Blondynka na Bliskim Wschodzie powinna drżeć o własne życie na każdym kroku. Arabowie chcą ją kupić za wielbłądy, zdarzają się publiczne macanki, trzeba przykrywać szczelnie ciało, a to wszystko podczas slalomu między polami minowymi i czołgami.
Fajny ten Bliski Wschód, nie? Szczególnie dla kobiet.
Wiem, że wiecie, że żartuję. Już wiele razy na blogu podkreślałam, że zakochałam się w Izraelu i Jordanii. Dla mnie ten region jest cudowny, chociaż przyznam, że nie do końca go rozumiem. Ale chyba im mniej rozumiem, tym bardziej mnie zachwyca. Nudzi mnie to, co jasne i proste. Fascynuje to, co wymaga wysiłku. Bliski Wschód wymaga wysiłku jeśli chodzi o zrozumienie go. A już na pewno o nie ocenianie.
Chcę wrócić do Izraela. Na dłużej. Jest niewiele miejsc, w których czułam się tak dobrze i w których naprawdę chciałabym zamieszkać. Kiedy we wrześniu wyjeżdżałam stamtąd to płakałam jak głupia. Nie, ja nie płakałam, ja ryczałam. Szczerze mówiąc dzisiaj nie rozumiem, dlaczego w ogóle wróciłam. Bo miałam zarezerwowany samolot? So what?!
Jeśli zapytacie mnie dlaczego tak się czułam, powiem, że nie wiem. Jednych ciągnie do Ameryki Południowej, innych do Afryki, a mnie na Bliski Wschód. Skomplikowana historia, nieprzyjazne krajobrazy, przepyszne jedzenie, mili ludzie. No i kultura, tak bardzo odmienna od naszej, ale jednak nie tak odległa, bo historia Europy jest związana również z Żydami, a w mniejszym stopniu także z Arabami.
Czytaj moje inne wpisy z Izraela i Jordanii:
1. O ratowaniu życia, czyli odwodnienie na pustyni
2. Petra, skalne miasto w Jordanii
3. Pustynia Negew – największa przygoda w Izraelu
Spis treści
Bliski Wschód: miliony stereotypów
Kiedy mówimy Bliski Wschód myślimy „Izrael i Arabowo”. Rzadko kiedy wiemy coś więcej. Wydaje nam się, że kobiety są tam szykanowane, muszą zakrywać ciało (nawet na plaży), nie wolno tam pić alkoholu, wszyscy śpią w namiotach, a podróżują na wielbłądach. No i strzelają, wszędzie strzelają, a region ten trawi wojna i pożoga.
Po części takie myślenie jest prawdziwe, ale wciąż tyle jest stereotypów, że… chyba zaczynam być już zmęczona rozwiewaniem ich. Głównie dotyczą one właśnie kobiet, bezpieczeństwa i religii. Nie będę ukrywać, że nie rozumiemy kultury żydowskiej i arabskiej, bo są po prostu zupełnie różne od naszej, mimo że przecież Bliski Wschód nie leży daleko od Europy i obydwa regiony przez setki lat były ze sobą w pewien sposób związane.
Cesarstwo Rzymskie, wyprawy krzyżowe i pielgrzymki do Ziemi Świętej, muzułmanie na półwyspach Bałkańskim i Iberyjskim, Żydzi w Europie… Niesamowite, że mimo geograficznego zbliżenia, wielu długich epizodów w historii, Europa i Bliski Wschód kulturowo różnią się od siebie tak bardzo.
No i w to wszystko, w te różnice wskoczyłam ja. Blondynka, która mimo wszelkich starań nigdy nie ukryje się ze swoim wyglądem i będzie się wyróżniać na ulicy. Europejka, której rodzice nieświadomie nadali imię otwierające drzwi wielu domów i serc ludzi na Bliskim Wschodzie. Bo jak się okazało, Hana to imię żydowskie oraz arabskie (nota bene o pięknym znaczeniu – w kulturze żydowskiej oznacza 'łaskę’, a w arabskiej 'szczęście’). Kiedy mówię po arabsku Ana esmi Hanaa („Nazywam się Hana”) od razu na twarzach moich rozmówców pojawia się szeroki uśmiech. Jak to możliwe, że ta blondynka nosi arabskie imię?
To taka dygresja, ale wracając do pointy – nie rozumiemy tej kultury. A czego nie rozumiemy, zwykle nas przeraża.

Hana w Petrze w Jordanii
Europejka – najgorszy materiał na żonę
Kiedy ktoś mi mówi, że Arab zaproponował za żonę 40 wielbłądów to trochę powątpiewam. Albo ktoś sobie robi ze mnie jaja, albo to właśnie Arab robił sobie z niego jaja.
Dlaczego mówię, że ktoś sobie robi ze mnie jaja? Bo tekst w stylu „chciał mnie kupić za 40 wielbłądów” (panowie opowiadają „kupić moją żonę”) odbieram jako słaby żart. Taki naprawdę bardzo słaby. Kiedy Polacy zaczęli masowo jeździć na wakacje do Egiptu 10-15 lat temu, Arabowie faktycznie częściej oferowali takie rzeczy, pamiętam, sama słyszałam. Wtedy też Beduinki w Jordanii, kiedy widziały turystyki w spodniach, odwracały zgorszone wzrok.
Ale słuchajcie, świat poszedł naprzód. To znaczy, że wszędzie poszedł naprzód, nie tylko u nas. Serio, „chcieli cię kupić za wielbłąda” to tekst z brodą, już nie jest taki śmieszny. Arabowie też raczej nie są skłonni kupować potencjalne żony z Europy za wielbłądy, bo tak naprawdę żona Europejka to dla Araba skaranie boskie.
Społeczeństwa arabskie to społeczeństwa patriarchalne. Używam liczby mnogiej dlatego, że kraje arabskie różnią się od siebie nawzajem, tak jak Arabowie w tych krajach. Nie można wrzucać do jednego wora wszystkich arabskich kobiet. Ba, nawet w jednym kraju, jak np. w Jordanii, Arabki z innych regionów różnią się od siebie nawzajem.
Nie chcę tu rozpisywać się na temat arabskich kobiet czy społeczeństw (planuję na to inny wpis), ale powiem krótko – w arabskiej tradycji wspólną rzeczą jest fakt, że mężczyzna jest opiekunem kobiety. Często kobieta potrzebuje jego zgody na podjęcie pracy czy studiów. Oczywiście to nie jest tak, że nic nie może bez niego zrobić albo że mężczyzna zawsze zakazuje. Jordania i tak jest dość liberalna w swoim konserwatyzmie. Ale!
Tu właśnie pojawia się słowo „konserwatywny”. Społeczeństwa arabskie są konserwatywne. Opierają się na rodzinie, honorze, patriarchacie. Teraz wyobraźcie sobie, że Arab bierze za żonę wyzwoloną Europejkę. Kobietę, która jest przyzwyczajona do osiągania celów, podziału obowiązków domowych, realizowania się, robienia kariery, korzystania z życia towarzyskiego, podkreślania na zewnątrz swojego piękna, a nie ukrywania go. Nawet jeśli mąż-Arab będzie ją taką akceptował, to jego społeczeństwo nie. Ba, ono postrzega go z punktu widzenia tradycji i delikatnie mówiąc stanie się on w ich oczach… w Europie powiedzielibyśmy „pantoflarzem”. My z takiego określenia się śmiejemy, może trochę kpimy, ale dla Arabów jest to ogromny dyshonor, dosłowne zmiażdżenie jego pozycji, a co za tym idzie – ego.
Oczywiście bardzo to upraszczam, bo Arabowie od wielu lat mieszkający w Europie czy obracający się w tych bardziej liberalnych kręgach nie przywiązują aż takiej wagi do tradycji, ale mimo wszystko, pewnych wpajanych nam od dzieciństwa zasad nie będziemy w stanie wyplenić do końca życia.
Arab nie potrzebuje żony, która nie będzie umiała się wpasować w jego świat. (Kto oglądał film Biała Masajka wie mniej więcej o co chodzi, chociaż tam było o Masajach, nie o Arabach.) Więc nie warto za nią oferować 40 wielbłądów.
Dlatego kiedy dzisiaj ktoś mówi mi, że otrzymał taką ofertę to albo zmyśla, bo uważa, że ten tekst jest ciągle na fali (i chce poprawić swoje ego?), albo dał się wkręcić Arabowi. Tak czy tak, bardzo mnie to bawi.
Mnie nikt takich propozycji nie składał. Może dlatego, że widać po mnie, że nie umiałabym dać się zamknąć w złotej szejkowej klatce, może dlatego, że jestem już po prostu za stara, a może dlatego, że jestem za chuda i nie mam porządnych bioder do rodzenia synów. 😉
Macanki cacanki i wyznania miłości
Jak wspomniałam, pamiętam jednak propozycje zamążpójścia za 40 wielbłądów. Moja mama to słyszała w Egipcie w 2002 roku. Ja wtedy miałam 14 lat i „jedyne” co mnie spotkało to dość obleśne zaloty w Izraelu. Nie pamiętam czy mój lowelas był Żydem, Palestyńczykiem czy Arabem. Pamiętam za to, że wyciągnął mnie z kościoła podczas zwiedzania i zaczął całować po dłoni jednocześnie oferując swoje usługi jako przewodnik… Mama dała mu popalić i skończyło się love story. 😀
Tym razem nikt mnie tak nie adorował. Owszem, zdarzały się ciekawskie spojrzenia panów, w końcu – nie da się ukryć – mój wygląd jest dla nich dość egzotyczny. Czasem słyszę komplementy o jasnych włosach i oczach i nie ukrywam, to miłe. Z drugiej strony jednak w podróży może to być uciążliwe. No bo ile można się gapić?! Na szczęście na gapieniu się skończyło. Nie miałam nieprzyjemnych sytuacji z błądzącymi niby przypadkiem po moich krągłościach dłońmi.
Przez dwa miesiące nie doczekałam się też wyznań miłości i propozycji zamążpójścia. Chociaż nie, przepraszam. Jak byłam w Mea Szearim, ultraortodoksyjnej dzielnicy w Jerozolimie, zakochał się we mnie jeden Żyd. Sytuacja najpierw była zabawna, ale potem zaczęła mnie trochę przerażać.
Chodziłam sobie po dzielnicy i robiłam dyskretnie zdjęcia, kiedy nagle zatrzymał się obok mnie samochód i kierowca, rudy grubasek, zapytał mnie czy jestem turystką.
– Taaaak – odpowiedziałam niepewnie, bo nie wiedziałam czego on chce.
– To takie cudowne, że odwiedzasz naszą dzielnicę – Rudy Grubasek bardzo się ucieszył, chociaż dla mnie było to podejrzane. Mea Szearim słynie ze swojej niechęci do turystów, coś tu wyraźnie nie grało. – To bardzo miłe z Twojej strony. Chciałbym, żebyś mi opowiedziała jak Ci się tu podoba, może dasz się zaprosić na kawę?
Słysząc to jak zwykle pełna gracji i wdzięku zaczęłam głupkowato rechotać.
– Nieeee, wiesz, dziękuję, ale jestem już umówiona – ściemniłam. Nie wiem dlaczego, ale zwykle głupio się czuję kiedy mam powiedzieć, że po prostu nie mam ochoty, więc wymyślam jakieś historyjki.
– Ale prooooooszę, tylko jedna kawa! – Rudy Grubasek nie dawał za wygraną, a do tego brzmiał jak dziecko potulnie namawiające mamę na zakup nowej zabawki. – Teraz idę do synagogi, ale później możemy się spotkać. Znam jedną miłą kawiarnię… Prooooszęęęęę!
– Dziękuję, ale naprawdę nie mam czasu. Do widzenia! – odeszłam zastanawiając się jak smakuje koszerna kawa i jak się ją w ogóle robi.
Rudy Grubasek odjechał w przeciwną stronę, ale okazało się, że jego synagoga jest na końcu ulicy, którą spacerowałam i dosłownie wpadliśmy na siebie na skrzyżowaniu. Trzeba uciekać, pomyślałam, kiedy tylko go zobaczyłam, ale on uradowany szybko mnie dopadł.
– To przeznaczenie, że znowu się spotykamy! – krzyknął.
Na pewno, tym bardziej, że Mea Szearim to 5 ulic na krzyż.
– Naprawdę chciałbym wypić z Tobą kawę – oświadczył Rudy Grubasek. – Jesteś bardzo piękna.
– Yyyyyy… to bardzo miłe, ale naprawdę muszę już iść – próbowałam się ratować.
– Czy jesteś z żydowskiej rodziny?
– Nie.
– Wiesz, muszę ci coś powiedzieć – Rudy Grubasek zaczął czerwienić się na twarzy i rozglądać nerwowo czy nikt przypadkiem nie słyszy. – Jeszcze nigdy nikomu tego nie powiedziałem, żadnej kobiecie! Jesteś… bardzo… sexy.
Sam przed sobą się zawstydził wypowiadając ostatnie słowo. Przysięgam, nie wiedziałam co odpowiedzieć.
– Masz męża? – zapytał.
– Mam – powiedziałam.
– To nic, bo ja też mam żonę… Mogę cię pocałować?
– Nie!!!
– A chociaż przytulić…?
– Wydaje mi się, że jednak nie.
– Ojej, szkoda. Ale niech to spotkanie zostanie między nami, dobrze?
Dobrze, Rudy Grubasku, pomyślałam szkicując jednocześnie w głowie nowy wpis na bloga.
Kiedy dzisiaj o tym myślę, to cała sytuacja wydaje mi się dość zabawna. Chociaż wtedy była lekko przerażająca.

'bezpieczny’ strój do Mea Szearim
Jak kobieta z Europy powinna się ubierać na Bliskim Wschodzie
Prawda jest taka, że jadąc do Izraela i Jordanii musimy mieć świadomość, że w niektórych miejscach trzeba po prostu zapomnieć o europejskim stylu bycia i założyć na siebie coś skromniejszego, co zakryje ciało.
Piszę „w niektórych miejscach”, ponieważ świecki Izrael jest bardzo liberalnym krajem, a sposób ubierania się niereligijnych, młodych Żydówek nie różni się praktycznie niczym od naszego europejskiego sposobu noszenia się. I za to kocham ten kraj. Izraelczycy są ogólnie bardzo wyluzowani, mają bardzo fajne podejście do życia. Wieczorami ulice Tel Awiwu i Jerozolimy są pełne ludzi, w knajpach trudno jest znaleźć wolne miejsce. Jeśli chodzi o ubiór to letnia sukienka, szorty, jeansy, t-shirt… Żadnych ograniczeń.
Jednak kiedy wychodzimy do dzielnic arabskich lub miejsc świętych to trzeba ubrać się skromniej. Luźne spodnie lub długa spódnica i zakryte ramiona wystarczą. Ale w dzielnicach (a nawet miastach) ultraortodoksyjnych żydów, np. Mea Szearim w Jerozolimie lub Bnei Braku w Tel Awiwie, już panują inne zasady.
Przed wizytą w Mea Szearim ostrzegali mnie moi couchsurferzy z Jerozolimy. Tzn. sugerowali, żebym ubrała się skromnie i nie zapuszczała w dziwne alejki. Więc się ubrałam skromnie: długa sukienka i… sweter, który zakryje ramiona. Chociaż poszłam do Mea Szearim wcześnie rano to do godziny 10-tej było już 30 stopni. Drogie Panie, pamiętajcie, żeby nie zakładać tam spodni i t-shirtów. Tylko skromny, damski ubiór. Jeśli nie idziecie w towarzystwie mężczyzny to nie musicie zakrywać włosów (tylko mężatki je zakrywają). Inaczej możecie zostać wyproszone z dzielnicy (to najłagodniejsze potraktowanie), w najgorszym wypadku zostaniecie obrzucone jedzeniem lub nawet kamieniami bądź oplute. Kiedy wychodziłam z Mea Szearim właśnie wchodziła tam jedna parka turystów. Pani miała na sobie top i jeansowe rybaczki. I jestem bardzo ciekawa czy nikt jej tam nie zwrócił uwagi…
W Jordanii w miejscach mało turystycznych, w miejscach religijnych, na Wadi Rum i w Ammanie nosiłam luźną koszulę i luźne spodnie. Podczas kanioningu w Wadi Mujib oraz w Petrze pozwoliłam sobie na szorty i t-shirt.
W Akabie na bikini miałam koszulę. Wytrzymałam tam godzinę i uciekłam nad hotelowy basen. Niby to była plaża przyjazna turystom, ale czułam się za bardzo rozebrana… Następnego dnia przekroczyliśmy granicę i wypoczywaliśmy na plaży w Ejlacie. Tu nie było problemów, żeby wygrzewać się nad morzem w bikini. Już wspominałam – Izrael to naprawdę wyluzowany kraj.

skromne, ale luźne ubranie na zwiedzanie Jordanii
Blondynka z Europy a bezpieczeństwo w Jordanii i Izraelu
Ale czy można być wyluzowanym w kraju, gdzie na ulicach codziennie widać żołnierzy z karabinem na ramieniu? Czy w ogóle można czuć się bezpiecznie w świecie arabskim, kiedy w niemal każdym kraju naokoło strzelają? I czy w ogóle kobieta podróżująca solo (lub nawet z towarzyszem) może tam czuć się bezpiecznie?
Trzy razy TAK. Ja czułam się bardzo bezpiecznie. W Jordanii wszędzie było mi dobrze (oprócz tej nieszczęsnej plaży w Akabie, ale to przez ubiór), nigdzie nie czułam żadnego zagrożenia, ani ze strony ludzi (mam na myśli np. kradzieże albo wspomniane wcześniej macanki), ani ze strony jakichś radykalnych islamistów czy działań wojennych.
Jordania jest ogólnie krajem bezpiecznym jeśli chodzi o sytuację polityczną, co zawdzięcza działaniom pokojowym króla Abdullaha II. Sami Jordańczycy zresztą są bardzo z tego dumni. Nie raz moi rozmówcy podkreślali, że wszędzie dookoła coś się dzieje, a u nich spokój i jeszcze dają schronienie emigrantom, np. chrześcijańskim Arabom z Iraku czy uchodźcom z Syrii.
To prawda, można ich spotkać na ulicach Ammanu, ale nie rzucają się w oczy – nam ciężko jest rozróżnić jordańskiego Araba od irackiego Araba. A z Arabami z Iraku grałam w backgammona na ulicy, podczas spaceru nocą (bo Amman żyje nocą i wtedy również jest bardzo bezpieczny!). Bardzo miło to wspominam, chociaż nie mogliśmy się dogadać – ja po angielsku, oni po arabsku. Ale uśmiechaliśmy się, a to język całego świata.
W Izraelu natomiast też w całym kraju czułam się bardzo bezpiecznie. Na Wzgórzach Golan jeździłam sama autostopem, co prawda niewielkie odległości, ale jeździłam.
Ludzie wszędzie byli mili i pomocni.
A co do wojny?… Raz wieczorem obserwowaliśmy z naszego hostelu w Odem na Wzgórzach Golan atak rakietowy w Syrii. To znaczy, samych rakiet nie widzieliśmy. Po prostu nocne niebo nagle się rozjaśniło, raz, drugi, potem coś wybuchło, gdzieś daleko słychać było strzały, to było z 15 km od nas. 2 minuty i koniec.
Najgorzej czułam się we wspomnianej już Mea Szearim. Ultraortodoksyjni Żydzi nie są nastawieni przyjaźnie ani do turystów, ani do gojów ogólnie, ani do chrześcijan czy muzułmanów, ani do laickich Żydów, niewierzących. Chcesz iść do Mea Szearim? Idź sam lub z jedną osobą. Nie idźcie w grupie. Ubierzcie się skromnie. Nie wpychajcie się wszędzie z aparatem.

ultraortodoksyjna Mea Szearim
Jeśli nie zastosujecie tych zasad, w najlepszym razie ktoś zwróci wam uwagę i wyprosi z dzielnicy. W najgorszym obrzuci was jajkami czy pomidorami. Może też opluć. W 2002 r. pamiętam, że nawet małe dzieci pluły nam pod nogi. Zdarzają się latające butelki i kamienie, ale to rzadkość.
Ja byłam ubrana bardzo skromnie, ale czułam, że jestem tam intruzem. Nikt na mnie nie patrzył, nawet dzieci, które przecież zawsze są naturalne i takie niewinne, odwracały na siłę ode mnie wzrok, chociaż starałam się uśmiechem zachęcić je do zdjęcia. Byłam w Mea Szearim 2 godziny i czułam się tam bardzo nieswojo i niepewnie. Nie podobało mi się. Ale to było jedyne miejsce w całym kraju, gdzie czułam się źle.
Wizerunek Izraela i Jordanii cierpi przez to, co się dzieje w innych krajach. Dodatkowo, ponieważ zupełnie nie rozumiemy kultury żydowskiej i arabskiej, postrzegamy je przez jeszcze bardziej krzywdzące stereotypy. Często boimy się tego, czego nie znamy i nie rozumiemy. Ja mogę gadać, opowiadać, zarażać moją pasją do tego regionu. Ale dopóki się tego regionu nie odwiedzi samodzielnie, to moje gadanie zawsze będzie historyjką na dobranoc. Warto tam pojechać, żeby się przekonać jak cudowni są ludzie na Bliskim Wschodzie i że podróżująca tam kobieta z Europy, blondynka czy nie, wcale nie musi mieć pod górę!
Drogie Panie! Macie pytania lub chcecie wiedzieć więcej? Pytajcie w komentarzach na dole! Wszystko z przyjemnością wyjaśnię, wątpliwości chętnie rozwieję. A jeśli też byłaś w Izraelu i Jordanii, podziel się z innymi swoimi odczuciami o tych krajach!
Witaj Hanna czytałam twój opis o pobycie w Jordani podoba mi się obecnie mieszkam w Polsce ale moim marzeniem jest Jordania a dokładniej Amman mam tam cudownego przyjaciela który jest jordanczykiem w połowie Wielka Brytania poznaliśmy się na Badoo chciałabym go odwiedzić ale jakoś nie mogę przełamać bariery strachu myślę ze mi się uda..pozdrawiam 😉
Trzymam za Ciebie kciuki! Powodzenia! 🙂
Super tekst ! Właśnie przygotowuję się na wyjazd do Jordanii i bardzo mi pomogłaś 🙂 Oczywiście najgorszy dla mnie jest ubiór- mam nadzieję że temu podołałam pakując się i mnie nie zabiją wzrokiem. Na szczęście lecimy grupką gdzie więcej jest facetów więc może i spojrzeń dzięki temu będzie mniej
Miło mi, że mogłam pomóc. 🙂 Pozdrawiam 🙂
Haniu, super artykuł. Zamierzam lecieć do Jordanii na Boże Narodzenie aż do sylwestra. Czy wiesz może, jak w tym czasie z dostępnością miejsc doz wiedzania jak np Petra? Czy któreś są w tym okresie niedostępne? Wiem, że z pogodą może być rożnie, deszczowo ale trudno 😉
Hej! Dostępność miejsc zależy od pogody, więc trzeba sprawdzać na bieżąco. 🙂
Dziękuje że podzieliłaś się z nami swoimi wrażeniami.Bardzo przydatny artykuł.
Proszę powiedz mi , bo właśnie się wybieram do Izraela jak jest z toaleta. Czy są dostępne ile kosztują
Aniu, toalety są dostępne, Izrael to bardzo rozwinięty kraj… Ale nie pamiętam niestety ile kosztują, to już trzeba sprawdzić na miejscu. Pozdrawiam!
Bardzo fajny artykuł. Ja również mogłabym zamieszkać w Izraelu. A ponieważ wyglądam bardzo podobnie do jego mieszkanek, spotykałam się głównie ze zdziwieniem, że nie rozumiem hebrajskiego 😉 Z gorszym traktowaniem, a w zasadzie oszustwem, spotkałam się tylko w palestyńskiej knajpce. I to dlatego, że zostałam wzięta za Żydówkę. Na szczęście interwencja mojego towarzysza rozwiązała sprawę.
Uwielbiam Izrael, klimat, kulturę, serdeczność ludzi począwszy od sąsiadów w samolocie. Wręczyli nam kartkę ze swoim adresem i telefonem, w razie jakichkolwiek problemów w ich kraju.
Dziękuję za informacje. Za trzy dni wyjeżdżam z mężem do Izraela na wycieczkę objazdową. Niepokoi mnie tylko temperatura niska jaka teraz tam jest.
No cóż, Izrael też ma swoją zimę 🙂 Chcecie na narty to jeźdzcie na północ, chcecie się poopalać to jedźcie na południe. 🙂
Witam, bardzo fajny i przydatny wpis! Zachęca do odwiedzin krajów, o których niestety nie mówi się zbyt dobrze, a są podobno cudowne! Niedługo będę wybierać się na weekend do Tel Aviv do znajomych. Rowniez ostatnio dosyć poważnie zastanawiam się aby wyjechać do Izraela na wolontariat dla lekarzy na miesiąc albo dłużej, oczywiście zadecyduje o tym po pierwszej wizycie ale coś czuje, że tak się stanie i obawiam się, że mogę zakochać się w tym kraju 😉
PS. Pytanie do Pamela, mam szczerą nadzieję, że uda Ci się ją przeczytać. Chciałabym się dowiedzieć coś więcej odnośnie wyjazdu do Izraela i pracy tam w zawodzie, jakie są wymagania aby dostać zgodę pracy i czy w ogóle jest szansa na to dla kogoś z zagranicy, kto nie ma rodziny z Izraela. Proszę o kontakt, nie ukrywam, że bardzo mi na tym zależy, a nie mam do kogo się z moimi pytaniami zwrócić.
Pozdrawiam 😉
Witam.
Odnośnie bezpieczeństwa,w Izraelu i Jordani. Mamy dwie córki w wieku 20 i 18 lat.Czulismy się bardzo bezpiecznie w Jordani a Izrael to już inna sprawa w Eliacie panuje totalny luz kobiety w skąpym bikini nikomu nic nie przeszkadza.Bardzo polecam wszystkim.Cel na ten rok Jordanią już trzeci raz tym razem Wadi Rum.Zatrzymujemy się w Tala Bay(w jednym z hoteli)super miejsce wypadowe.Pozdrawiam Artur
A jak wygląda ubiór turysty -mężczyzny, który chce odwiedzić Mea Szeraim? Są jakieś restrykcje, długie spodnie itp? + Jak odbierane jest tam robienie zdjęć/ kręcenie filmów?
Mężczyźni muszą mieć długie spodnie i koszule zakrywające łokcie. Raczej nie polecam robienia tam filmów i dyskretnie z robieniem zdjęć, nieprzychylnie na to patrzą…
A jak jest z ubiorem w hotelach??też trzeba się trzymać wersji skromniejszej czy już luz i swoboda??
i mam pytanie co do szabatu-czy w dni szabatu w hotelu spodziewać się odmiennego posiłku??może lepiej coś zakupić wcześniej??akurat w dniu szabatu będę też na lotnisku w Tel Awiwie czy w związku z tym mam się przygotować na jakieś niespodzianki??
PS.rewelacyjny blog!!
W Izraelu? W Izraelu wszędzie można się ubierać luźno i swobodnie, oprócz religijnych miejsc. 🙂 Szabat raczej ogranicza się do ograniczonego transportu publicznego, nie do hoteli. Nie wiem jak będzie z lotniskiem, ale powinno działać normalnie – ale lepiej sprawdź wcześniej.
PS. Dziękuję! 🙂
Dziękuję za ciekawy artykuł. „Grzebie” w internecie i szukam info na temat bezpieczeństwa własnie kobiet i dzieci. Mam dwie dziewczynki 6 letnie i mamy w planie wyjazd do Izraela w grudniu. Niestety mama nastraszyła mnie, że ja blondynka i dziewczynki blondynki nie będą bezpieczne………..
A ile razy Mama była w Izraelu? 😀 Nic z tych rzeczy, blondynki to nie jest jakiś ewenement w Izraelu biorąc pod uwagę imigrację kilkudziesięciu tysięcy Rosjan w latach 90. właśnie do Izraela. 😉
Jestem pół polka pół izraelka, żyłam pierwsze 18lat w izraelu (wyjechałam studiować medycynę w Warszawie i jak skończę to tam wrócę) i wszystko co napisałaś jest 100% prawdą 😃😃 Cieszy to moją duszę, w szczególności ze względu na dużą propagandę anty żydowską na polskich portalach 👍👍 tak trzymać
Bardzo ciekawa relacja, dla mnie bardzo pomocna, szczególnie ż za 3 tyg. lecę do Jerozolimy.
Niestety mi się dzisiaj publiczna macanka przydarzyła w Ammanie… Szliśmy sobie z mężem do cytadeli, gdy jakiś kilkunastoletni chłopak chciał nam koniecznie wskazać drogę. Zaraz znów nas zatrzymał pytając o imiona. Później chciał ze mną zdjęcie. Gdy ustawiliśmy się do fotografii, złapał mnie za tyłek… Natychmiast zabrałam jego rękę, ale zrobił to znowu! W końcu przytrzymałam tę jego rękę wyżej na siłę chyba nieco go drapiąc, ochrzaniliśmy go za takie zachowanie, ale nic sobie z tego nie zrobił. Od razu nawet i zdjęcia nie chciał… Ale poza tą sytuacją ludzie są niesamowicie mili, pomocni i ciekawi przybyszów. Aczkolwiek sama chyba nie chciałabym tu podróżować 🙂
Monika, dzięki za komentarz! Niestety, wszędzie trafią się jakieś szumowiny…
Moje wielkie marzenie!!! Mam rodzinę w Izraelu i od dziecka byłam, nadal jestem zafascynowana tym krajem 😀 W końcu tam pojadę, wierzę w to 😉
Powiedz mi, po Jordanii przemieszczalas sie sama?
Ja troche boje sie trasy pomiedzy lotniskiem, à hôtelem. Od Ammanu do Morza Martwego bedzie jakies 70 km. Jesli przylece pozno, moge miec problem z przejazdem. Co bys mi doradzila jako srodek lokomocji?
Z lotniska do hotelu brałabym jednak taksówkę, jeśli przylot ma być późno. Lotnisko jest trochę na pustyni :/
Super tekst. Ja mysle poleciec do Jordanii za jakies 3 tygodnie. W planach Morze Martwe. Jedna rzecz, ktorej nie rorumiem to sprawa oplat za wjazd, wyjazd… Gdzie i jak? Nie chce mi sie bladzic i szukac biur. Czy na lotnisku mozna te sprawe zalatwic?
Ale chodzi o wjazd nad Morze Martwe? Proste, wejście na teren resortu jest płatne, więc uiszcza się to na miejscu przy wejściu 🙂 pływanie poza resortami jest trochę niebezpieczne, poza tym trudno znaleźć takie miejsce, więc nie polecam 🙂
Historie ze spódnicami i zakrywaniem włosów są raczej mocno przesadzone. Byłam w Mea Szearim w spodniach, nie zakryłam włosów. Podobnie jak cała rzesza turystek razem ze mną. Nikogo z mieszkańców to nie obchodziło, zajmowali sie po prostu sobą.
Myślę, że miałyście po prostu szczęście. Za pierwszym razem kiedy byłam w Mea She’arim to mieszkańcy pluli na nas tylko dlatego, że tam byliśmy.
Hej, bardzo ciekawy blog i przydatne rady 🙂
razem z koleżanką wybieramy się też niedługo do Izraela. Zaczynamy podróż w Eilat i później planujemy autobusami przemieszczać się w stronę Jerozolimy i Tel Aviv. Czy możemy być spokojne o swoje bezpieczeństwo? I o ten sposób podróżowania? Trochę się właśnie obawiamy tej całej wyprawy 😉 . Pozdrawiam:)
Hej! Dzięki za miłe słowa 🙂 Ja jeździłam autobusami po całym Izraelu i czułam się spokojnie i bezpiecznie 🙂 Zawsze trzeba być ostrożnym, ale Izrael naprawdę nie jest tak niebiezpiecznym krajem jak się wszystkim wydaje 😉 Pozdrawiam również!
Haniu
Przede wszystkim fajnie, że się tym wszystkim dzielisz. I nie tylko wrażeniami, ale i informacjami praktycznymi (których właśnie szukam). Jeszcze do niedawna mówiłam, że Izrael w ogóle mnie nie interesuje, głownie przez zamachy. A teraz już planuje wyjazd z mężem i 8-letnim synem na Boże Narodzenie 🙂 Jak myślisz, czy nie będziemy mieli problemów w dni świąteczne z transportem i jedzeniem. Wiadomo, że mieszkają tam wyznawcy kilku religii, ale wolę zapytać. My będziemy lecieli do Eljat. Chcemy zobaczyć Jerozolimę i Morze Martwe. Na razie czytam i planuję. Czy lotnisko w Eljat jest jeszcze w centrum czy już poza miastem? Pytam ze względu na transport do centrum.
Hej, lotnisko w Ejlacie jest w centrum, ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak będzie tam z transportem i jedzeniem w Boże Narodzenie, tym bardziej, że 25 grudnia w tym roku wypada Chanuka, ale Ejlat jest bardziej wyluzowany jeśli chodzi o kwestie świąt. Na pewno możecie wtedy spodziewać się wyższych cen w hotelach.
Witaj Hana,
w maju lub wrześniu 2017 będę w Izraelu (najprawdopodobniej w Jerozolimie) na miesiąc jako wolontariusz…jakieś wskazówki, słowa wsparcia, rady?
Pozdrawiam,
Sylwia
Powiem po prostu: jedź z otwartą głową i akceptuj ten kraj takim jakim jest! 🙂 Mam nadzieję, że Ci się spodoba! 🙂
Bardzo mnie zainteresowałaś tymi regionami świata i tak sobie myślę, że chętnie pojadę do Jordanii czy Izraela. Tylko prawdopodobnie, z uwagi na moje plany na przyszły rok, prędko się to nie stanie. Zabawna historia z Rudym Grubaskiem i tym, że my Europejki jesteśmy słabym materiałem na żonę. Faktycznie, ciężko byłoby nam się dogadać, a społeczeństwo nie akceptowałoby tak wyzwolonej kobiety, jaką jest przeciętna Polka czy Hiszpanka. Całkiem inaczej niż na Filipinach, z których ostatnio wróciłam. Tam wszyscy chcieli mnie wydać za mąż. A jak się jest białym facetem to już w ogóle szał – każda Filipinka się za tobą ogląda 😛
Świetny tekst, czekam na więcej o podobnej tematyce!
Dzięki Kinga! 🙂
Tak to już jest, że człowiek odnajduje swoje miejsce na ziemi. Może zjechać ich wiele, ale przychodzi ten moment, kiedy mówi sobie: to jest to.
Na pytanie dlaczego? odpowiada: bo tak właśnie czuje. To wystarczy
Hmmm ja mam chyba inne skojarzenia z Bliskim Wschodem, bo przede wszystkim, gdy o nim myślę, to widzę skały, mało zieleni i piasek. A to, czego nie widzę, ale sobie wyobrażam, to upał. Także w sumie nie są to najgorsze skojarzenia i powiem szczerze, że chciałabym kiedyś odwiedzić Izrael oraz Jordanię.
A co do kupowani kobiet za wielbłądy – znajomy, kiedy prosił swojego przyszłego teścia o rękę jego córki, to zawiózł mu „w darze” 40 Cameli, bo teściu lubił te konkretne papierosy 😉
Hanna a ja Ci życzę szybkiego powrotu na Bliski Wschód. I nie rycz już więcej!! Żaden Arab nie będzie chciał oddać swoich 40 wielbłądów za opuchnięta od płaczu babę ;-)pozdrawiam!
Piszesz, że chciałabyś tam zamieszkać. To oznacza, że ten rejon świata sprawia, że czujesz się tam obłędnie dobrze. Tak myślę. Ja zawsze będąc gdzieś w podróży zastanawiam się czy mogłabym tam zamieszkać. Adaś wspominał o przeprowadzce do Meksyku…
Nie mogę zamieszkać nigdzie. Sam fakt mieszkania gdzieś napawa mnie lękiem. Podróżuje i uwielbiam zmieniać swoje otoczenie. Odpoczywać chwilę w domu (na Dolnym Śląsku) i ruszać dalej. Obawiam się, że zbyt mocno kocham świat aby móc wybrać sobie jedno miejsce do życia 🙂
Tak samo jak Ty odbieram te miejsca, co prawda podróżowałam po Izraelu i Palestynie z moim „wielkim” mężem 😉 ale ani przez chwilę nie czułam się zagrożona ani z powodu ludzi ani policji czy wojska z bronią. Nikt nigdy nie chciał kupować mnie za trzodę ani za szekle, jedynie zrobić sobie zdjęcie ze względy na moje białe wtedy włosy.
Nasz arabski znajomy mówi, (to co napisałaś), że Europejska żona to wielki kłopot! 😀
Fajny artykuł napisałaś, szczególnie ten fragment o tych 40 wielbłądach 🙂 Sama często słyszę takie opowieści, może często to złe słowo – zdarza mi się słyszeć 😛 Ale i tak bardzo fajnie to opisałaś, dzięki za relację 🙂
Pozdrawiam Malwina
To ja dziękuję za komentarz! 🙂 Pozdrawiam również 🙂