Święty Mikołaj, ten prawdziwy, żyje w Laponii w Finlandii. Złożyliśmy mu krótką wizytę, dosłownie 5-minutową, bo Mikołaj pracuje tylko do 18… 😀 Ale i tak było fajnie. 😀
Święty Mikołaj istnieje i kropka. Niestety, muszę wam zmartwić – Mikołaj wcale nie mieszka na biegunie, ale w swojej własnej wiosce. Położona jest w Napapiiri – 8 km na północ od Rovaniemi. Urocze, komercyjne miejsce, gdzie można spotkać wielu Japończyków, Niemców, Włochów, Hiszpanów i Polaków.
Cała wioska składa się z kilku budynków: pawilonów sklepowych, oficjalnej poczty św. Mikołaja no i oczywiście samego urzędu św. Mikołaja. A przed urzędem ciągnie się wymalowana na ziemi linia z napisem Arctic Circle 66° 33′ 44″. Żeby dodatkowo wprawić wszystkich w świąteczny nastrój, z głośników płyną kolędy. I tak oto rozbijaliśmy namiot po drugiej stronie ulicy nucąc wesoło Jingle Bells i Cichą Noc. To naprawdę magiczne miejsce, pełne miłości i radości.
Na poczcie można wysłać list/pocztówkę do znajomych ze specjalnym mikołajowym stemplem. Są dwie skrzynki pocztowe: dzisiejsza, czyli kartki zostaną wysłane od razu po ostemplowaniu, i świąteczna – kartki dojdą do adresata dopiero na Boże Narodzenie. W ciągu roku na pocztę trafia ok. 700.000 listów od dzieci z całego świata, a najwięcej z Wielkiej Brytanii, Włoch, Polski :), Finlandii i Francji.
Na stronie internetowej Mikołaja można też do niego napisać, albo zamówić list, który zostanie dostarczony tuż przed świętami. Wyobrażacie sobie miny najmłodszych domowników, kiedy pod choinką znajdują oryginalny list od św. Mikołaja? Rany, robię się coraz bardziej sentymentalna 😀
Wracając do tematu: w sklepach można kupić pamiątki i prezenty, żadna nowość, ale (gratka dla wszystkich ubolewających nad brakiem stempli w paszportach w krajach UE) w informacji turystycznej można za 50 eurocentów dostać do paszportu stempel z koła podbiegunowego! 😀
W urzędzie św. Mikołaja wesoły elf spytał nas skąd jesteśmy. Radośnie odpowiedzieliśmy, że z Polski, po czym weszliśmy w długi korytarz idący wokół ogromnego wahadła. Zwalnia ono bieg Ziemi w bożonarodzeniową noc, więc Mikołaj ma czas odwiedzić wszystkie dzieci na świecie. Jakie to piękne 🙂
Święty Mikołaj mówi po… polsku?
Kiedy weszliśmy do sali, w której przesiaduje św. Mikołaj, poczuliśmy się trochę onieśmieleni 😀 Był ogromny (jego udo jak 3 moje), miał długą kręconą siwą brodę i… mówił po polsku! „Dzień dobry, jak się macie?”, „Kiedy się spotkamy?”, „Tak, tak, w Boże Narodzenie!”, „Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło” – ponieważ mówił całkiem płynnie i z dobrym akcentem pomyśleliśmy, że to pewnie Polak pojechał na zarobek 😀 Tak naprawdę skubany nauczył się podstawowych zwrotów w kliku językach i czaruje ludzi.
Siedliśmy koło niego, kiedy elf w czerwonej czapeczce zrobił nam zdjęcia, rozśmieszając nas przy tym zieloną piszczącą piłeczką, ale największy i najszczerszy uśmiech na twarzy wywołuje mikołajowe Ho, ho, ho! 😀 Pożegnaliśmy się grzecznie i przy wyjściu inny wesoły elf poinformował nas, że zdjęcie… kosztuje bagatela 25 euro. No, Mikołaju, widać, że masz łeb do interesów, bo który rodzic nie kupi dziecku takiej wspaniałej pamiątki? (Muszę przyznać, że postanowiłam, że wrócę tam za kilka lat ze swoimi pociechami! :D) Tak czy tak, nam było trochę szkoda pieniędzy, więc zdjęcia z Mikołajem nie mamy.
A tak w ogóle to skąd św. Mikołaj w Finlandii, skoro historyczny święty Mikołaj był biskupem z Turcji?
Akurat na to składa się wiele czynników. Zacznijmy od początku.
Święty Mikołaj: historia prawdziwa
W języku fińskim Święty Mikołaj to Joulupukki i trzeba podkreślić, że w wolnym tłumaczeniu znaczy to po prostu koza przesilenia zimowego. No teraz jesteśmy chyba jeszcze bardziej w lesie niż przed chwilą…
W czasach przedchrześcijańskich kozy związane były z nordyckim bogiem Thorem. Ciągnęły po niebie jego rydwan, a jednocześnie zapewniały mu wyżywienie, gdyż Thor zabijał je i zjadał, a następnie wskrzeszał swoim młotem o dźwięcznej nazwie Mjöllnir. Pierwotnie koza przesilenia zimowego była ohydnym demonem, który straszył dzieci. W czasach chrystianizacji Skandynawii zaczęto wierzyć, że jest to niewidzialna istota, która przychodzi przed Bożym Narodzeniem, aby upewnić się, że przygotowania do świąt przebiegają prawidłowo (ach, ta propaganda Kościoła).
Teraz musimy na chwilę przenieść się do Wielkiej Brytanii czasów wiktoriańskich, gdzie wierzono w Ojca Bożego Narodzenia – dobrego i radosnego ducha świąt nie mającego jednak nic wspólnego z dawaniem prezentów i dziećmi. Zaczęto wtedy go utożsamiać ze św. Mikołajem z Miry. Według tradycji znany był on ze swoich hojnych prezentów dla ubogich, więc ta miłosierna cecha przeszła na Ojca Bożego Narodzenia i zaczęła być kopiowana przez inne kultury Europy.
Wracając do Finlandii – w XIX wieku stało się popularne, że ktoś z rodziny przebierał się za kozę przesilenia zimowego i w tym stroju wręczał prezenty domownikom. Pod koniec wieku tradycyjna koza została zastąpiona na wzór Europy Zachodniej istotą ludzką przynoszącą prezenty, choć nazwa Joulupukki pozostała.
Oficjalnie Joulupukki mieszka na górze Korvatunturi (Góra Ucha). Wymyślił tak spiker radiowy Markus Rautio, który w swoim popularnym wśród najmłodszych słuchowisku Godzina dla dzieci z wujkiem Markusem powiedział, że na Korvatunturi Joulupukki najlepiej słyszy, czy dzieci są grzeczne i słuchają rodziców i dzięki temu wie, czy może dać im prezenty.
W latach 50. XX wieku Joulupukki zaczął przyjeżdżać do dzieci w Rovaniemi. W sąsiedniej wiosce Napapiiri odwiedziła go jako pierwsza oficjalna turystka Eleanor Roosevelt, żona prezydenta USA Franklina D. Roosevelta. W latach 80. podróże do Rovaniemi były tak częste, że zdecydowano się na wybudowanie wioski Świętego Mikołaja w miejscu, gdzie odwiedziła go Pierwsza Dama Stanów Zjednoczonych.
Święty Mikołaj Przebywa tam wraz z żoną i elfami, które tak naprawdę nie wiadomo skąd się wzięły – tradycyjnie pomocnikami Joulupukki były tonttu, czyli ludzie niewielkiego wzrostu. Zapewne największy wpływ na to miała komercjalizacja. I chociaż trudno z nią walczyć w dzisiejszych czasach, oryginalny Joulupukki nie wygląda jak Santa Claus z reklamy Coca-Coli, ale nosi długi płaszcz. No dobra, przejął trochę kolor czerwony. Ale nie lata swoimi saniami po niebie, tak jak Santa Claus, ale jeździ nimi po ziemi jak na normalnego Joulupukkiego przystało!
PS. Jako ciekawostkę na zakończenie powiem, że twórca wizerunku św. Mikołaja z Coca-Coli Haddon Sundblom był… synem fińskich emigrantów. Wszystkie drogi prowadzą do Joulupukkiego.