W 2008 roku okres przed Bożym Narodzeniem spędziłam w Niemczech we Frankfurcie nad Menem i całkowicie się w nim zakochałam (tzn. w tym okresie ;)). W Polsce mamy jakieś tam ozdoby i choinki na ulicach i sklepach, piosenki świąteczne w radio i oczywiście szał zakupów. Radia raczej nie słucham, po sklepach nie chadzam, w szał zakupów nie wpadam. A jak nie ma śniegu, to i nadchodzących świąt nie czuję.
W Niemczech było zupełnie inaczej. Tak… bajkowo. W naszym mieszkaniu oczywiście pojawił się adwentowy świecznik zwany Adventskranz zrobiony z gałązek jodły lub świerku i czterech świeczek – każdą z nich odpala się w jedną niedzielę adwentu, a gdy płonąć będą wszystkie świeczki oznacza to, że przyszło Boże Narodzenie. Był też Adventskalender, czyli kalendarz adwentowy, czego chyba nie muszę tłumaczyć. W Niemczech jest to uwielbiana przez najmłodszych tradycja, ponieważ kalendarze mogą przyjmować najróżniejsze formy. Mi najbardziej podobał się kalendarz-domek w wersji mini (tak z pół metra wysokości), któremu każdego dnia otwierało się inne okienko z ukrytym łakociem, a w Wigilię drzwi, za którymi była Święta Rodzina.
Choinkę oczywiście ubiera się w Wigilię, czego niestety nie doczekałam, ponieważ wróciłam do Polski 23 grudnia. 🙁
Ale za to poznałam Weihnachtsmarkt, czyli jarmark bożonarodzeniowy! Tradycja frankfurckiego jarmarku sięga 1393 roku i jest jedną z najstarszych w Niemczech. Na takim Weihnachtsmarkcie można spróbować tradycyjnych lokalnych przysmaków i Glühwein, czyli korzennego grzanego wina. Jest ono nalewane ze specjalnego wielkiego gara, dla złamania smaku można je troszkę posłodzić. Uwielbiam i polecam!
Nieodłącznym elementem jarmarków są wesołe miasteczka (albo chociaż karuzele ;)), lodowiska, wizyty Świętego Mikołaja i różne konkursy z nagrodami, żywe szopki…
Ale najlepsze w jarmarkach są ozdoby świąteczne! Nie jakieś tandetne plastiki, ale z drewna, ceramiki, szkła… Są śliczne i każdemu wnętrzu potrafią nadać niepowtarzalny świąteczny klimat. Ja kupiłam sobie tzw. Räuchermännchen, czyli palącego ludzika (do jego brzuszka wkłada się zapachowe kadzidełko, a dym wylatuje przez otwarte usta). Ale decyzja nie była łatwa, bo piękne były też dziadki do orzechów (Nussknacker) czy świeczniki. Postanowiłam więc, że jak już będę na swoim, to jadę w grudniu na weekend do Niemiec pobuszować po Weihnachtsmarkt i przywieźć do domu coś cudownego! 🙂 I to pewnie nie raz! To magiczne miejsce polecam wszystkim 🙂
Na koniec kilka zdjęć z Weihnachtsmarkt. Niestety, bardzo mało, bo wtedy jeszcze nawet nie myślałam o założeniu bloga, nie mówiąc o pisaniu. Ale nadrobię w przyszłości 😉

W środku dziadki do orzechów (orzechy wkłada się w zęby i naciska wajchę na plecach :)), a po lewej – palące ludziki
A na koniec, tak troszkę z innej beczki:
A na Boże Narodzenie życzę wszystkim spokojnych i radosnych świąt w rodzinnym gronie i bogatego Mikołaja 😉
Frohe Weihnachten! 🙂