Dla wszystkich, którzy są ciekawi jak zaoszczędzić na podróżowaniu po jednym z najdroższych krajów Europy dziś mamy kilka porad praktycznych.

Najtaniej, najszybciej i najbezpieczniej – podróżować autostopem.

Najtaniej

Nie ma co się oszukiwać – podróżowanie po krajach skandynawskich do najtańszych nie należy, ale jest wiele sposobów, żeby uczynić je w miarę tanim. Trzeba tylko trochę pokombinować 😉

Jeśli chodzi o transport publiczny – w Laponii kursują jedynie autobusy (pociągi ze względu na srogą zimę nie mają racji bytu, a o samolotach mówić nie będziemy, bo miało być tanio). Są dwie linie: Gold Line i Eskelisen Lapin Linjat. Cenowo opiszę je już wkrótce, ale wspomnę tylko, że z Rovaniemi do Inari bilet w jedną stronę dla osoby dorosłej kosztuje prawie 50 euro, a z Inari na Nordkapp kolejne 72 euro.

My zrobiliśmy stopem ok. 600 km, więc zaoszczędziliśmy ok. 320 euro w sumie. Chcę jeszcze podkreślić, że obliczając koszty wyjazdu braliśmy pod uwagę TYLKO podróżowanie autobusami, a dlaczego to już wyjaśniam.

Najszybciej 

W przewodniku (i kilku innych źródłach) wyczytaliśmy, że podróżowanie stopem może zajmować dużo czasu ze względu na mały ruch na drogach. Stwierdziliśmy więc, że jeśli mamy przez 3 dni nic nie złapać, to już lepiej wsiąść w ten autobus i nie tracić czasu (który i tak był ograniczony).

Tak naprawdę podróżowanie stopem po Laponii jest najszybsze i najwolniejsze jednocześnie. Nasze spostrzeżenia:

– najszybciej łapie się stopa mając ładnie na kartce napisane dokąd jedziemy. Dla autostopowych weteranów może to być banał, ale my w ten sposób podróżowaliśmy tak naprawdę po raz pierwszy. Warto przed wyjazdem zaopatrzyć się w blok, a nawet dwa i markery;

– najszybciej ktoś się po nas zatrzyma, gdy staniemy przy parkingu albo przystanku autobusowym. Finowie jeżdżą bardzo przepisowo i nie zatrzymają się na poboczu, chyba że to będzie awaryjna sytuacja. Autostop zdecydowanie nie jest awaryjną sytuacją;

– najszybciej łapie się stopa w stronę Rovaniemi, a nie na północ. Tam kierują się studenci, osoby wracające z odwiedzin u rodziny, wszelkie ciężarówki, ludzie, którzy muszą coś załatwić itp.;

– najszybciej łapie się oczywiście na głównych drogach, np. Rovaniemi – Ivalo, ponieważ tam jest największy ruch. To wcale nie znaczy, że wszyscy kierowcy jadą tam gdzie wy i po prostu nie chcą się zatrzymać. Raczej wygląda to tak, że oni jadą do domu, który jest 2 km za miastem, a my stoimy dalej i czekamy… Oczywiście na mniej uczęszczanych drogach też jest to możliwe. Zajmuje więcej czasu, ale jest dużo bardziej opłacalne – o tym za chwilę.

Najbezpieczniej

Autostop w Skandynawii jest bardzo bezpiecznym sposobem podróżowania. Przede wszystkim ludzie tam nauczeni są sobie nawzajem pomagać, gdyż inaczej nikt w tych surowych warunkach by nie przeżył. Ponadto nawet jeśli nikt się nie zatrzyma, możemy iść przenocować gdzieś w lesie, gdzie i tak nikt nie będzie nas zaczepiał, bo nawet nie wie, że tam jesteśmy. My robiliśmy tak kilkakrotnie, ale o tym następnym razem.

Powrót do Rovaniemi

Na koniec jeszcze przytoczę nasze krótkie przygody z autostopem i trasy, jakie udało nam się zrobić.

1. Napapiiri – Sodankylä: po odwiedzinach u św. Mikołaja przyszedł czas na dalszą podróż do Inari, ale tego wieczoru już nikt nie chciał się zatrzymać. Rozbiliśmy namiot za stacją benzynową i kontynuowaliśmy łapanie z samego rana. Zatrzymał się pilot samolotów wojskowych, który latał w Finlandii, Niemczech i USA i ma 6 mercedesów, bo on lubi mercedesy. Zostawił nas na przystanku za Sodankylą i tam już wsiedliśmy w autobus i ruszyliśmy dalej na północ. 100 km, 50 euro.

2. Rezerwat Kevo – Inari: tą trasę zrobiliśmy po wyjściu z rezerwatu Kevo. Zanim doszliśmy do przystanku, Seba machnął na pierwszy samochód, ale kobieta jechała z dzieckiem i zapakowanym tylnym siedzeniem, więc nie bardzo mogła nas zabrać. Ale miło, że w ogóle się zatrzymała. Doszliśmy więc do przystanku i tam czekaliśmy na następną okazję. Ponieważ mieliśmy wynająć chatkę w Inari z Markusem, którego poznaliśmy na szlaku, umawialiśmy się gdzie się spotkamy, a w tym czasie Sebastian łapał stopa. Facet, który się zatrzymał stwierdził, że właściwie może zabrać ze sobą 3 osoby i tak pojechaliśmy razem do Inari. Kolejne 100 km, 50 euro.

3. Inari – Lemmenjoki: tu było trochę gorzej. Mało kto tak naprawdę jeździ do Lemmenjoki. Autobusów za bardzo nie ma (jest szkolny, ale nie w tym czasie, kiedy my chcieliśmy jechać), a kurs w jedną stronę taksówką kosztuje ok. 60 euro. Pierwszego dnia nic nie złapaliśmy więc sobie szliśmy, i szliśmy, i szliśmy, dalej tylko machając na przejeżdżające samochody (wtedy jeszcze nie załapaliśmy tego z przystankami). W efekcie po ok. 5 km poszliśmy nad rzekę, gdzie było miejsce na ognisko, drewutnia i toalety, i tam rozbiliśmy sobie namiot. Następnego dnia po 20 minutach zatrzymał się… poszukiwacz złota, który jechał właśnie do Lemmenjoki (bo tam panuje gorączka złota ;)). W sumie z Inari do Lemmenjoki, jest niecałe 50 km, ale za tą taksówkę 60 euro, więc mimo, że łapaliśmy 2 dni to i tak było to najbardziej opłacalne.

4. Lemmenjoki – Inari: droga powrotna poszła dużo sprawniej. Po wyjściu z parku na parkingu podeszliśmy do pierwszego lepszego samochodu i zapytaliśmy, czy panowie jadą do Inari i mogą zabrać dwie osoby. „Tak, wskakujcie” i już byliśmy w drodze powrotnej. Znów 50 km, znów 60 euro.

5. Inari – Ivalo: tak naprawdę chcieliśmy jechać do Rovaniemi, ale nikt się nie zatrzymywał, więc napisaliśmy „Ivalo”. Podwiozły nas dwie studentki, jedna wracała do Rovaniemi, a druga do Oulu, ale robiły postój na noc u znajomych w Ivalo (jechały aż z Utsjoki, czyli od granicy z Norwegią, prawie 150 km).

6. Ivalo – Saariselkä: w Saariselce jest jedno z wejść do Parku Narodowego Urho K. Kekkonena i podrzuciła nas tam pani, która na przyczepie wiozła ogromny ponton. Ponieważ nie mówiła za dobrze po angielsku, dała nam ulotkę z której wynikało, że organizują oni rafting i inne spływy w tym parku. Bajer, fajnie by było kiedyś spróbować, ale teraz wracaliśmy do Rovaniemi.

7. Saariselkä – Rovaniemi: nie ma co ukrywać, ale tym razem nasze miejsce do łapania nie było najlepsze – droga szybkiego ruchu, odcinek z przystankiem między dwoma zakrętami… Już myśleliśmy, że będziemy tu nocować (dochodziła godzina 21, zaczynało się ściemniać i bardzo ochładzać), kiedy nagle jakiś facet w samochodzie dostawczym minął nas, bacznie wpatrując się w naszą kartkę, po czym zawrócił, przyjrzał się, że mamy napisane „Rovaniemi” i zabrał nas ze sobą. Za ten wyczyn dostał od nas piwo 😀 W sumie z Inari do Rovaniemi jest 345 km, więc jakby nie było 100 euro do przodu.

Jeszcze opowiem o sympatycznej trójce Niemców, których spotkaliśmy w Lemmenjoki. Także łapali w Inari stopa do Rovaniemi, ale stali na skrzyżowaniu. Podeszliśmy do nich, powiedzieliśmy, żeby poszli na przystanek i daliśmy kartkę, żeby napisali sobie „Rovaniemi”. Kiedy odwróciliśmy się, żeby sprawdzić czy są już na tym przystanku… akurat zatrzymał się na nim samochód i zabrał ich ze sobą 🙂

Przed wyjazdem do Finlandii zaopatrzyliśmy się w pocztówki z Warszawy i wręczaliśmy je wszystkim, którzy nas podwozili. Nawet nie spodziewałam się tak radosnych reakcji z ich strony, ale stwierdzam teraz, że to bardzo trafiony pomysł i szczerze polecam go wszystkim autostopowiczom. [Tylko miejcie te pocztówki pod ręką, bo kiedy szukacie ich w plecaku, wszyscy myślą, że chcecie im zapłacić i próbują uciec :D]

Czy tędy coś jeździ?

Halo… Niech nas ktoś zabierze…