katolickie okazuje się, że jednak jesteśmy zupełnie inni. Pogańskie zwyczaje, na których wyrosła wiara i kościelne święta, są bardzo głęboko zakorzenione zarówno u nas, jak i u Filipińczyków i mimo iż Wszystkich Świętych to święto wspólne w kościołach łacińskich i wydaje się, że powinno być chociaż trochę podobne, okazuje się, że bardzo się różni.
Może jednak kościół nie był w stanie wyplenić z głów wszystkich „pogańskich” przesądów, które najbardziej wpłynęły na kształt i koloryt lokalnej kultury? Jak myślicie?
W Manili zatrzymałam się w Makati w hostelu Z Hostel. Dobre warunki, idealna lokalizacja i świetne miejsce do poznania innych podróżników. Polecam!!! Przez ten link możecie sprawdzić wolne terminy i dokonać rezerwacji.
Podziwiam i trochę zazdroszczę;-) Pasjonujące te przygody po świecie. Trafiłam do Ciebie przez Sri Lankę (jedziemy w styczniu). Dziękuję Ci za wszystkie informacje, które tu zdobyłam. Powodzenia w dalszej podróży!
Dziękuję bardzo! 🙂