Dziś mija 15 miesięcy od kiedy wyjechałam z Polski. Nie wiem czy kiedykolwiek przestanę to liczyć, bo jestem po prostu z siebie dumna. W końcu od 15 miesięcy realizuję swoje marzenie o życiu w podróży. I te małe miesięcznice mi o tym przypominają. 🙂

W zeszłym miesiącu narzekałam, że sierpień i wrzesień były nudne. Mam wrażenie, że byłam wtedy nieco przepracowana i sama na sobie wywierałam presję związaną z pracą i po prostu zapomniało mi się żyć, a nie tylko istnieć, że tak rzucę koelszczyzną. Po prostu rutyna mnie wykończyła, a mnie monotonia szybko irytuje.

Na szczęście październik przeszedł sam siebie. Kolejny visa run (czyli po prostu wyrobienie nowej wizy) wymusił na mnie wyjazd z Wietnamu na kilka dni, więc wyskoczyłam pozwiedzać Manilę i odwiedzić znajomych w stolicy Filipin. Mimo że z miasta wyrwałam się do miasta, to udało mi się naładować baterie. Tak po prostu działa zmiana otoczenia – daje niesamowitą energię do działania.

o blogowaniu dyskusje głębokie; zdjęcie Kenneth Surat

I chyba musiałam właśnie wyskoczyć do Manili, żeby to sobie przypomnieć. Teraz nawet w kalendarzu zaznaczam sobie weekendy, kiedy mogę wyjechać i naładować baterie. Listopad da czadu, ale grudzień będzie spokojniejszy – o tym za chwilę. No, a w styczniu czeka mnie kolejny visa run! Tym razem wybiorę coś z mojej bucket list – Angkor Wat czy Hong Kong, hmm? 🙂

Ale wróćmy do października. Jeszcze na jeden weekend wyrwałam się do Mui Ne na plażę, a resztę czasu spędziłam na przygotowaniach przed przyjazdem siostry do Wietnamu! W praktyce oznacza to po prostu zamknięcie jak największej ilości zapytań od klientów, czytelników itp., żeby mieć mniej pracy, kiedy siostra przyjedzie. 😉

w Chinatown w Manili

Więc październik minął mi bardzo szybko i już bez narzekania, że się zasiedziałam, zanudziłam, utonęłam w rutynie.

Listopad zapowiada się jeszcze lepiej – z Martą jesteśmy właśnie w Mui Ne, skąd zresztą piszę ten post. A po Mui Ne czas na Hanoi i 3-dniowy Quest Festival! Potem jeszcze kilka dni w Ho Chi Minh City i Marta wraca do domu. A ja do pracy z naładowanymi bateriami. 🙂

Potem grudzień też spędzę na pracy nad blogiem (i uczeniu angielskiego wietnamskie dzieci, jak pamiętacie), a w styczniu czas na kolejny visa run. Chyba jednak padnie na Angkor Wat. Będzie się działo! 🙂

Kolejne miesiące zapowiadają się bardzo intensywne, a ja zrobię tak, żeby były też produktywne i dobrze wykorzystane! 🙂

A teraz zmiana tematu!

beach life w Mui Ne w Wietnamie

7 lat bloga Plecak i walizka

1 listopada 2017 r. mój blog skończył siedem lat. Wow. WOW. Aż trudno mi uwierzyć, że to już 7 lat temu założyłam na wordpressie blog Plecak i walizka. Jak blog się zmienił przez te lata?

Przede wszystkim od postów pamiętnikowych z autostopowych podróży zmieniłam styl bloga na bardziej poradnikowy, o konkretnych miejscach i atrakcjach. Nie przestałam jednak pisać prywatnych postów, bo wiem, że stali czytelnicy właśnie dzięki nim są stali. I bardzo mnie to cieszy. 🙂

Na początku pisałam o wszystkim, czego doświadczyłam. Doszłam jednak do momentu, kiedy muszę wyeliminować wiele tematów. Po prostu z czasem blog urósł, a z nim lista rzeczy okołoblogowych do zrobienia, doba niestety się nie rozciągnęła.

Trzy lata temu w listopadzie postanowiłam wejść ze swoim blogiem na wyższy poziom. Widziałam w nim możliwość realizacji mojego największego marzenia – życia w podróży.

Zaczęłam więc uczyć się wszystkiego, co potrzebne w profesjonalnym blogowaniu – marketingu, pozycjonowania, social mediów, co to znaczy mieć własną niszę i jaka nisza jest moja, a przede wszystkim zaczęłam poznawać nowych ludzi, którzy zajmują się tym, co ja – blogują o podróżach.

 

To od nich chyba nauczyłam się najwięcej, otrzymałam wiele przydatnych wskazówek i możliwości podróżowania.

w Chinatown w Manili, zdjęcie: Kenneth Surat

Dzisiaj mija 15 miesięcy od początku mojej podróży. Wyjeżdżając postanowiłam sobie, że blog będzie mi w tym pomagał. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem w 1/3 drogi do całkowitego utrzymywania się z bloga.

Dlaczego o tym piszę?

Bo coraz częściej dostaję maile lub wiadomości na Facebooku od osób, które też chcą wyruszyć w dłuższą podróż i widzą w blogu możliwość zarobienia dodatkowych pieniędzy, lub chociaż zaoszczędzenia w podróży. Czytelnicy pytają mnie co najlepiej i najszybciej zrobić, żeby blog pomógł w podróżowaniu.

Problem w tym, że ja tak naprawdę nie wiem.

zdjęcie: Kenneth Surat

Nie wiem co zrobić najlepiej, bo ciągle popełniam wiele błędów. Jak dotąd 'najlepiej’ działają dla mnie moje własne produkty i usługi – i to potwierdzi wielu profesjonalnych blogerów.

Ale żeby zarabiać na własnym produkcie, trzeba mieć zgromadzoną pewną grupę czytelników, którzy za ten produkt będą chcieli zapłacić. A to trwa – u niektórych szybciej, u innych wolniej. W moim przypadku zajęło to siedem lat, chociaż świadomie działam od trzech. Niektórzy działają szybciej i skuteczniej.

Dlatego też mówię, że nie wiem jaki jest najszybszy sposób na podróżowanie z bloga. Po prostu ja nie doszłam do tego momentu najszybciej.

Cztery lata zajęło mi dojście do momentu, kiedy postanowiłam blogować zawodowo i świadomie, a nie po omacku. Kolejne trzy lata zajęło mi uczenie się jak w ogóle mogę żyć i podróżować z bloga, a ciągle wielu rzeczy nie wiem.

Jako ciekawostkę powiem wam, że w styczniu 2015 r., czyli dwa miesiące po przejściu na jasną stronę mocy ;), mój blog odwiedziło zaledwie 2200 osób. Rok później – ok. 6000 osób. W styczniu 2017 już ponad 16 000 osób, a w zeszłym miesiącu (który statystycznie jest dość słaby) 23 000.

Są oczywiście blogi, które w krótszym czasie osiągnęły dużo wyższe liczby. Te statystyki są moje.

praca na plaży w Mui Ne 😀

W tym momencie ciągle nie jestem na etapie, kiedy będę mogła się całkowicie utrzymywać z bloga, a taki jest mój cel. Mogę powiedzieć, że jestem gdzieś w 1/3 drogi. W ciągu ostatnich trzech lat odniosłam kilka mniejszych i większych blogowych sukcesów, ale też popełniłam wiele błędów i przepuściłam wiele fajnych okazji.

Nie wiem jak najlepiej i najszybciej dojść do momentu, w którym teraz jestem. Wiem jak tu dojść taką drogą, jaką ja przeszłam.

Dlatego, chociaż zwykle chętnie odpowiadam na pytania czytelników, to tego konkretnego zapytania nie cierpię. Po prostu nie mam czasu wchodzić w szczegóły wszystkiego co wiem, bo przecież samo „trzeba pisać regularnie i podróżować” nie wystarczy.

Piszę o tym, bo myślę, że siódme urodziny bloga to dobra ku temu okazja. Jestem ciekawa też czy chcielibyście wiedzieć jak wygląda życie i praca (bo to się łączy) blogera podróżniczego? Jeśli tak, chętnie stworzę taki wpis! 🙂

Plecak i walizka ma 7 lat. Cieszę się, że jestem gdzie jestem. Mam wiedzę i możliwości, żeby osiągnąć to co chcę. Teraz muszę tylko działać jeszcze bardziej efektywnie, a być może kolejne urodziny bloga będę świętować pod palmami!

O, cholera. Zapomniało mi się, że dzisiaj przecież już świętuję pod palmami! 😀

LongSon MuiNe