Ryga na mojej bucket list była od dawna. Chciałam ją odwiedzić, wiedziałam, że ma cudowną architekturę, wiele osób się nią po prostu zachwycało. I tu podkreślę: chciałam ją odwiedzić, ale nie była to sprawa życia i śmierci. Nie zaczytywałam się o niej dniami i nocami, nie robiłam jakichś wielkich planów. Po prostu kiedy trafiła się promocja w Locie stwierdziłam, że tak, zabukuję te bilety i zwiedzę kolejne miasto z mojej listy.
Dzisiaj wiem, że dużo czasu upłynie zanim wrócimy do Rygi. Ok, miasto jest ładne, przyznaję, ale nie było między nami chemii po prostu. Nie zakochałam się, nie powaliło mnie na kolana, nie czułam tej atmosfery. I nie była to wina pogody.
Nie mówię, że Ryga nie jest fajna! Mam znajomych, którzy zakochali się w Rydze, a nie cierpią miast, które ja uwielbiam. Wszystko jest po prostu kwestią gustu.
Ja miałam wrażenie, że jestem w mieście, które nie potrafi wykorzystać szans oferowanych przez Unię Europejską (tak, mówię to chociaż jestem eurosceptykiem). Ok, główne zabytki i bulwar zostały wyremontowane, po drugiej stronie rzeki też wyrósł wielki gmach biblioteki narodowej w nieco kosmicznym stylu, fajnie. Ale kiedy już byliśmy w okolicach stacji kolejowej, czułam się nieco jak na bazarze na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia.
Dziwnie się czułam, bo wszędzie dookoła słyszałam tylko rosyjski. Nie zrozumcie mnie źle, ja nie jestem przeciwna Rosji i Rosjanom. Gdyby tak było, nie uczyłabym się ich języka, nie oglądała baletów Czajkowskiego i nie czytała Dostojewskiego. Rosja mnie w pewien sposób zachwyca, rozpala moją wyobraźnię.
Ale bardziej liczyłam na to, że na ulicach stolicy Łotwy dowiem się jak brzmi język łotewski. Natomiast w większości słychać było rosyjski. Zupełnie się tego nie spodziewaliśmy i byliśmy zaskoczeni. Dobra, wiedzieliśmy, że prawie połowa populacji Rygi to Rosjanie, ale jednak inaczej się to sobie wyobraża tylko czytając, a inaczej się to odbiera już na ulicy.
A Rosjanie po prostu przez cały okres istnienia Związku Radzieckiego czuli się w Rydze jak u siebie. Na południu mieli swoje kurorty na Krymie i w Batumi, a na północy szerokie i piaszczyste plaże Jurmali, która leży zaledwie pół godziny drogi pociągiem z centrum Rygi. Nic dziwnego, że kiedy rozpadł się Związek Radziecki, Rosjanom nie było w to mi graj stąd wyjeżdżać. No bo dokąd, skoro całe życie tutaj spędzili? W Rosji nie byli swoi. To tak, jakby nagle kilka milionów Polaków mieszkających w Chicago wróciło do Polski, której pewnie połowa z nich w życiu na oczy nie widziała, bo przecież urodzili się już tam – za Wielką Wodą. Tak samo było z Rosjanami w Rydze. W momencie upadku komunizmu, część z nich była już w podeszłym wieku, a wiadomo, że starych drzew się nie przesadza, a młodzi, chociaż narodowości rosyjskiej, to jednak stąd, z Rygi, z Łotwy.
Niby z Łotwy, ale jednak nie z Łotwy, no bo przecież to Rosjanie. Doszło jednak do tego, że mniejszość Rosyjska stała się w Rydze większością (bo Łotyszy było zaledwie 37%). Kiedy Łotwa stała się niepodległym państwem, powiedziano Rosjanom: słuchajcie, nie jesteście już u siebie. Albo spadajcie do Mateczki Rasiji, albo udowodnijcie, że możecie tutaj zostać. O, macie, rozwiążcie test na znajomość łotewskiego. Nie potraficie? No, to jak chcecie tu zostać to będziecie bezpaństwowcami.
Rosjanie tak łatwo się wykurzyć nie dali, wiadomo. Żeby zapewnić sobie pewne prawa, zaczęli organizować się w różne związki i stowarzyszenia, dzięki czemu dalej siedzą w pięknej Rydze.
Ale to tak na marginesie. Na pewno uważam, że warto pojechać do Rygi. Chociażby po to, żeby wyrobić sobie własną opinię o tym mieście. Architektura tego miasta jest na pewno oryginalna, ciekawa, chociaż ja nie jestem jej wielką fanką.
Mimo tego, że nie było między mną a Rygą atmosfery i miłości niczym w Przeminęło z wiatrem, było kilka rzeczy (nie wszystkie pozytywne), o których muszę wspomnieć.
Spis treści
Ryga – gdzie spać?
W Rydze warto szukać noclegów po lokalizacji – żeby nie nocować w ciemnej, podejrzanej dzielnicy z dala od centrum. Poniżej przedstawiam Wam kilka propozycji gdzie spać w Rydze.
Wicked Weasel Hostel – (ocena 9.3 na booking.com) jeśli szukacie w miarę taniego zakwaterowania, gdzie poznacie innych przyjezdnych, to ten hostel cieszy się bardzo dobrymi opiniami. Hostel znajduje się w samym centrum, na Starym Mieście. Urządzony jest ze smakiem, na miejscu jest bar. Nocleg od 16 euro za noc w pokoju 6-osobowym. Kliknijcie tutaj, żeby sprawdzić dostępność i dokonać rezerwacji.
Bed&Breakfast Baznicas 33 – (ocena 8.1 na booking.com) jeśli szukacie prywatnego zakwaterowania ze śniadaniem, blisko centrum i w korzystnej cenie, to ta opcja jest najlepsza. Hotel znajduje się zaledwie 15 minut spacerem od Starego Miasta. Ceny za noc w pokoju 2-osobowym ze śniadaniem zaczynają się od 30 euro. Dostępność i rezerwacje tutaj, klik klik.
Welton Riga Hotel & SPA**** – (ocena 8.9 na booking.com) ten hotel polecany jest wszystkim, którzy cenią sobie wyższy standard i chcieliby skorzystać z centrum odnowy biologicznej. Obiekt znajduje się na Starym Mieście. Ceny zaczynają się od 56 euro za noc w pokoju 2-osobowym ze śniadaniem. Tutaj sprawdzicie dostępność i dokonacie rezerwacji.
1. Stare Miasto
Uwielbiam Stare Miasta, bo jako pilot wycieczek (pewnie niektórzy z was już wiedzą, że to mój zawód) mam trochę takie zboczenie zawodowe, że chcę się uczyć historii danego miejsca. Podróże to definitywnie najlepsza forma rozwoju (o ile w ogóle chcemy się rozwijać, a nie jedziemy tylko się schlać i wyleżeć na plaży) i pozwalają nam one lepiej poznać dane miejsce niż na lekcjach historii czy geografii. Poza tym Stare Miasto w Rydze jest wpisane na Listę UNESCO, więc jak najbardziej warto.
Zróbmy sobie szybki wstęp, najlepiej od Katedry Ryskiej: na początku była tu osada Liwów nad rzeką Dźwiną, której mieszkańcy zostali schrystianizowani przez niemieckich misjonarzy pod koniec XII wieku, a kilka lat później z Bremy przybył biskup Albert von Buxhövden. Założył on zakon kawalerów mieczowych kontynuujący dzieło chrystianizacji i strzegący bezpieczeństwa diecezji (a tak naprawdę bardzo nadużywający swoich przywilejów). Albert szybko miasto ufortyfikował, a król Niemiec, Filip Szwabski (nota bene, syn Fryderyka Barbarossy), uczynił z Liwonii lenno i księstwo Cesarstwa Niemieckiego, co zachęciło niemiecką szlachtę i kupców do osiadania się w Rydze. Jednocześnie biskup von Buxhövden wystarał się u papieża o bullę, która nakazywała niemieckim kupcom prowadzenie handlu na Bałtyku właśnie przez Rygę. Wszystko to było przyczyną silnej germanizacji regionu, która trwała setki lat.
Wiele budynków z tego okresu nie zachowało się, jednak należy koniecznie wspomnieć o chyba najbardziej charakterystycznej budowli w Rydze – Domu Bractwa Czarnogłowych. Bractwo Czarnogłowych było to zrzeszenie najbogatszych i nieżonatych niemieckich kupców i to oni wybudowali Dom w XIV wieku, który później został dwukrotnie rozbudowany. Budynek w 1941 roku został zbombardowany przez Niemców (ironia losu?), a odbudowany dopiero w latach 90. XX wieku.
Jak pamiętamy z historii (pamiętacie, prawda?), w XVI w. toczyły się tu wojny inflanckie, wskutek których część dzisiejszej Łotwy z Rygą stała się lennem Rzeczypospolitej. Następnie postanowienia pokoju oliwskiego z 1660 kończącego potop szwedzki nakazały Rzplitej przekazać większość tych ziem (poza Łatgalią) Szwecji. W 1721 po zakończeniu rosyjsko-szwedzkiej wojny północnej Inflanty trafiły pod panowanie Rosji, która jakiś czas później również powiększyła swoje terytorium o inne przyległe ziemie (Kurlandię i Inflanty polskie) i rządziła tutaj do I wojny światowej. W tym czasie Ryga stała się trzecim po Moskwie i Petersburgu najbardziej przemysłowym miastem Rosji, której rozwój przyspieszyła budowa linii kolejowej. Z tego okresu pochodzi wiele budynków tzw. Nowej Rygi, np. Teatr Narodowy czy Opera Narodowa (1860-1863), a także architektura secesyjna, ale o niej za chwilę.
Po zakończeniu I wojny światowej Łotwa wywalczyła niepodległość, jednak nie cieszyła się nią zbyt długo – w rok po wybuchu II wojny światowej została siłą przyłączona do ZSRR jako Łotewska SRR. Następnie na te ziemie wkroczyły wojska niemieckie rozpoczynając okupację, która trwała do 1944 roku. W tym czasie przesiedlono większość Niemców bałtyckich do Kraju Warty i Gdańska-Prusów Zachodnich. Po zakończeniu II wojny światowej do Rygi zaczęli masowo napływać Rosjanie, co rozpoczęło rusyfikację tego miasta oraz całej Łotwy. Oczywiście najbardziej rozpoznawalnym budynkiem z okresu ZSRR jest wzniesiony w latach 1952-1958 Wieżowiec Akademii Nauk Łotwy, dar od Związku Radzieckiego (skąd my to znamy?), nazywany pieszczotliwe urodzinowym tortem Stalina. A potem w 1991 roku przyszła niepodległość.
2. Szlak architektury secesyjnej
Ryga jest jednym z największych skupisk architektury secesyjnej w Europie – znajduje się tutaj ponad 700 budynków w tym stylu lub nawiązujących do niego. Kilka można znaleźć w granicach Starego Miasta, ale definitywnie najwięcej znajduje się ich na Elizabetes iela i Alberta iela. Więcej o tym już pisałam, więc odsyłam do mojego wpisu o architekturze secesyjnej.
3. Muzea
Przyznam, że my podczas naszego wyjazdu niekoniecznie zwiedzaliśmy muzea, jednak teraz trochę żałuję. Jakbym miała wracać do Rygi, to wybrałabym się do Muzeum Okupacji, Muzeum Secesji, Muzeum Motoryzacji. Zainteresujcie się tematem przed wyjazdem!
4. Jurmala
Jurmala, co po łotewsku oznacza po prostu ‘morski brzeg’, najbardziej mi się podobała. Miejscowość tworzy kilka mniejszych kurortów położonych przy szerokich piaszczystych plażach. Problem z nią jednak jest taki, że trzeba trafić na pogodę – wiadomo, uroki Bałtyku. Jednak warto tu wyskoczyć w słoneczne popołudnie, chociażby po to, żeby zerknąć na charakterystyczną drewnianą zabudowę z XIX wieku, kiedy to bogaci mieszkańcy miasta stawiali tu swoje wille i dacze.
5. Wielki skansen
Kto lubi skanseny (jaaaaaaa!) ten nie może odpuścić zwiedzenia łotewskiego skansenu pod Rygą, jednego z największych w jakich byłam. Przy wejściu dostaje się mapę, bo muzeum położone jest na ogromnym terenie, głównie w lesie. Zebrano tutaj ponad 100 budynków, które podzielono według regionów Łotwy: Kurlandię, Semigalię, Liwonię i Łatgalię. Pochodzą one głównie z XVIII i XIX wieku, ale można też znaleźć starszą zabudowę.
Plus na wiosnę/lato: w lesie jest pełno jagód i poziomek. Zrywaliśmy je garściami, hyhyhy! 😀
6. Bulwar
Bulwar nad Dźwiną został pięknie wyremontowany i warto tam spędzić godzinkę lub dwie, posiedzieć w słońcu, coś przekąsić. Zrobić sobie piknik. Albo po prostu przespacerować się. Nie jest to może nic super powalającego, ale mi się naprawdę podobał. Fajne miejsce na wieczorne spotkanie ze znajomymi.
7. Ceny, koszty, ból portfela
Ryga nie jest najtańszym miastem. Nie była, kiedy walutą były łaty i tym bardziej nie jest od kiedy wprowadzono euro. Przyznaję, że nie przygotowaliśmy się za bardzo do tego wyjazdu i chociaż Sebastian wspominał, że to drogie miasto (był tu wcześniej na wycieczce), to i tak mnie to zaskoczyło. Kraje euro jednak potrafią dać w kość, więc na chwilę obecną nie planujemy żadnego. Chyba.
8. Uczysz się rosyjskiego? Pamiątki: gazety, filmy
W Rydze jest tylu Rosjan, że w sumie dalej nie wiem jak brzmi język łotewski… Ale za to przywiozłam materiały do nauki – film Kraina lodu z rosyjskim dubbingiem i krzyżówki 😀 Ci, którzy czytali moje wpisy o samodzielnej nauce języków obcych, wiedzą, że najlepsza i najbardziej efektywna nauka to ta, która nie wymaga wkuwania tylko łączy się z przyjemnością i dzięki temu wiedza wchodzi do głowy naturalnie. A więc film i krzyżówka przyjechały ze mną do domu! 🙂 Myślę, że będąc na wyższym poziomie zaawansowania językowego można też zajrzeć do sklepów z książkami. Na pewno coś ciekawego się znajdzie!
9. Pielmieni XXL
Pielmieni to po prostu małe pierożki z nadzieniem. A Pielmieni XXL to knajpka, która wyglądem i cenami przypomina bary mleczne, a specjalizuje się właśnie w pielmieniach. Jak już wspomniałam, Ryga jest dość drogim miastem, a Pielmieni XXL są tym światełkiem w tunelu, które pozwala nam co nieco zaoszczędzić. Bo za miseczkę pierożków i sałatek i szklaneczkę soku zapłacimy nie więcej niż 5 euro.
Ale nie liczcie, że cały swój pobyt w Rydze przeżyjecie na pielmieniach. Trzeciego dnia już wychodzą bokiem.
10. Czarny Balsam
Czarny Balsam to tradycyjny ryski likier ziołowy o 45% zawartości alkoholu. Po raz pierwszy wspomniano o nim w dokumentach z 1752 r. i ta data uważana jest za jego początki. Jego receptura nie jest publicznie znana. Przetrzymywany jest w ceramicznych butelkach, aby chronić napój przed światłem i temperaturą.
To chyba najlepszy pomysł na pamiątkę z Rygi, jeśli nie uczycie się rosyjskiego. 😉 Można go pić w czystej postaci, czyli kieliszek dziennie, ku zdrowotności (podobno ma działanie lecznicze) lub w postaci drinków: szot Balsamu ze szklanką zimnej Coli lub Balsam ze Spritem w proporcjach 1:4 i z sokiem z połowy limonki. [przepisy z przewodnika Lonely Planet]
###
Jak się okazuje, nie wszystkie miejsca do odwiedzenia wpisane na moją bucket list muszą powalać i chwytać za serce, ale może to lepiej? Dzięki temu mogę odwiedzać kolejne miejsca, a tych, do których chcę naprawdę wrócić, jest jak na lekarstwo. I nie pomoże tu Czarny Balsam.
Mimo wszystko zachęcam Was do odwiedzenia Rygi i wyrobienia sobie własnej opinii na jej temat. Może Wy się zakochacie?
A może byłeś/-aś już w Rydze? Podobało Ci się czy raczej niekoniecznie? Podziel się swoją opinią w komentarzu pod spodem!
Wybieramy się z dziewczyną na sylwestra. Najpierw Wilno A potem Ryga. Na każde z miast po 2 dni. Myślę że wystarczy jak zaczniemy zwiedzanie z samego rana. Po komentarzach jestem bardzo ciekawy miasta bo już sam nie wiem czego oczekiwać 😉
Melduję się po podróży, wprawdzie z 5 dni jeden trzeba odliczyć na podróż (samolotem z przesiadką w Warszawie) i 2 i pół na pracę. Lot Lotem trwa ok godziny z Warszawy, kosztuje ok 600 zł w obie strony). Taksówka z lotniska do centrum kosztuje 15 euro jeśli to Baltic Taxi, reklamowana na lotnisku lub 7,60 jeśli inna. Podróży środkami miejskiej komunikacji nie zaliczyliśmy tym razem. Co do języka komunikacji faktycznie większość mówi po rosyjsku, ale też po angielsku, rzadko po niemiecku, ale zdarzyły sie też osoby polskojęzyczne. Łotewski jezyk nie jest przez nas do zrozumienia. Miasto jest rozłożyste, fajnie się na nie patrzy z opisywanej już przez kogoś platformy widokowej na postsowieckim pałacu kultury, widać Dźwinę, port, Stare Miasto, plac targowy urządzony w pobliskich halach po Zeppelinach, mnóstwo kościołów i cerkwi. Czasu wiele nie było, ale odwiedzenie Muzeum Secesji było warte wszystkiego – narożny budynek na Alberta iela – wejście od Strelnieku iela: urządzone secesyjnie piękne mieszkanie z wyposażeniem z tamtych lat – kuchnia, łazienka, sypialnia, salon itp, panie w strojach z epoki, zdjęcie w kapeluszu, które można wydrukować lub przesłać mailem to dodatkowa atrakcja. I sklepik z oryginalnymi pamiątkami, zresztą w pobliżu inny sklepik z lnianymi serwetkami, magnesikami itp. Druga atrakcją, którą nam sie udało zobaczyć był spacer kilkukilometrowy po torfowisku- Cenas tirelis. Dojazd tylko samochodem, wspaniała okolica, ścieżka wyłożona deskami, po których najprzyjemniej w ciepły dzień spacerować na bosaka; ptaki śpiewają, drzewa szumią, co jakiś czas ławeczki i 2 wieże widokowe, jedna z hamakiem, w piękną pogodę , a taka nam sie trafiła – po prostu marzenie!
Plaża w Jurmale – miejska, szeroka z bardzo drobnym piaseczkiem, trochę śmierdziało morskimi roślinami, chyba dużo ładniej jest dalej od miejscowości.
przy wjeździe do miejscowości kierowcy płacą w automacie 2 euro za wjazd.
Co do jedzenia- w centrum ceny jak wszędzie, jedzenie ogólnoeuropejskie, polecamy placki ziemniaczane z dodatkami, cepeliny, ale można jeść oczywiście sałatki, makarony, pizze itd. Brak było trochę czasu na jedzenie.
Targowisko w halach koło dworca wielkie, warto połazić; po pierwszej myśli – a, u nas jest to samo, jednak zaczyna się zauważać rózne osobliwości – stoisko z setką rodzajów chleba, sera, miodów i ryb oraz kawioru w cenie 100 euro za kilogram. Pyszne krówki, czekolady (choć te kupiliśmy w firmowych sklepie Laima), stoisko gruzińskie z chałwą i przyprawami, osobliwe wypieki, kwiaty, owoce, warzywa, ale też starzyzna, itd. Cóż, jak każde miasto najlepiej zwiedzać z tubylcami, którzy pokażą ciekawe miejsca – parki z drzewkami sakkura, fontannami, bibliotekę zwaną domem światła o oryginalnym kształcie budowli, itd. Dużo jeszcze do zobaczenia, może następnym razem…
Byłam Rydze jeden dzień na wycieczce mieszkając w Lipawie (cudne, szerokie i puste plaże!!! Gorąco polecam!) w 2015 roku. Był bardzo upalny dzień, spędzony też w połowie w podróży i to sprawiło, że w zasadzie szukaliśmy chłodu i orzeźwienia, m.in. katedra dobrze się nadawała na ochłodzenie. Stare uliczki z secesyjnymi kamienicami zrobiły na nas bardzo dobre wrażenie. Za kilka dni wyruszam służbowo na kilka dni 🙂 Opiszę jak było, tym bardziej, ze zadam się z tubylcami. Szukając informacji o ciekawostkach w Rydze trafiłam na tę stronę, jednak mało tu informacji co warto odwiedzić przy krótkim , a co przy dłuższym pobycie. Ale ważne są też informacje od komentujących.
Częściej bywając na Litwie chcę młodszym powiedzieć, że postsowieckość jest wpisana w historię tych ziem. Łotysze i Litwini są bardzo wrażliwi na punkcie swojej historii i języka, jednak musi minąć jeszcze trochę czasu, by te kraje wyzwoliły się spod historycznego piętna czasu, wyrażającego się też w zewnętrznej estetyce, zwyczajach itp. Ale otwarcie granic, choć sprzyja ucieczce młodych na zachód, spowodowało, tak jak i u nas, podniesienie standardów życia.
Takie dzieje…
Właśnie wracamy z podróży po krainach bałtyckich..nasze subiektywne! zaznaczam odczucia: Wilno ma swój smak..choć moje wyobrażenia o tym mieście były nieco inne. Ryga nas zachwyciła..choćby bulwarem, wąskimi brukowanymi uliczkami, ciepłem starej części miasta, secesyjnymi perełkami, życiem, którym pomimo listopadowego klimatu miasto tętni..w przeciwieństwie do zimnego, surowego Tallina. Nie umniejszałabym walorów estońskiej stolicy, choćby przez fakt, iż 6 godzin to zdecydowanie za mało, by dokładnie zwiedzić górną część miasta i jego dolne zakamarki..jednakże ta surowość Tallina ewidentnie wpisuje się we wszechobecne fińskie wpływy tam obecne, o dunskim smaczku historii nie zapominając. Tallin jeśli ma zachwycić, pewnikiem zyskuje w skali klimatu wieczorową porą, dla fanów niebanalnego smaku, otwartej i radosnej obsługi czy zupy z mięsem łosia zdecydowanie miejsce pod adresem i nazwą Rataskaevu 16. To nasza subiektywna opinia, warto jednakże, jeśli tylko macie taką możliwośc zestawić obydwie te stolice na swoim szlaku 🙂
A mnie się Ryga podobała, choć może przez to, że nie spodziewałem się po niej zbyt wiele. Na pewno warto jechać, by wyrobić sobie własną opinię – przecież zawsze można już tam nie wrócić 😉
Droga Hanno, w zupełności zgadzam się z Twoim opisem wrażeń o Rydze. Miałam dokładnie te same odczucia, mimo, że (sądząc po zdjęciu) dzieli nas spora różnica wieku.
Wyjeżdżałam z Rygi bez żalu, chociaż niezaprzeczalnie jest to miasto z ogromnym potencjałem, ale dookoła widać post sowiecki nieporządek, żeby nie nazwa syf. Myślę, że upłynie jeszcze sporo czasu, zanim nastąpią tam takie zmiany, jak n. p w Wilnie, które pięknieje w oczach.
Czytam i wypełnia mnie niesmak i smutek! Tak jak bym slyszała: „Paryż jest piękny, tylko nie podoba mi się, że jest tam tyle mużynów i arabów”, albo „miasto mi się nie podoba, bo tam jest pełno żydów…. Kiedyś to już było! A może London? Nie można się tam poruszyć, żeby nie usłyszeć polską gwarę, a jeszcze jaką!
Wybieramy się do Łotwy, napewno pokierujemy własnymi ścieżkami, otwartymi na świat bez granic dla wszystkich ludzi bez względu na narodowość i pochodzenie.
Blogi, których autorzy zachwycają się wszystkim po kolei są nudne jak flaki z olejem. Każdy ma prawo do własnej opinii, a jeśli coś mu się nie podoba, nie znaczy to, że od razu jest rasistą z klapkami na oczach. Pozdrawiam i życzę wspaniałych podróży własnymi ścieżkami. 🙂
Dziękujemy za wskazówki dot. Rygi w poniedziałek jedziemy do Rygi, Tallina i Helsinek
Wkrótce skomentuję swój wyjazd
Pozdrawiam wszystkich.
Jak bylo Elu? 🙂 Ja za kilka godzin będę w Rydze. Poki co jestem zakochana w Tallinie, a zupenie sie tego nie spodziewałam 🙂
Bardzo ciekawy opis, ja wkrótce wybieram się do Rygi na wyjazd firmowy, mam nadzieję, że uda mi się zobaczyć niektóre miejsca z Twojej relacji 🙂
Dziękuję za opis mi się podobało a dzięki komentarzem jest jeszcze bardziej interesujące Robert
Jeszcze nie byłem, ale mam zaplanowany wyjazd na dwie noce w marcu i wydaje mi się, że wystarczy. Tutaj trafiłem przez przypadek, szukając informacji, co w Rydze warto 🙂
A mam ją na liście (a tak na marginesie – chyba coraz więcej osób teraz takie listy robi 🙂 super!), pojadę, zobaczę i skreślę. Czy wrócę…? Jeśli nawet będę chciał, to nieprędko. W kolejce mam sporo innych miejsc i w pierwszej kolejności idę zawsze na nowości. No chyba że mowa o Włoszech. Wtedy nieważne gdzie, ja zawsze jestem chętny 🙂
Chyba należę do mniejszości… bo w Rydze jestem zakochana. Jeśli piszesz o tzw chemii to chyba stolica Łotwy wylała na mnie cały kubeł pierwiastków Mendelejewa.
W Rydze byłam kilkakrotnie na wyjazdach krótszych i dosyć długich i za każdym razem to miasto bardziej mi się podoba. Tutaj można poczuć tajemniczego ducha, który czasami pozwala przyjezdnym pokochać Rygę. Poza Starówką, jest tu niesamowita ilość miejsc do odwiedzenia od uroczych kafejek, pubów, koncertów, spotkań pod chmurką po ekskluzywne koncerty w sali opery. O secesji nie będę pisała, bo ją można spotkać na każdym kroku, a ten styl chyba każdego malkontenta potrafi zadowolić.
Nie chcę nikogo przekonywać, że Ryga jest piękna, bo każdy z nas ma inne odczucia i oczekiwania. Ryga jest wymagająca stolicą i nie każdemu, za pierwszym razem, odsłoni swoje oblicze. :))
Wybieram się do Rygi w listopadzie. Termin nie z wyboru a z konieczności. To będzie pierwsze miasto na wschód od Polski. Zbieram informacje przed wyjazdem. Co mnie zaskoczyło to Hansastadt. W rozmowie z jednym Niemcem usłyszałem że Ryga ma Niemiecką historię. Później doczytałem resztę historii Rygi. Spodziewam się miasta połączenia Pragi, Hamburga i pewnie trochę albo więcej domieszki Rosyjskiej. Zobaczyć warto tak jak warto zobaczyć Rzym, Neapol, Wenecję, Wiedeń, Pragę, Amsterdam, Paryż i wiele innych miast. Polskich nie wspominam ale też warto zobaczyć. Co do cen… Po to pracujemy żeby móc sobie na to i owo pozwolić.
Zaliczam się do grupy osób zauroczonych Ryga. Wkrótce planuje swój kolejny weekend w tym wyjątkowo klimatycznym mieście. Ryga potrafi zauroczyć i zachwycić ☺️ I właśnie tak uczyniła ze mną.☺️
Ja jestem miłośniczką Rygi… Byłam tam już dwukrotnie i właśnie jutro jadę po raz trzeci…
Opinie przeróżne 😉 Sama jestem ciekawa jakie wrażenie na nas wywrze to miasto. Na tegoroczną majówkę wybieramy się właśnie do Rygi i Wilna 😉
Gdybyśmy wszyscy mieli takie same opinie, świat byłby strasznie nudny 🙂 udanej majówki! 🙂
Mnie Ryga bardzo zauroczyła, chętnie do niej jeszcze powrócę 🙂 Ale tak jak piszesz – to kwestia gustu 🙂 Pozdrawiam
A mnie Ryga powaliła. Czystością, porządkiem, pięknymi i odrestaurowanymi kamienicami. Sytuacja z wyjazdu (majówka 2016): po dotarciu do wieży telewizyjnej, gdzie można wjechać na górę i zobaczyć całą panoramę miasta, nagle wchodzi wycieczka łotewskich dzieci. Pani przewodniczka pyta nas po niemiecku (wiedziała, że znamy ten język) skąd jesteśmy. Odpowiadamy, że z Polski. Na co ona tłumaczy dzieciakom, że są też z nimi GOŚĆIE! z Polski i żeby przyjechali do nas, bo mamy coś bardzo ciekawego i zaczyna opowiadać o Wieliczce i ścianach, które jak poliżą, to są słone! Łotysze to mili i sympatyczni ludzie, ceny wcale nie są takie straszne, bo obiad za 10 euro to nie majątek – jakby w Warsaw, Sopocie, Krakowie i innych miastach takich lub wyższych cen nie było…Polecam restaurację Lido przy Krasta iela. Największy wybór, ceny bardzo przyjazne.
Ryga wygląda interesująco, tym bardziej, że w sumie to miasto położone rzut beretem, więc tym bardziej kusi. Co do Rosjan, to mnie nie dziwi w ogóle ich zmasowana obecność. Pomijając już ogromną mniejszość rosyjską, należy dodać, że Łotwa jest nazywana Szwajcarią Związku Radzieckiego i mnóstwo Rosjan lokuje w tamtejszych bankach kapitał, co oczywiście naturalnie wiążę się z często ich tam obecnością.
Do tej pory byłam tylko na Litwie, ale tak dawno temu, że nabrałam chęci, aby tam wrócić. Zastanawiam się o jakiej porze roku najlepiej tam zawitać, bo z tego co słyszałam nie jest wcale tanio.
Ojjjj nie jest! Wydaje mi się, że wiosną lub jesienią można trafić na trochę tańsze noclegi, ale nie jestem pewna. Ale i tak to dość drogie miasto… 🙁
dziękuję za relację, najbardziej mnie przeraziło, że nie jest aż tak tanio, acz w stosownym czasie odwiedzę, coby wyrobić własną opinię 😉
pozdrawiam i czekam na kolejne relacje!
j.
Pozdrawiam również i dziękuję za komentarz! 🙂
Byłem w Rydze lubię to miasto byłem kiedy były łaty i kiedy są euro. Wszystko zależy czego się od Rygi oczekuje jeżeli dziczy można być totalnie zawiedzionym jeżeli chęć usłyszenia łotewskiego języka to jest on słyszalny może nie w takim stopniu jak rosyjski ale jest. Cenowo zawsze każdy wyjazd łączy się z kosztami jednak myślę że nie są one tak powalające jak w innych miastach strefy euro. na pewno nie raz jeszcze tam wrócę.
Dzięki za komentarz! 🙂
wychodzi na to, że każdy tu miał nie wiadomo jakie oczekiwania co do Rygi, a zderzenie z rzeczywistością było bolesne 😉 też się do tego grona zaliczam, parę razy byłam, niby ładnie i w ogóle, ale to nie to, czegoś tam brakuje (klimatu?). chociaż przyznaję, że powrót chodzi mi po głowie…
Załóżmy Stowarzyszenie Rozczarowanych Rygą 😀
troszkę nam namieszałaś w głowach, bo w dalekich planach Ryga była na naszej liście. Ale z nami tak zawsze jest, że o wszystkim musimy się sami przekonać na własne oczy 🙂 więc i tak pojedziemy .
Ależ ja nikogo nie odciągam od planów wyjazdu tam! Wręcz przeciwnie – trzeba pojechać, żeby wyrobić sobie własną opinię. 🙂 Pozdrawiam!
Najlepszy drink z balsamem to z sokiem z czarnej porzeczki i cytryną:) ja kiedyś w Rydze byłam służbowo, bardzo mi się podobało ale – jak to w delegacji – naskokiem na uliczki dookoła hotelu na ile pozwoliły parę godzin wolnego czasu. Chciałabym wrócić i zobaczyć miasto na spokojnie.
Drink z czarną porzeczką i z cytryną brzmi świetnie! Dzięki za komentarz! 🙂
Nie byłam i ale i tak chce zobaczyć, dzięki za opis 🙂
Cała przyjemność po mojej stronie! 🙂
Do Rygi chcę pojechać odkąd moja koleżanka z ławki pojechała tam z rodzicami (było to w drugiej klasie podstawówki :P), ale, podobnie jak Ty, do tej pory nie miałam na to jakiegoś mega ciśnienia. Natomiast definitywnie chciałabym sobie wyrobić własną opinię na temat tego miasta! Pozdrawiam ciepło, A.
I to właśnie lubię – nie kierować się czyimiś opiniami, tylko wyrabiać swoje! Pozdrawiam rówież 🙂
Miałem bardzo podobne odczucia. Też czekałem z niecierpliwością na tą naszą majówkę 2014, a gdy dotarłem okazało się, że to nie do końca to. A poza tym, to miasto jest dosyć drogie, szczególnie jeśli chodzi o restauracje.
Oj tak! A na pielmieniach długo się nie da ciągnąć 😉
Drugi niezbyt pozytywny komentarz osoby z której zdaniem się liczę… Ryga zaczyna stawać pod znakiem zapytania. Tak bardzo chcę pojechać gdzieś na wschód… myślę, że lepiej będzie obrać inny kierunek. Jakieś pomysły, propozycje?
W 2013 roku wybrałam się na majówkę do Rygi i Wilna. W każdym z tych miast spędziłam około 2 dni. I wydaje mi się, że to w zupełności wystarczyło.
W porónaniu do Wilna, Ryga wypadła dsyć dobrze. Nie jest może powalająco piękna, ale ma urok. Bardzo podobała mi się panorama miasta z wieży katedry – byłaś?
Niestety poza centrum nie jest ani zbyt ładnie, ani nie czułam się zbyt pewnie…
Generalnie warto wybrać się na 2-3 dni, ale nie wiem czy tam kiedyś wrócę. Raczej nie planuję.
Na katedrze nie byłam, tylko na tarasie w Akademii Nauk. Jak widać, nikogo Ryga nie powala… Uff, a myślałam, że ja jestem jakaś dziwna. 😉
Używanie zwrotów, typu „nikogo”, „zawsze”, „na pewno” nie jest dobre. Mi się Ryga podobała bardziej niż Wilno i Tallinn. Rosjanie z Rygi są w porządku. Będąc ostatnio korzystałem z gościnności ludzi poznanych przy okazji poprzedniej wycieczki. Nie wiem, co ma na celu podsycanie animozji w tym temacie. To, że w mieście słychać co krok język rosyjski dla mnie było akurat na plus, bo mogłem się dogadać. W Rydze nawet Łotysze znają rosyjski. Ale dość o uprzedzeniach. Podobało mi się położenie, stare miasto, architektura na ulicy Alberta iela, latem park Esplanāde, muzeum etnograficzne i bazar przy budynku akademii nauk. Nie za drogo można się stołować w sieci Lido. Przynajmniej 3 lata temu jedzenie było OK, chociaż w jadłem też w 2008 i widzę, że całość idzie w stronę „masówki”. Chcąc odwiedzić Łotwę, Estonię, czy Finlandię nie spodziewajcie się, że będzie tanio. Zamiast narzekać, że drogo proponuję wybrać inne kierunki. Średni dochód na głowę mieszkańca jest niższy niż w Polsce, ceny już wysokie wzrosły jeszcze bardziej po wprowadzeniu euro, a bańka na nieruchomościach została napompowana dużo bardziej niż u nas. Może w Rydze tego tak bardzo nie widać, ale proponuję zajrzeć przelotem na prowincję, choćby do Jegławy – zobaczymy jak biednie ludzie żyją przy takim stosunku cen do zarobków.
Są różne wersje Black Balsam, w tym wersja z sokiem porzeczkowym, z fioletowymi akcentami na etykiecie – wystarczy tylko bardzo mocno schłodzić przed podaniem. Specyfik bez dodatków używa się też, np. do nacierania bolących miejsc przy nerwobólach. Znajomy chwali, więc chyba działa. 🙂
No i z ciekawostek napiszę, że będąc w Rydze pierwszy raz dawno temu na miejscu dowiedziałem się, że to ponoć europejska stolica seksturystyki. Przewodniki ostrzegały przed ofertami hoteli, które jak się okazywało hotelami nie są. Akurat trafiłem do takiego hostelu, w którym młode łotyszki latały nago po korytarzu. Mi to akurat nie przeszkadzało, ale jadąc z dziećmi radziłbym wysondować temat. Władze (w 2008) zapowiedziały, że będą walczyć z procederem… więc może się coś zmieniło przez ten czas.
Na szczęście każdy ma prawo do własnej opinii i jadąc gdzieś mam prawo nie zakochać się w jakimś miejscu, a nawet rozczarować.
Podsycanie animozji? Gdzie, kiedy, bo chyba nie rozumiem? Nikt nie mówi, że Rosjanie z Rygi nie są w porządku (a wyobraź sobie, że znam nawet Rosjan z Rosji, którzy są w porządku).
„Chcąc odwiedzić Łotwę, Estonię, czy Finlandię nie spodziewajcie się, że będzie tanio. Zamiast narzekać, że drogo proponuję wybrać inne kierunki.”
Dzięki za propozycję, ale nie skorzystam. Wolę pojechać tam, gdzie drogo i opisać to Czytelnikom, żeby wiedzieli czego się spodziewać. 🙂
Dzięki za komentarz! Pozdrawiam! 🙂
Ja nie odnoszę się do tego, czy coś się komuś podoba czy nie, bo to sprawa indywidualna. Odnoszę się dokładnie do stwierdzenia: „Jak widać, nikogo Ryga nie powala”, co od strony psychologicznej jest tak samo trafne jak powiedzenie: „Wszyscy wiemy, że każdy Polak to cwaniak i kombinator”.
Nikogo z dotychczas komentujących.
Ano my byliśmy! Nie powiem, że powaliła mnie na kolana, ale parki i Mała Moskwa podobały mi się. Klimatycznie było. Chociaż chyba najbardziej zapamiętałam ryski patyk i jego okolice – niby podobny do warszawskiego, a jednak totalnie inny 🙂
Ryski patyk? 😀 Czy komentuje tutaj Pieseła Luśka? 😀
Dyktuje tylko. W pisaniu biegła nie jest, przecież to pieseł… 😀
Nigdy nic nie wiadomo, może ma jakieś ukryte zdolności, o których Wy nie wiecie? 😀
Ta czarna nalewka przypomniala mi argentynski Fernet. Ciekawe, czy podobne?
Nie mam pojęcia, bo nigdy nie piłam Fernetu 😉
A mnie Jagermeister, tylko troche mocniejsza;-)
Swoja droga, to nie ma sie czemu dziwic z tymi Rosjanami, przesiedlenia nigdy nie sa dobre i czesto koncza sie konfliktami jesli ludzi sie zmusza…
No tak, ale z drugiej strony zauważmy, że Anglicy i Francuzi opuścili pokornie swoje kolonie, kiedy różne kraje na świecie uzyskały niepodległość… A Rosjanie siedzą, bo kto by chciał do zimnej Rosji wracać?