Z dawien dawna obiecany krótki spacer po akwarium. Warunki trochę ciężkie do robienia zdjęć (baaaaaaardzo ciemno), ale coś tam udało mi się przywieźć.
Jakie jest samo akwarium z architektonicznego punktu widzenia? Beznadziejne. Duża bezpłciowa hala w samym środku portu. To niestety jest bolączka Genui – brak pomysłu. Wszystko tak chaotycznie i byle jak. Przy wejściu do tej nijakiej hali kupuję bilet (19 euro!!! Mój portfel będzie mi to wypominał przez najbliższy tydzień…) i wchodzę do środka. Akurat zaczęło lać, rychło w czas.
W środku też fajnie. Przestronne, wygodne korytarze, napisy po angielsku, dużo informacji zarówno o gatunkach, które można tutaj podziwiać, jak i wymarłych. Naprawdę świetna robota. Ale ciągle z tyłu głowy brzmi taki głos, że jestem przecież w akwarium…
Jeszcze wyjaśnię Wam mój stosunek do takich miejsc. Nie szłam tam z nastawienie, że zobaczę takie świetne zwierzaki co sobie w kółko pływają. Raczej byłam po prostu ciekawa. Nauka mnie interesuje, nie ważne czy to biologia czy geografia. Doceniam wartość naukową tego typu miejsc, ale nie popieram przetrzymywania zwierząt w zamknięciu. Ale wielu z tych gatunków pewnie nigdy nie miałabym okazji zobaczyć na wolności…

manat afrykański
Np. taki właśnie manat. Występuje w płytkich wodach przybrzeżnych Afryki Zachodniej. Podobno nocą żeruje na polach ryżowych. Żeby go zobaczyć musiałabym pewnie kilka dni z rzędu siedzieć w polu gdzieś w Senegalu albo Gwinei Bissau. A tak przynajmniej miałam okazję zobaczyć jak dwa manaty dają sobie czułego buziaka.
Oczywiście, jak sobie pewnie zdajecie sprawę, nie fotografowałam wszystkiego co się rusza. Widziałam rybę piłę, pingwiny, legwany i wiele wiele innych. Rozczarowało mnie tylko to, że nie było rekina młota…
Ciekawe, czy takie rozgwiazdy też czują, że są w zamknięciu. Właśnie – czy rozgwiazdy czują?
Ten uśmiech właśnie jest przekleństwem delfinów. Wiecie, że delfiny na wolności dziennie przepływają ok. 16 km? Żadne akwarium, delfinarium, oceanarium czy cokolwiek innego nie są w stanie zapewnić im tyle ruchu ile potrzebują. Za to trenerzy rzucają rybkę, delfiny podskakują, kręcą się, pływają na ogonie, a rodzicie z dziećmi biją brawo, bo przecież te delfiny są takie szczęśliwe! Tak, robią dobrą minę do złej gry – bo innej nie potrafią.
Przyznam, że lubię patrzeć na rozgwiazdy. Niby się nie rusza, a po chwili jest w zupełnie innym miejscu.
Meduzy też lubię. Obserwować. Chociaż podobno je się je w Tajlandii, może więc kiedyś spróbuję. Nie, że to jest mój priorytet, ale trzeba poszerzać horyzonty.
Mimo wszystko akwarium w Genui zrobiło na mnie duże wrażenie. Chyba nigdy nie widziałam tylu gatunków żyjątek morskich w jednym miejscu. Drogo, bo drogo, w końcu 80 pln za wejście to nie są małe pieniądze… Ale ja od początku miałam przeznaczoną tę sumę właśnie na akwarium. Jeszcze w Polsce wiedziałam, że chcę je zobaczyć. I uważam, że warto. Więc jak będziecie w Genui to rozważcie to koniecznie (szczególnie, gdy będzie padać!) 😉