Kwiecień był inny od poprzednich miesięcy. Wcześniej podróżowałam i pracowałam w hostelach. Przemieszczałam się z miejsca na miejsce, czasem często, innym razem – co miesiąc. Natomiast kwiecień to był miesiąc stacjonarny. Osiadłam.
W sumie nie wiem, kiedy minął ten miesiąc i zauważyłam, że prawie nie robiłam zdjęć. Nie miałam okazji ani praktycznie czasu, ale po kolei.
Po zasiedzeniu się w najlepszym hostelu w Mui Ne, o czym pisałam przy podsumowaniu miesiąca ósmego, przenieśliśmy się ze znajomymi do Sajgonu (Ho Chi Minh City; HCMC). 3 kwietnia kończyła się moja miesięczna wiza w Wietnamie, więc na tydzień pojechałam do Kambodży, żeby wyrobić nową – 3-miesięczną wizą wielokrotnego wjazdu. Przedłużenie wizy w Wietnamie nie wchodziło w grę, bo znowu dostałabym wizę jedynie na miesiąc, a ja potrzebowałam już na dłużej.
Nie mam co napisać o Kambodży, bo pojechałam tam tylko po wizę. Serio, prawie nie wyściubiłam nosa z hostelu. A dziwny to był hostel, oj dziwny. Przyciągał wielu dziwnych ludzi.
Np. 19-latka z Holandii, który był na swoim pierwszym backpackerskim tripie w życiu i bardzo podniecał się wszystkimi pijackimi grami hostelowymi i imprezami. Za bardzo. W pewnym momencie miałam wrażenie, że on się bardziej podnieca byciem najebanym bez kontroli rodziców niż podróżowaniem. Cóż, co kto lubi.
Był też koleś, który nigdy się nie odzywał, ale zawsze palił blanta. Za każdym razem jak go widziałam mówiłam 'hi!’, ale on tylko patrzył i jarał dalej, a potem bez słowa wracał do pokoju. Ostatniego dnia przed moim wyjazdem coś się zmieniło. Jak zwykle się przywitałam, on spojrzał, jarał dalej i już, już myślałam, że tradycyjnie wróci bez słowa do pokoju, ale zanim to się stało – on w milczeniu oddał mi swojego blanta. Wow.
Ale najbardziej ekstremalnym doświadczeniem byli Anglicy w moim dormie. Trzech znajomych i osobno jedna dziewczyna, która podróżowała sama. Wyszli razem na imprezę. Jeden z nich wrócił dopiero następnego dnia. Pierwszy, który wrócił poszedł grzecznie spać. Potem wrócił kolejny, najwyższy. I wtedy się obudziłam (było około 3 nad ranem) i patrzyłam co on robi. Był tak pijany i tak wysoki, że wracając z łazienki do swojego łóżka widziałam jak ugina się pod własnym wzrostem, upada, przetacza się przez łóżko i kończy na ziemi.
Potem wróciła dziewczyna. I robiła awanturę temu najbardziej pijanemu, który konał pod łóżkiem, że ją zostawili samą. Serio, czego się spodziewałaś? Podróżujesz sama to licz na siebie, a nie na spotkanych kilka godzin wcześniej kolesi, których nawet nie znasz. Ale dziewczyna i pijany wielkolud stwierdzili, że się pogodzą i zaczęli uprawiać seks w ogóle nic nie robiąc sobie z tego, że ja nie śpię. Ba, ja nawet usiadłam na łóżku i otworzyłam komputer, żeby widzieli, że nie śpię. Nie pomogło. Dalej uprawiali najbardziej leniwy i nudny seks, jaki w życiu widziałam (w sumie to był mój pierwszy seks show, a wcale się o to nie prosiłam!).
Najgorsze? Że jak rano wstałam i wychodziłam z pokoju, musiałam przejść obok ich łóżka. Byli tak pijani, że przykryli się byle jak, a to znaczy, że zobaczyłam ich genitala. I WCALE SIĘ O TO NIE PROSIŁAM!
Na szczęście po tygodniu wyjechałam z Kambodży i wróciłam do Sajgonu. To była niedziela.
W poniedziałek poszliśmy ze znajomymi oglądać mieszkanie i tak nam się spodobało, że we wtorek ja, Emma i Aaron już się wprowadziliśmy!
A mieszkanie mamy przezajebiste – cztery piętra, każdy ma pokój taki, jaki sobie wymarzył, na poddaszu mamy taras z hamakami i jeszcze ta niesamowita lokalizacja! Na pewno opiszę dla was w odrębnym poście jak wygląda moje życie w Sajgonie, ale chwilowo nie było na to czasu.
Wiecie przecież jak wygląda pierwszy tydzień w nowym miejscu zamieszkania, nie? Na szczęście mieliśmy jakieś podstawowe garnki itd., ale resztę trzeba było dokupić, np. pościel, jakieś ścierki, chodniki do łazienki, płyny do prania i do mycia naczyń, o rany co ja wam będę pisać? Po prostu wiecie jak to wygląda. To jeszcze do tego wyobraźcie sobie, że do domu wprowadziła się trójka backpackerów, którzy całe swoje życie zmieścili do plecaka. Liczba ubrań: niezbędne minimum. A do szukania pracy trzeba mieć oficjalną koszulę. Poza tym czekaliśmy, aż właściciel domu przywiezie nam pralkę i pojawi się ktoś, kto naprawi lodówkę. Pierwszy tydzień więc był typowo po-przeprowadzkowy.
Na szczęście w weekend wielkanocny znalazłyśmy z Emmą pracę na… planie filmowym! Przez kilka dni byłyśmy statystkami na planie filmowym, co nie było najprzyjemniejszą pracę (o tym napiszę następnym razem), ale dało niezły zastrzyk gotówki (3/4 miesięcznego czynszu!) i pozwoliło poznać wielu nowych ludzi, ekspatów, którzy zwykle już po kilka lat mieszkają w HCMC.
Poza tym w międzyczasie wysyłałam też cv do szkół językowych i po przygodzie na planie filmowym zaczęłam chodzić na rozmowy o pracę. (Mam już pierwszą!)
Podsumowanie? Powoli staję na nogi i liczę, że za kilka tygodni będę miała wystarczająco dużo godzin w szkołach językowych, żeby nie tylko się utrzymać, ale też coś odłożyć na dalsze podróże.
Bo już sprawdziłam dokąd są bezpośrednie loty z Sajgonu 😉 Poza tym przecież czeka na mnie cały Wietnam! Ale zanim zacznę planować jakiekolwiek tripy, citybreaki itd. najpierw muszę uporządkować swój budżet. Ale jestem na dobrej drodze!
Mogę śmiało powiedzieć, że zamieszkanie w Sajgonie to kolejny rozdział mojej podróży do Azji. Ile tu zostanę? Nie wiem, może nawet rok. Bardzo mi się tu podoba, nie tylko nasz dom i okolica, ale całe miasto – jest coś takiego, że niektóre miasta mają po prostu dobre wibracje i tak jest z HCMC. Panuje tu zorganizowany chaos, jest tanio i jest gdzie wyjść ze znajomymi. Ale o HCMC też napiszę innym razem. Wietnam będzie kolejnym krajem, który chcę dokładnie opisać na blogu, a mam na to trochę czasu! 😉
A więc kolejny etap rozpoczęty – mieszkam w Sajgonie! 🙂
Mega luzny wpis, lekko sie czyta…jestem w drodze do Ho Chi Minh i chce tam zostac na miesiac. Ktora czesc miasta ma najlepszy klimat do mieszkania i zarazem nie zabija cenowo? Myslisz ze znajde cos samemu jakiekies studio?
Pozdrawiam
Hej! Ja mieszkałam w Binh Thanh i tylko z tej perspektywy się wypowiadam, uważam, że jest przystępnie. Sajgon jest tak duży, że wielu dzielnic nigdy nie odwiedziłam. Mieszkanie najłatwiej znaleźć na grupach dla ekspatów na facebooku 🙂
Czekam na Wietnam:-) Pozdrawiam serdecznie
🙂 pozdrawiam również! 🙂
Kocham Wietnam miłością absolutną, także czekam na Twoje relacje! 🙂
Będą, będą! 🙂
Super! Trzymam kciuki za wszystko, no i czekam z niecierpliwością na następne, obiecane tu (mamy to na piśmie! ha 🙂 ) wpisy. Dajesz czadu Hanka! :)))
Dzięki Iba!!! :*
Moja animatorko, jesteś szczęśliwa jak czytam, więc i ja też po trochu!
A tak serio, to dobrze wiedzieć, że życie wiedzie się dobrze i na chwilę złapiesz trochę hajsu, odłożysz na przyszłość i pojedziesz gdzieś dalej 🙂 Trzymaj swój ton!
A ten seks-show to ciekawe doświadczenie 😛
Dzięki Kuba! 🙂
hahaha może i ciekawe, ale na obozach Ci tego nie życzę! 😀
Super ekstra Hana! Niech Ci się wiedzie, powodzenia ❤️
Dziękuję! :*
Historia z Kambodży tak mnie ubawiła, jak mało co!
Aż chciałoby się napisać: Serio, czego się spodziewałaś? Podróżujesz po hostelach to licz się z tym, że nie będziesz w dormie sama! hahahahahhah!!!! XD
hahahahaha w sumie racja 😀 😀 😀
Czekam z niecierpliwością na więcej !
Będzie więcej! 🙂