Czasem podróżuję sama i dostaję co jakiś czas sygnały – i od kobiet, i od mężczyzn – że to co robię jest super, jest inspirujące i pełne podziwu. Ba, mój mąż nawet dostaje takie sygnały: Ta Twoja żonka jest taka odważna! Nie boisz się jej puszczać samej w świat? Chciałabym wtedy powiedzieć: hej, przecież Ty też tak możesz! Każda z nas może podróżować solo*!
[*Wolę określenie ‘podróżować solo’ niż ‘samotnie’. Bo mnie osobiście jeszcze nigdy nie zdarzyło się być samotną w takiej podróży, a ‘solo’ po włosku oznacza po prostu ‘sam’ – sama podejmuję wszelkie decyzje na temat mojej podróży, nie ma ze mną nikogo, kogo musiałabym pytać o zdanie. Język polski niestety bywa ubogi w tego typu zwroty, więc sama muszę je wprowadzać. Tak więc umówmy się, że podróżuję solo, ok?]
Chciałabym tak właśnie powiedzieć. Chciałabym zachęcić do spróbowania. I pewnie jeszcze kilka lat temu bym to zrobiła. Bo kilka lat temu naiwnie myślałam, że jeśli ja często idę pod prąd i jest to dla mnie dość naturalne (w końcu jestem zodiakalnym Wodnikiem :P), to znaczy że całemu światu to też przychodzi z łatwością. Ale w międzyczasie życie rzuciło mnie pomiędzy różnych ludzi. Ludzi, którzy mają różne charaktery, różne poczucie własnej wartości, różne zobowiązania.
I teraz, kiedy ktoś mówi, że to co robię jest niesamowite i inspirujące, wolę po prostu powiedzieć ‘dziękuję’, bo wiem, że jednak nie każda z nas może i nie każda z nas będzie podróżować solo. Prawdopodobne jest, że kilka osób marzących o takiej podróży się na nią zdecyduje, jednak dla przeważającej większości marzenia pozostaną marzeniami.

źródło: fotolia
Zapytałam kilku blogerów jak to jest, że nie każda kobieta się tego podejmie, mimo że w głębi duszy chciałaby spróbować chociaż raz. Wiele powodów jest do siebie podobnych lub nawet się powtarzają.
Jednym z nich jest samotność. Paradoksalnie, podczas podróży solo wcale nie jest się samotnym. Ok, wsiadasz sama do samolotu, na miejscu korzystasz z transportu też sama, ale w czasie swojej podróży możesz poznać tyle osób, że uczucie osamotnienia może być zupełnie obce.
Wspomina o tym Adelina Wong z bloga Pack Me To (obserwuj na Facebooku):
‘Podróżuję sama, ale nie nazwałabym tego samotnym podróżowaniem. Połowę czasu zwykle podróżuję z kimś innym. Nie mam nic przeciwko podróżowaniu w pojedynkę i kilka razy wyjechałam na własną rękę, ale lubię mieć do towarzystwa inną osobę. Widzę w podróży sposób na łączenie się z innymi – to przecież powód, dla którego zaczęłam pisać o moich podróżach – i nie ma lepszego sposobu na poznanie ludzi niż podróżowanie z nimi. Poza tym, zawsze miło mieć kogoś, kto rozumie wszystko, co widział i z kim można powspominać dobre wydarzenia i śmiać się niepowodzeń.’
Wydaje mi się, że jeśli jesteśmy otwarci na nowe znajomości, to nie powinnyśmy mieć problemów ze znalezieniem towarzystwa w podróży. Zwykle trafi się ktoś, kto będzie miał podobne plany jak my i można pojechać gdzieś razem na dzień lub dwa.
Chociaż zdarza się, że akurat miejsce, w którym się zatrzymamy, nie sprzyja zawieraniu nowych znajomości, co potwierdza Ivana Cheong, autorka blogu Wandergazer (Facebook):
‘Największą trudność mi sprawia – poza ograniczonym czasem – wyjście ze strefy komfortu. Miałam duże oczekiwania co do moich pierwszych wyjazdów, bo myślałam, że (zwłaszcza, że nie podróżuję z przyjaciółmi) z łatwością poznam nowych ludzi w hostelu lub poprzez różnego typu aktywności. Jednak to się zupełnie nie udało. Próbowałem się uśmiechać i witać, kiedy tylko mogłam, nawet jeśli wykonanie pierwszego kroku jest dość niekomfortowe dla mnie. W pokoju wspólnym w hostelu zwykle było kilka osób, ale większość z nich gapiła się w telewizor, telefon lub laptopa. Było kilka grup znajomych z Europy i Australii, którzy byli najbardziej rozmowni, ale oni trzymali się w swoim towarzystwie, nawet nie próbowali rozmawiać z nikim innym. Wymienialiśmy tylko ‘cześć’, a ja do tej pory słyszałam mnóstwo historii o tym, jak ludzie poznają się nawzajem w hostelach, bawią się i przeżywają razem różne przygody. Albo to nie był zbyt społeczny hostel, albo ja po prostu nie miałam szczęścia.’
Ivany to jednak nie zraża i w tym roku chce podróżować jeszcze więcej. Chociaż mimo wszystko trochę się boi i waha, właśnie ze względu na swoją płeć, wiek i azjatycki typ urody. Te lęki potęgowane są jeszcze przez wątpliwości jej rodziców.
Właśnie, czy nie jest tak, że czasem rezygnujemy z podróży solo lub innych marzeń właśnie przez opinię osób trzecich? Osób, które nie mają doświadczenia w tym, czego właśnie chcemy się podjąć i myślą trochę stereotypowo, ale często udaje im się w nas zaszczepić ten lęk, który nas później powstrzymuje przed działaniem?
Z drugiej strony, Ivana wspomniała także, że często zbyt chcemy polegać na doświadczeniu innych, chcielibyśmy przeżyć dokładnie takie same przygody. Boimy się jednak, że nasze doświadczenie osoby początkującej nam tego nie zapewni, nasza podróż się nie uda, więc zostajemy w domu.
Czy nie jest tak, że niektóre osoby za bardzo słuchają innych? Że za bardzo dają wiarę ich doświadczeniu, a przecież każdy człowiek ma zupełnie inne doświadczenie życiowe. Czy nie lepiej by było po prostu polegać na swojej intuicji zamiast słuchać kolejnego Wujka Dobra Rada? Albo wyłączyć się na te wszystkie oczekiwania świata wobec nas samych?
A może nie chodzi o czyjeś doświadczenie tylko nasze własne? W końcu taka podróż to opuszczenie swojej strefy komfortu, znanego i bezpiecznego otoczenia i wejście w ten nowy, nieznany świat? Czy to nas za bardzo nie przeraża, ten świat, w którym nie wiemy jak się poruszać, w którym musimy uczyć się wszystkiego od nowa?
Dodatkowo, czy nie potęguje tego poczucie obowiązku – bo wszyscy jakieś mamy – które zostają na miejscu? Czy nie zdarza się, że ktoś myśli, że jeśli zostawi nawet na chwilę te wszystkie obowiązki, to nie będzie do czego wracać? Nawiązuje do tego Marissa Dookeran z bloga MAD Travel Diaries (Facebook):
‘Podczas gdy niektóre kobiety są zajęte budowaniem własnego świata pod ich pasję, a nie pod oczekiwania innych ludzi, nadal istnieje wiele osób, które boją się wyjść poza ramy i podróżować solo. Wielu moich czytelników i przyjaciół podróżuje pośrednio przez mój blog i zawsze fascynował ich mój styl życia, a ja pytam ich, dlaczego nie zrobią podobnie? To nie musi być długa podróż, może być krótki city break lub weekend w spa nawet. Dzieci? Pieniądze? Utrata pracy? Ograniczony urlop? Kredyt hipoteczny? Strach? Samotność? Niektóre kobiety nie podróżują w pojedynkę, ponieważ nie są na tyle pewne siebie, by podjąć ten krok, i tak naprawdę nie wierzą we własne możliwości, nieważne, że w głębi duszy też by chciały tak podróżować. Są na tyle silne, aby poradzić sobie z problemami w domu, ale po opuszczeniu znanego im świata wszystko się zmienia. Gdyby tylko wiedziały, że nawet krótkie podróżowanie solo może być rodzajem terapii, zwłaszcza w budowaniu własnej pewności siebie, w odnalezieniu się, w wierze, że są w stanie zrobić o wiele więcej i w tym, że mogą dokonywać wyborów!…’
Tak się zastanawiam teraz nad tym, co napisała Marissa. Czy wyżej wymienione powody są w stanie powstrzymać przed spełnianiem marzeń? Znam mnóstwo osób, których nie ogranicza ilość dni urlopowych w roku czy pieniądze, wręcz przeciwnie – jest to po prostu argument do główkowania i kombinowania, oby tylko dopiąć swego.
A rodzina, dzieci? Czy jeśli zostawię ich na tydzień czy dwa, to będę złą matką, bo chcę spełniać marzenia? Czy nasze społeczeństwo nie jest pod tym względem na tyle konserwatywne, że jeśli kobieta się realizuje (a podkreślmy, że całej rodzinie to odpowiada) to jest od razu oceniana jako ta wyrodna, ta egoistka, co to się nie potrafi dzieciom poświęcić?
Tutaj chciałabym przytoczyć co napisał Angel Moreno-Herrera, autor bloga Anywhere at Home (Instagram):
‘Zostałem wychowywany przez kobietę, która zawsze marzyła o poznawaniu nowych kultur, nowych miejsc, nowych ludzi. Jednak nie była w stanie tego zrobić, bo wychowywała dwóch chłopców. Mój ojciec był nieobecny przez większość mojego dzieciństwa, więc to moja mama zawsze się zajmowała mną i moim bratem. W międzyczasie dzieliła się historiami i zdjęciami z czasopism oraz tym, jak bardzo chciała podróżować po świecie. Z drugiej strony jednak bała się nas zostawić; że nie będzie jej przy nas, kiedy najbardziej będziemy jej potrzebować. Poza tym, to nie jest łatwe, aby zaoszczędzić pieniądze na podróże, gdy większość dochodu przeznaczana jest na dzieci.’
Nie mam jeszcze swoich dzieci i nie wiem jak będę postępować, kiedy będę matką. Nie chcę też oceniać innych i nie mam najmniejszego zamiaru tego robić, ale mam jednak w głowie kilka pytań. Czy jeśli matka przez swoją miłość do dzieci jest w stanie zrezygnować z pasji, to czy tęsknota za tą pasją nie będzie jej frustrować? I czy ta frustracja kumulowana w niej latami w końcu nie odbije się na dzieciach?
Angel napisał mi w kolejnym mailu, że jego mama nie żałuje takiej decyzji, ponieważ wybrała ważniejsze priorytety. On sam natomiast jest jej wdzięczny, ponieważ żadne dziecko nie byłoby szczęśliwe słysząc, że mama zostawia ich dla podróży.
Z drugiej strony znam osoby, dorosłe już i mające swoje własne życie, które przyznają, że wolałyby, żeby jednak ich mama od czasu do czasu pojechała gdzieś sama. Nie, żeby „zostawiła ich”, ale jeśli oderwałaby się na chwilę od tych obowiązków życia codziennego i spełniła jakieś swoje podróżnicze marzenie, byłaby po prostu szczęśliwsza. Jako dzieci tego nie dostrzegali, a nawet jeśli to nie rozumieli, ale teraz wiedzą, że wszyscy by skorzystali na tym, gdyby mama się realizowała.
Zastanawia mnie to wszystko, ile tak naprawdę może istnieć powodów, które powstrzymują nas przed podróżowaniem solo? Właściwie to nawet nie musi być podróżowanie, to może być jakakolwiek inna pasja czy marzenie. Czy nie jest tak, że jesteśmy po prostu bombardowani negatywnymi informacjami, doświadczeniami i przekonaniami, że i w nas samych w końcu się one zakorzeniają?
A może to wszystko to są tylko wymówki, a jedynym prawdziwym powodem jest pewność siebie, a raczej jej brak? Tak jak napisała Marissa – kobieta potrafi być supermenką, mistrzynią organizacji, perfekcyjną panią domu we własnych czterech ścianach, ale gdyby rzucić ją na nieznany jej teren, wpada w panikę. Może wiele osób właśnie tej paniki się boi, że przecież jak być perfekcyjnym w miejscu, które na każdym kroku może nas zaskoczyć? I stąd właśnie te wymówki, że dzieci, że praca, że samotność…?
Marissa napisała, że samotne podróżowanie jest formą terapii. Podpisuję się pod tym, szczególnie właśnie jeśli chodzi o nabieranie pewności siebie. Już zresztą pisałam o tym, co mi dała moja podróż na Sri Lankę, jak mnie zmieniła. Dzięki niej czuję się świetnie, wiem, że mogę wszystko. Ale gdybym się nie odważyła postawić tego pierwszego kroku, dalej ten strach przed działaniem by mnie paraliżował i dyktował jak mam żyć. Jeśli jakaś kobieta chce nabrać pewności siebie, niech weźmie plecak i pojedzie na koniec świata.
Jestem ciekawa Waszej opinii na ten temat. Czy znacie jeszcze jakieś powody, dla który kobiety (a także mężczyźni) nie podróżują solo? Znacie historie osób, które odmieniło podróżowanie w pojedynkę? A może same tak podróżujecie i chcecie powiedzieć innym co Wam to dało? A może zupełnie się nie zgadzacie i uważacie, że jeśli kobieta podróżuje solo i zostawia bliskich, to po prostu jest egoistką, która ma nierówno pod sufitem? Podzielcie się swoją opinią w komentarzach pod spodem!
Ja za niedługo wybieram się sama do Florencji. Po raz pierwszy. Decyzję podjęłam dość spontanicznie, kupiłam bilet, a potem już nie było odwrotu. Ale ile razy chciałam gdzieś jechać, a nie miałam z kim. Oj wiele. Staram się teraz przygotować do tego wyjazdu i żeby pomóc innym (i sobie też!) napisałam o tym post na blogu. Także gdyby ktoś chciał przeczytać jak ja przygotowuję się do tej podróży i coś może dodać od siebie to byłoby super!
Pozdrawiam ciepło,
Asia
Ujmując rzecz krótko, myśląc o podróżach mam na myśli udawanie się w miejsca trudno dostępne, a nie stolicę czy nawet małe miejscowości. Sama mam 3 problemy:łatwo się gubię i trudno odnajduję ścieżkę, mój organizm jest upierdliwy (wymaga dużo jedzenia, dużo wody, łatwo marznę, słabnę gdy spada mi cukier – upierdliwy mam ten organizm), a ze względów zdrowotnych nie mogę nosić więcej bagażu niż 2kg (czyli mniej niż potrzebuje samej wody…). Dlatego nie podróżuje sama – ale bardzo chce to zmienić, bo podobnie jak pierwszej komentującej ten post (Monika), przeszkadza mi na dłuższą metę towarzystwo innych osób, a przede wszystkim rozbieżne cele.
Hej, mam nadzieję, że uda Ci sie znaleźć złoty środek, żeby mimo ograniczeń podróżować też solo! Trzymam kciuki!!!
Hej,
Z tym podróżowaniem to jest tak, że jak się zacznie to potem człowiek jest do końca życia zainfekowany i żadne wymówki nie przychodzą do głowy:-)
Dlugo jeździłam sama. I podobało mi się bycie panią swojej trasy. Brakowało mi tylko kogoś, komu czasem mogłabym powiedzieć: popatrz jak tu pięknie. Albo nawet nic nie mówić tylko patrzeć razem…
W trakcie jednej podróży poznałam mojego obecnego męża i szybko zaczęliśmy podróżować razem. A teraz podróżujemy w trójkę z naszym małym synkiem i odkrywamy na nowo świat jego oczami a już niebawem bedzie nas wieksza grupa:-)
Więc czasem zaczyna sie podróżować w pojedynkę a kończy zupełnie naczej 😉
Powodzenia i odwagi wszystkim, którzy zaczynają taka przygodę!
Fajny artykuł, jednak przeglądając informacje o podróżach solo brakuje mi informacji jak do tego się zabrać. Czy na pierwszą wyprawę wybrać coś pobliskiego np. nasz piękny kraj, czy coś dalej? Jak zorganizować nocleg? Jestem sama, nie mam ani męża ani dzieci i brak chętnych znajomych do wyjazdów strasznie mnie dobija, ponieważ chęci mam ogromne. Długo zastanawiałam się co mam z tym zrobić. Jestem już na etapie decyzji i rozpoczęciu podróży solo. Tylko jak do tego się zabrać? 🙂
Pozdrawiam
Hej Joanno! Tak naprawdę kierunek zależy od tego jak się czujesz, kiedy myślisz o podróżowaniu solo do tego kraju 🙂 moim pierwszym kierunkiem solo było Lazurowe Wybrzeże we Francji, potem przyszła Azja, a dopiero potem np. solo autostop w Polsce. Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne to noclegi zawsze znajdziesz w internecie, np. na booking.com czy innych stronach. Podobnie z przejazdami, jest mnóstwo informacji gdzie co jeździ 🙂 Powodzenia!
Szczerze podziwiam, że potrafisz tak sama podróżowac ja to bym sie nie zebrala na taka odwage… no i nie chcialabym dzieciakow zostawic na tak dlugo. fakt nie potrafie bez nich wytrzymac. nawet na majowke znalazlam oferte i lecimy razem.
Cześć,
mam 20 lat i mam pustkę w głowie i myślałam żeby po ukończeniu szkoły i zarobieniu pieniędzy wyjechać w podroż po Europie, tylko jestem tym strasznie przerażona, że to co zrobię jest szalone, ale z drugiej strony to może oczyścić umysł, a jak z wami było? Czy mieliście po podroży inny pogląd na świat? Czy ciężko wam było jak byliście daleko od domu, od wszystkiego co znacie?
Hej! To co robisz nie jest w ogóle szalone, chyba że z perspektywy ludzi, którzy nie podróżują 😉 Każda podróż w jakiś sposób oczyszcza umysł i pozwala inaczej spojrzeć na świat. Ale w czasie podróży nigdy nie jest ciężko być z dala od domu, bo dookoła tyle się dzieje, że nie ma po prostu czasu tęsknić 😉
Zawsze kiedy podróżuje się grupą jest się obok życia w odwiedzanym miejscu. Kiedy podróżuje się „solo”, tak jak piszesz, nigdy nie jest się samotnym. Poznaje się mnóstwo ludzi i częściej widzisz pomocną dłoń. Tak bezinteresownie. I jest mnóstwo czasu na myślenie czyli coś co w dzisiejszym świecie jest rarytasem dla kogoś kto żyje na pełnych obrotach. Choć w miłej grupce fajnie, czasem warto powłóczyć się samemu!
Zgadzam się w 100% 🙂
Piękny artykuł i w stu procentach się z nim zgadzam. Zawsze powtarzam wszystkim znajomym, że każdy z nas powinien odbyć taką samodzielną podróż. To jest czas, kiedy człowiek ma szansę zobaczenia jak sobie radzi w życiu i ma szansę nauczyć się bardzo wiele rzeczy, a czas sam na sam, to świetna okazja do wielu przemyśleń. Mnie takie podróże solo się ogromnie przydają! Zawsze nachodzi mnie tyle nowych pomysłów, mam tyle energii, no i jestem taka dumna, że w pojedynkę daję rade. I faktycznie, w podróży nigdy nie jest się samym! 🙂
Dzięki za komentarz! Mam dokładnie tak samo – jest mnóstwo pomysłów, jest energia i też jestem dumna, że potrafię i daję radę! Aż chce się więcej! 🙂
Pozdrawiam! 🙂
Kiedyś liczyłam, ile kilometrów pokonałam sama, odkąd zaczęłam to robić (czyli jakieś 10 lat) – poddałam się w pewnym momencie, bo dalsze liczenie nie miało sensu. Jako samotnik wolę robić rzeczy w pojedynkę i nie mam z tym problemu; do Arabii Saudyjskiej z oczywistych względów nie pojadę, ale dałam radę z Japonią, dałam radę z Gruzją, z Izraelem i wieloma innymi miejscami. I paradoksalnie podróżować samotnie jest mi dużo łatwiej niż z kimś, z prostej przyczyny – nie muszę dostosowywać się do niczyich planów, chęci (lub ich braku), obaw etc. Jako jedynaczka jestem z natury fatalna w dostosowywaniu się 😉 Moi bliscy są przyzwyczajeni do tego obyczaju i nikt już nawet nie mrugnie, gdy zawiadamiam, że wyjeżdżam. Wiedzą, że lubię mieć rzeczy pod kontrolą i raczej nie mam w zwyczaju kusić losu (co nie zmienia faktu, że zdarzyło mi się pójść parę razy z nieznajomym na drinka w obcym kraju…).
Ogólnie rzecz biorąc – jestem wielką fanką takiego podróżowania i myślę, że nawet bardzo mu niechętni powinni przynajmniej raz spróbować (a regularnie słyszę „chciałabym pojechać tu czy tam, ale nie mam z kim, więc nie jadę”). Świetna okazja, żeby sobie w głowie poukładać to i owo, żeby wzmocnić wiarę w siebie, żeby poznać masę nowych ludzi (samotny podróżnik zawsze budzi zainteresowanie i jakąś taką miłą troskę, tak z moich doświadczeń wynika – a poza tym są inne korzyści, bo na przykład często zdarza mi się upgrade w hotelach i zamiast zarezerwowanej jedynki dostaję dużo większy pokój). W związku z tym wszystkim już nie mogę doczekać się lipca… 😉
Hahaha, ja jestem wodnikiem i też mam problem z dostosowywaniem się 😀 A właściwie to nie ja mam problem z robieniem rzeczy po swojemu, tylko innym to przeszkadza 😀 Więc oszczędzam im tych męczarni i nie ciągnę ze sobą 😀
A tak poważnie, też uważam, że każdy powinien chociaż raz spróbować – wtedy przynajmniej może wypowiadać się czy takie podróżowanie jest dla niego, czy nie jest. 🙂
Ja się stresowałam strasznie przed pierwszą podróżą solo, o czym chyba dobrze wiesz 🙂 Dało radę, nie było źle, ale nadal chyba wolę mieć towarzystwo w podróży, szczegolnie sprawdzone, z którym wcześniej wyjeżdżalam. Jakoś tak chyba mi raźniej 🙂
Ale przynajmniej kolejne doświadczenie do kolekcji! 🙂
🙂 Zgadzam się, że podróżowanie solo jest ciekawe i otwiera oczy na inne możliwości, ale jednak wolę dzielić wrażenia z podróży z innymi. Mam to szczęście, że moi znajomi i rodzina podzielają moją pasję, więc nie muszę wybierać! 🙂
Jest jeszcze inna opcja – rodzina i znajomi akceptują tę pasję, więc też nie trzeba wybierać. 🙂 Dzięki za komentarz! 🙂
Dlaczego ludzie nie podróżują w pojedynkę? Bo się boją. Oczywiście różnych rzeczy, ale to lęk jest wiodącym (jeśli nie jedynym) powodem.
Czy to lęk uzasadniony? Mimo tego, że sam gros swoich podróży odbyłem w pojedynkę – odpowiem, że chyba tak.
Odnoszę wrażenie, że dzisiejszy świat uczy nas zależności. Od innych, od informacji, od usług, od technologii. Bardzo mało potrafimy sami. I takiemu przeciętnemu podróżnickiemu na pewno będzie trudno wyjechać samemu szczególnie w mocno egzotyczną trasę.
Pytanie – jak bardzo tego pragniemy? Bo ja kiedyś pragnąłem tak bardzo, że mimo trudności i nieznajomości pokonałem kłopoty, które stawały na drodze. Trzeba jednak przyznać, że bywało nonszalancko i czasem niebezpiecznie. Zatem, jakkolwiek do samotnych podróży namawiam, to warto dobrze się do nich przygotować.
Szymon, dzięki wielkie za ten komentarz! U mnie było dokładnie tak samo! Najpierw strach, ale pragnienie było dużo większe i silniejsze od niego, zawzięłam się i dałam radę! I jestem z siebie dumna 🙂
Chcieć to móc 😉
Ja jestem w dużym stopniu indywidualistką – lubię chodzić własnymi ścieżkami, nie chcę słuchać marudzenia innych, mam swój pomysł na podróż i zwyczajnie go realizuję. Podróżowanie w grupie mnie męczy, bo czasem mam po prostu ochotę pobyć sama z miejscem, w którym jestem. Wydaje mi się, że to otwiera oczy i lepiej doświadczamy otoczenia, w którym się znajdujemy. Ale wiadomo – ilu ludzi, tyle opinii 🙂
Zgadzam się z tym że podróż solo otwiera oczy i lepiej można doświadczyć otoczenia! Dzięki za komentarz! 🙂
Czasami mam wrażenie, że z podróżowaniem jest tak jak z chodzeniem do kina: niektórzy idą do kina (towarzysko), a inni idą na film (i mogą iść sami).
No więc ja jeżdżę sama, bo bardziej mi zależy na odwiedzeniu jakiegoś miejsca niż na pojechaniu z kimś. Większość Ameryki Łacińskiej zdjezdziłam sama, bo mnie ten obszar fascynuje i miałam wrażenie, ze inni (mogący jechać na krócej, nie znający hiszpańskiego) będa mnie jakoś ograniczać.
Poza tym jednym rejonem – lubię jeździć w towarzystwie, ale nie mam nic przeciwko temu, żeby jechać solo, jak nikt nie chce (to akurat nie zdarza się często, bo ludzie lubią jak ktoś się zajmie ogranizacją, a tym kimś jestem zazwyczaj ja).
Mam też wrażenie, że łatwiej się podróżuje solo jeśli się lubi własne towarzystwo – ja się nigdy sama ze sobą nie nudzę i jest mi ze sobą dobrze, co nie znaczy że nie lubię innych ludzi – lubię, nawet bardzo.
Oczywiście kiedy jadę sama spotykam i poznaję mnóstwo ludzi, ale przestałam już liczyć na to i zakładać, że będzie świetnie: jak tak będzie ok, a jak nie to nie. Bo szczerze mówiąc, po wielu podróżach dochodzę do wniosku, że lepiej być samej niż z na siłę z kimś.
W tym roku mam już zaplanowane cztery wyjazdy – wszystkie z kimś – nigdy nie mówię, że są lepsze czy gorsze od tych solo, po prostu są inne 🙂
Dzięki za komentarz! Zgadzam się, że jeśli nam jest z kimś dobrze w podróży to jak najbardziej warto razem podróżować, a nie przymuszać się do podróżowania z innymi osobami, jeśli nam to nie pasuje.
I masz rację z tym podróżowaniem solo, a z kimś – to po prostu inne doświadczenie. 🙂
Jestem samotnikiem z natury, więc dłuższe towarzystwo ludzi mnie męczy. Kiedy jadę z kimś, to muszę się bardzo pilnować, aby nie być opryskliwą, kiedy towarzysz zaczyna mnie irytować. I nie ma znaczenia długość wyjazdu, bo niektórzy nie irytują mnie prawie wcale, a inni zaczynają męczyć mnie dużo wcześniej – kwestia dopasowania charakterologicznego. Zresztą poczyniłam na ten temat notkę po kilku nieudanych wyjazdach pod względem towarzyskim. Jednak właśnie dzięki takim wyjazdom zdecydowałam się na dłuższy wyjazd solo.
Zauważyłam również, że wiele okazji mi przeszło koło nosa, bo czekałam, aż ktoś się zdecyduje na wyjazd ze mną albo w ogóle nie mogłam znaleźć współtowarzysza podróży i przez to wiele moich marzeń nadal sobie czeka w dużej niecierpliwości na realizację. Po pierwszym dłuższym wyjeździe nauczyłam się nie oglądać na innych – kupuję bilet, a jeśli ktoś będzie chciał się dołączyć, ktoś, kto oczywiście mi pasuje, to oczywiście z wielką chęcią i radością się zgadzam.
Nie ma dla mnie problemu pojechać samemu na dzień czy trzy, ale na dłuższe wyjazdy wolę pojechać jednak z kimś. Z bardzo prozaicznego powodu, bo jadę z dużym plecakiem i wolę mieć wsparcie, kiedy np. jedna osoba pilnuje bagaży, a druga szuka noclegu. Aczkolwiek przymierzam się do kupna 35-litrowego plecaka i wykorzystania go podczas dwutygodniowego wyjazdu, więc może zmienię zdanie po kolejnym solo wyjeździe, kiedy już mniej będę kląć na „garb” 😉
Poza tym, do niektórych miejsc nie pojechałabym sama, bo zbyt cenię swoje życie, aby się narażać, co mnie w ten sposób w pewien sposób ogranicza. Natomiast jest tak wiele miejsc, których dotąd nie widziałam, że aż tak bardzo nie cierpię z tego powodu. Przyznam jednak szczerze, że z mojego pierwszego solo wyjazdu jestem średnio zadowolona (cóż, jestem perfekcjonistką ;)), mimo poznania wielu ciekawych backpackersów, ponieważ zwiedzałam głównie miasta, które mnie nudzą i również męczą, zamiast natury, którą kocham. No ale jestem w trakcie zbierania doświadczenia i zdaję sobie sprawę, że nie od razu Rzym zbudowano. Wierzę, że każdy kolejny wyjazd będzie lepiej rozplanowany.
Zaobserwowałam u siebie natomiast, że muszę bardzo mocno nad sobą pracować, aby przełamać obawy przed wyjściem ze strefy komfortu. Przez to że jestem idealistką i samotnikiem bardzo dużo mnie kosztuje obcowanie z innymi, którzy niekoniecznie żyją tak, jak sobie wyobrażam – i nie chodzi tu o status materialny, ale o zachowanie pewnych zasad. Dlatego kupno biletów sprawia mi olbrzymią przyjemność, ale wyjście z domu już jest trudniejsze i wymaga przepracowania w głowie, bo przecież tak naprawdę kocham podróżować! 🙂
Natomiast jako że nie mam ani męża, ani dzieci, to nie mam problemu z podejmowaniem decyzji dot. wyjazdów. Stąd też nie wiem, jak zachowywałabym się, gdybym była w innej sytuacji życiowej. Może bym wyjeżdżała, bo miałabym świadomość, że mam zawsze do kogo wrócić i podzielić się swoimi nowymi doświadczeniami. I może właśnie dlatego – mimo bycia samotnikiem – teraz wolę jednak jeździć z innymi, bo ciągle jestem sama i ta samotność jednak też w pewnym momencie zaczyna ciążyć. I tak źle, i tak niedobrze 😉
Moniko! Bardzo dziękuję za tak wyczerpujący komentarz! 🙂
Te okazje przechodzące koło nosa, kurczę! Jak sobie pomyślę, ile czasu straciłam na czekanie, żeby z kimś… No, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem – trzeba działać! Dobrze, że już jestem tego wszystkiego świadoma i nie chcę tych błędów więcej popełniać! 🙂
Pozdrawiam!