Drogie Panie, pamiętajcie, że jesteście bydłem hodowlanym, którego jedynym celem w życiu jest rodzenie dzieci. A jeśli tych dzieci jeszcze nie macie, to jesteście co najmniej dziwne.
Przyznaję, podróżuję sporo. W tym roku właściwie jak zaczęłam jeździć 2. marca to w domu byłam najdłużej 2 tygodnie. Taką pracę sobie wybrałam i tej decyzji nie żałuję, muszę rozkręcić firmę, nikt za mnie tego nie zrobi, prawda?
No, ale jak to? 27 lat na karku, mężatka, jak to jest możliwe, że ja jeszcze nie mam dziecka? Na pewno wszystko przez te podróże!
Kilka tygodni temu na jednej z wycieczek, którą pilotowałam, podchodzi do mnie kobitka i zagaduje o moją pracę, po czym pyta:
– Jak pani teraz ma sezon na wyjazdy, to co pani robi w pozostałą część roku? Przecież jakoś trzeba się utrzymać…
– Mam sezon na inne wyjazdy.
– Ale to tak cały czas pani jeździ?
– No, w tym roku tak się zdarzyło.
– Ale to bardzo ciężko tak chyba?
– Ciężko? Nie, ja uwielbiam swoją pracę i sprawia mi ona mnóstwo satysfakcji. Są oczywiście lepsze i gorsze momenty, ale…
– Nie, nie, mi chodzi raczej o to, że to ciężko pogodzić z macierzyństwem.
– Na razie nie martwię się tym, bo nie mam jeszcze dzieci… – odpowiadam chłodno.
– No właśnie, ja rozumiem, pani nie może mieć dzieci, bo nie ma kiedy, bo pani ciągle nie ma w domu… – kobitka wypowiada te słowa z wielką troską, trochę ze zdziwieniem, ale bardziej do siebie niż do mnie, więc staram się zmienić temat. Łatwo to nie przyszło, bo moja troskliwa interlokutorka strasznie przejmowała się tym, że ja nie mam dzieci, i kontynuowała temat tak długo, że w pewnym momencie musiałam po prostu zacząć jej unikać.
Jeszcze wcześniej zupełnie inna osoba (szczerze mówiąc, to w tym roku średnio raz na tydzień słyszę pytania o dzieci) na innej wycieczce próbowała mnie przekonać (oczywiście nikt ją o to nie prosił) jakie macierzyństwo jest cudowne, że każda kobieta potrzebuje mieć dziecko, no i jak bardzo nadaje to sens jej życiu.
Tak więc pamiętajcie, drogie Panie, jeśli Wasze życie jest pełne pasji, jeśli czujecie, że wreszcie jesteście we właściwym miejscu i kochacie to, co robicie, bo robicie to, co kochacie, to i tak w Waszym życiu nie ma sensu, jeśli nie macie dzieci.
Piszę to trochę zgryźliwie. Wiecie czemu?
Bo mnie to cholernie denerwuje!
Denerwuje mnie takie podejście w stylu „masz 27 lat, powinnaś już mieć dziecko, bo będzie za późno”, „jak będziesz tyle jeździć, to na pewno nie będziesz mieć dzieci”, „każda kobieta POWINNA mieć dziecko”.
Każda osoba, która pyta mnie o plany związane z macierzyństwem i wyraża troskę z tym związaną, podchodzi do życia bardzo prostolinijnie – jesteś kobietą, masz rodzić dzieci. Nic innego się nie liczy.
Żadna z tych pań nie pomyślała, że może ja nie mogę mieć dzieci? Albo nie mam z kim? Albo za co mam je utrzymać? Takie pytania nigdy nie padły. Za to było mnóstwo pytań, wątpliwości i scenariuszy o macierzyństwie w kontekście podróży.
Żeby było jasne – ja chcę mieć dzieci, tylko jeszcze nie teraz. Trochę z egoizmu, ale takie pozytywnego. Kto nie słyszał o pozytywnym egoizmie temu wytłumaczę, że chodzi o to, aby realizować swoje pragnienia, żeby być szczęśliwą żoną i matką, a nie sfrustrowaną jędzą. Najgorsza rzecz jaką mogłabym powiedzieć mojemu dziecku to „przez Ciebie musiałam zrezygnować z…”. To byłaby moja największa porażka.
Mam firmę, którą muszę rozkręcić, żeby mieć za co to dziecko utrzymać. Nie, nie mogę przejść na lepiej i regularnie płatny etat. Dlatego, że już raz próbowałam pracy na etacie, to nie jest praca dla mnie (tak jak nie każdy powinien być nauczycielem), a po roku monotonii byłam sfrustrowana tak bardzo poczuciem tkwienia w miejscu, że odbiło się to na moim życiu prywatnym.
– Dla dziecka byś się poświęciła, wierz mi – takie zapewnienia też słyszałam.
Nie jestem tego taka pewna. Uważam, że nie ma nic bardziej uwłaczającego od sprawiania sobie bólu, żeby zadowolić innych. Poza tym jaka to ma być lekcja dla tego dziecka? „Rezygnuj z siebie, żeby spełnić oczekiwania społeczeństwa”? Serio?
Ale właściwie dlaczego ja się tłumaczę? Z czego? Z tego, że mam prawo sama decydować o swoim życiu, o tym kiedy, gdzie, z kim i czy w ogóle chcę mieć dziecko?
Ja chcę mieć dzieci i też z dziećmi chcę podróżować, pokazać im ten wspaniały świat, który ja teraz odkrywam. I na ten temat też zwykle padają ciekawe pytania, a nawet scenariusze: będziesz miała dzieci to będziesz musiała zostać w domu; dzieci nie są zdolne do podróżowania w tropikalne klimaty / do spędzenia długich godzin w drodze czy co tam jeszcze przyjdzie do głowy. A ja znam mnóstwo osób, które udowadniają, że się da.
Mam wrażenie, że w oczach moich rozmówczyń kobieta żyje tylko po to, żeby urodzić, jak bydło przeznaczone do rozrodu, a potem wszystko temu dziecku poświęcić, od ust sobie odjąć, zapracowywać się na śmierć, zapomnieć o swoich własnych potrzebach, żeby tylko nieba mu przybliżyć. Podróżujesz, to jesteś zła i wyrodna, bo przez to jeszcze tych dzieci nie masz.
Wszystkiemu winna jesteś tylko Ty. O facetach jakoś w kontekście macierzyństwa się zapomina, o zdrowiu oraz warunkach na utrzymanie i wychowanie dzieci również. Jesteś kobietą, masz rodzić i koniec.
Szczerze mówiąc, już mi się nie chce tego słuchać. Ale nie chcę też niemiło odpowiadać „ej, weź się zainteresuj swoim życiem, a jak nie to serial jakiś obejrzyj”, żeby nie użyć wulgarnego słowa na „s”. Chyba już nawet wytworzyłam w sobie taki pancerz znudzenia i olewania i za bardzo nie wdaję się w dyskusję o macierzyństwie. Zaczęłam stosować taki trochę wisimityzm, a nawet mamtowdupizm, kiedy tylko ktoś zaczyna temat.
Bo chyba to jest jedyne wyjście w naszym konserwatywnym społeczeństwie. Nie przejmuj się tym, co gadają inni i rób swoje. Najgorsze co może być to ulec społecznej presji.
A Wy, Panie i Panowie, co myślicie?
PS. Temat zupełnie przypadkiem mi się zbiegł z durną kampanią Fundacji Mama i Tata, która chyba jeszcze bardziej uwłacza i stereotypizuje kobiety niż moje rozmówczynie.
Trudny temat, zgadzam się, że stereotypy to nic dobrego.
Czasami mam tylko wrażenie, że ludzie zatracają świadomość tego co dziecku jest tak naprawdę potrzebne. Mówi się, że nie czas na dzieci bo nie mamy warunków. Kiedyś ludzie, żyli dużo biedniej i nie było takich problemów. A za wychowanie odpowiedzialne jest co ma się w sercu i w głowie. Są też takie przypadki gdzie posiadanie dzieci jest odkładane a później kiedy zapada decyzja okazuję się, że jest problem aby zajść w ciążę.
Każdy powinien postępować według swoich zasad i systemu wartości a stereotypy powinno się używać w dowcipach?. Pozdrawiam
To nie tylko problem macierzyństwa i podróży. Ja mam dzieci już dorosłe a i tak spotykam się z komentarzami ,że babie na stare lata w głowie się poprzewracało i ciągle chce gdzieś jeździć. Powinnam siedzieć w domu i dbać o wszystkich dookoła. Konsekwentna realizacja swoich marzeń postrzegana jest jako coś dziwnego. Realizujcie swoje marzenia bo później pojawiają się różne przeszkody i zaczynamy żałować, że nie zrobiliśmy tego wcześniej.;)
Autorko bardzo fajny tekst.Dokladnie sie ze wszystkim zgadzam.Mnie w kolko pytaja- kiedy dziecko, kiedy ,kiedy?A gdy tlumacze,ze jeszcze z mezem nie chcemy, ze podrozujemy, spelniamy nasze pasje, jestesmy szczesliwi i nie chcemy tego zmieniac to zauwazylam ze w swych pytaniach sa coraz badziej natretni i bezszczelni.Kazdy ma prawo decydowac o swoim zyciu i nie musi sie nikomu z niczego tlumaczyc.Takie pytania sa jak najbardziej nie na miejscu i naruszaja prywatnosc.Ja nie umialabym zapytac kogos wprost:To co, kiedy zrobicie sobie dziecko?
Aniu, dziękuję za komentarz. Zgadzam się z Tobą w 100% 🙂
Cześć wszystkim. Prawda jest taka że najlepszy wiek dla kobiety by mieć dziecko to okres najlepiej przed 30stką (na pierwsze chociaż) . Pan Aleksander Doba ( ten co opłynął oceany) stwierdził że większość podróżników to skrajni egoiści… Nie chodzi tylko o samo posiadanie dzieci ale o stworzenie stabilnych dla nich warunków – czyli miejsca które zna i lubi, przyjaciół których zna a ich przyjazn moze mu pomóc w dalszym życiu – jednym słowem stabilność i normalność. Niestety przez karierę rodziców (czasem dzieci) zawodową wiele dzieci miało spieprzone życie – bo sie kilka razy przeprowadzali a nie każde było super otwarte na wieczne nowości. Niestety działa to tak że takie osoby dość trudno nawiązują BLISKIE i głębokie relacje. jest to efekt skakania z kwiatka na kwiatek( niestety). Nakazywanie komuś by miał dziecko jest nie odpowiednie , co gorsza może tylko pogłębić niechęć do posiadania potomstwa. Niestety ciągłe pobyty w trasie z dziecmi ( nie koniecznie survival ) powodują że człowiek musi mieć istnie wojskową musztre by wszystko ogarnąć – stały kontakt z lekarzem , być może urzędami , szkołą etc. Z wiekiem coraz trudniej tez o stały związek bo przecież jeszcze tyle przed nami do odkrycia….Jeżeli jest z tego dobry grosz chociaż to i tak pół biedy. Podróżować trzeba – najlepiej z ukochaną osobą – bo gdy światła już zgasną po 30stce okaże się ze ma sie wiele wspomnień głównie z samym sobą i całym swiatem co sie raz na jakis czas odezwie. Dlatego może warto nie rzeygnować z podróżowania ale zmienić z czasem jego formę. Niestety coraz więcej jest ludzi którzy nie chcą za nic oddać swojej wolności , stanąć w miejscu na chwile….ale jakto…ja? DUUUŻE EGO mówi że jak się stanie to już sie może nigdzie nie wyjedzie , tak czy inaczej poczucie rozżalenia jest nieuniknione. O ile pan T.Halik podróżował z dziećmi o tyle p. cejrowski juz nie dlatego nie ma u mnie wysokiej noty. Nie mamy wpojone – masz mieć dzieci , ale gdyby tak każdy miał wyrąbane na ten temat (chyba ze chory) to nie byłoby nas – ziemian… Ok. temat rzeka – rozpisałem sie, zwiedziłem wszystkie kontnenty i na każdym z nich miałem kobiety, miałem srednio fajną prace ale dawala mi kase na jezdzenie po swiecie. nic juz nie umiem próćz tego – wędrówko ucieczka…moge byc trupem za życia jak james bond w blasku i garniaku choc zdeformowany duchowo ( jak on zresztą , co to ukrywa w drinkach swoją tęsknotę za normalnością). teraz sie zatrzymałem bo chce zalozyć rodzinę . nie jeżdzę nigdzie i dłuuugo mi zajęło odnalezienie sie w nowej roli – przynajmniej do odwołania. może jeszcze nie jest za późno moze pociąg nie odjechał – ten najważniejszy. Droga autorko – proszę cię….jeździj , baw się , oglądaj swiat, zachwycaj sie, pokazuj go innym , raź innych swoją pasją i radością , prowadz bloga , bądź obiektywna w poglądach miedzy liberałami a tradycjonalistami i życzę ci abys całe życie prowadziła z usmiechem na twarzy bez kamieni myślowych…Proszę cie tylko o jedno – nie musisz skonczyć jak cała horda kobit ( i kolesi) w kapeluszu , okularach z pieskiem i winem w ręku skaczących od klubu do klubu w imię wyluzowania. pamiętaj o czasie który jest ograniczony. na wszystko jest miejsce – a podróże to jedna z najlepszych najbardziej niezwyklych rzeczy jakie mozna wykonywac na swiecie. ale wszystko kosztuje. pozdrawiam.
bardzo ciekawy blog. Natomiast jakos nie przemawia do mnie ten tekst. I co z tego że pytają, czy ma to podłoże wścibskie jak piszą internautki, czy z troski. Nie rozumiem oburzenia kobiet, kobietek i wyemancypowanych dam o proste pytania. Zauwazam że w naszym współczesnym świecie nie mozna o nic pytac bo to wkurza, narusza moją przestrzeń.To taki własny poglad , który wykształcił sie na podstawie obserwacji i doświadczenia jako ta co ciagle była i jest pytana .
Pozdrawiam i życze dalszych tak owocnych podrózy … 🙂
Oj, od razu, że nie można pytać bo to wkurza. Każdy może pytać i każdy może się oburzać. 🙂 Pozdrawiam również! 🙂
A ja mam pytanie tak z ciekawości – napisałaś, że jesteś mężatką. Twój mąż podróżuje z Tobą?
Podróżował. Teraz mieszkam za granicą 🙂
I jak się Wam tak żyje na odległość? A właściwie jemu? (bo temu kto „zostaje” zawsze trudniej)
Cóż, mieliśmy inne priorytety życiowe, więc nasze drogi się rozeszły. Ale ważne, że wszyscy są szczęśliwi 🙂
Świetny i mądry tekst 🙂 Nic dodać, nic ująć 🙂
Młoda jesteś! Ja mieszkam w miejscu, w którym oficjalnie przed wszystkimi musimy grać z chłopakiem małżeństwo, bo inaczej nie daliby nam nawet razem mieszkać. Tu pytają: „Macie JUŻ dzieci?”, a my odpowiadamy „JESZCZE nie”. Mam 29 lat (serio? :O), czuję się na co najmniej kilka mniej, a o dziecku nie myślę nawet w kontekście kilku najbliższych lat, o ile w ogóle. Jak do końca wieku rozpłodowego zdania nie zmienię, a potem się nagle we mnie obudzi instynkt macierzyński to adoptuję!
ALE, nie sądziłam, że w Polsce też tak to po staremu ciągle wygląda.
Niestety, ciągle właśnie tak po staremu to wygląda, a przynajmniej w większości, choć coraz częściej spotykam się z bardziej otwartym podejściem. Dzięki za komentarz! 🙂
Cytując: Zaangażowanie jest tam, gdzie są słowa „bardzo chcę”, a poświęcenie jest tam, gdzie jest słowo „bardzo muszę”. Istnieje bardzo duża różnica między tymi słowami i między życiem zaangażowanym, a życiem poświęcanym.
W się w życiu dzieciom jest największą krzywdą jaką można im wyrządzić. Takie dzieci czują się niekochane, niedoceniane, a brak poczucia własnej wartości ciągnie się za nimi przez całe życie. Fajnie mieć dzieci, ale nic na siłę. Jeśli się ma dzieci, bo „tak wypada” (ostatnio coraz częściej) to lepiej ich w ogóle nie mieć.
Bardzo mądre słowa!
Jeżeli ktoś kiedyś mnie tak potraktuje to zaśmieje mu się w twarz. Jakim prawem w ogóle? Czasami mam wrażenie, że inni mówią takie rzeczy z zazdrości. Sami by chcieli podróżować, robic cos pasjonującego czy rozkręcać swoj biznes, ale brak im wiary.
To faktycznie może być jeden z powodów takiego gadania 😉
Pamietam te czasy.. I pytania.. Kiedy bedą dzieci? Moja niezmienna odpowiedź: w czwartek. Po trzeciej próbie – pytań brak 😉
Trzymaj się Haniu i podróżuj.. Udomowić sie zdążysz, jesli będziesz chciała oczywiście.
Pozdrawiam z Rygi, do której przyjechałam z rodzina i dzieciakami 🙂 ps. urodziłam pierwsze dziecko mając 33 a nie 27..
Czyli jest dla mnie nadzieja! 😉 dzięki za komentarz! 🙂
Moim zdaniem wystarczającym wytłumaczeniem na brak dzieci, jest brak chęci posiadania dzieci. Podobnie jak Ty, kocham podróżować, kocham moją pracę i moje czasochłonne pasje. Po prostu… nie widzę siebie jako matki…i co w tym złego? Mało jest ludzi na świecie? Przecież nie grozi nam wyginięcie, żeby rozmnażanie się było aż tak kluczowe.
A w ramach organizacji charytatywnej w której działam, daję z siebie więcej światu niż nie jedna rodzina wraz z potomstwem razem wzięta.
O, i bardzo dobrze powiedziane! Jasno i na temat 🙂
Ja też mam ten sam problem… Jestem w tym samym wieku co Ty i ciągle zadają mi pytania: kiedy ślub? Kiedy dzieci? itp. Powiem szczerze, że jak to słyszę to krew się we mnie gotuje i szlag jasny trafia… Niekiedy nawet agresor mi się włącza 🙂 No bo przecież jestem już w takim wieku, że trzeba mieć męża i co najmniej dwójkę dzieciaków, bo wszystkie koleżanki/kuzynki już to maja za sobą… A ja tak jak Ty, chcę cieszyć się z życia i wykorzystać najlepszy okres w życiu na podróżowanie i rozwijanie pasji 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
P.S. Świetny blog! 🙂
Dzięki wielkie za komentarz i miłe słowa! 🙂 Najlepiej po prostu nie przejmować się tym gadaniem i robić swoje 🙂 Pozdrawiam!
Haniu trzymaj sie. Rzeczywiscie takim pytaniom o dzieci brak delikatnosci. Czasami zyczliwe osoby katuja nimi biedne kobiety, ktore staraja sie o dzieci i im nie wychodzi (co jeszcze poglebia ich rozpacz). Pozdrawiam serdecznie Beata
Ja na szczęście jednym uchem wpuszczam, a drugim wypuszczam 🙂 Pozdrawiam również! 🙂
Pozdrawiam jako bezdzietna 27-latka na etacie też wciąż słysząca podobne pytania…
I choć chcę mieć dzieci, to naprawdę nie wiem, dlaczego wszyscy muszą mi przypominać, „że już powinnam”. Wcześniej słyszałam „znajdź sobie kogoś”. Zawsze ktoś lepiej wie czego nam w życiu trzeba.
Albo zawsze komuś nudzi się za bardzo, żeby pilnować własnego nosa! 😉 Pozdrawiam!
„Chodzi o to, aby realizować swoje pragnienia, żeby być szczęśliwą żoną i matką, a nie sfrustrowaną jędzą.” Hania, nie mydl ludziom oczu, Ty jesteś jędzą! Być może szczęśliwą, ale jednak jędzą 😀
Ale ja się pod tymi Twoimi przekonaniami podpisuję, choć mnie tam nikt do macierzyństwa nie namawia. Myślę, że dla mojego otoczenia zaskakujący jest fakt, że zdecydowałam się na małżeństwo 😀
No, musiałaś to o tej jędzy na głos powiedzieć? 😀
Ja tam chciałabym mieć dziecko, podróżowalibyśmy sobie razem:)
Ja z moim dzieckiem też, tylko jeszcze nie teraz 😀
Dużo kontrowersji ostatnio wokól tego tematu, nie? 🙂
U mnie był spokój, ale calkiem niedawno się zaczęło i, szczególnie od mojej mamy, słyszę, że jak to tak, kolejna przeprowadzka (i to jeszcze Afryka, olaboga!), że niedługo będę musiała pomyśleć o jakiejś rodzinie, bo przecież przed 30 trzeba urodzić dziecko… Kiedy ja dziecka wcale rodzić nie chcę, bo nie uważam, żeby trzeba było na ten świat sprowadzać kolejne skoro jest tyle maluchów, które już tu są i też potrzebują mamy. To po pierwsze. A po drugie, nie rozumiem dlaczego miałabym cokolwiek poświęcać, bo, jak sama napisałaś, uważam to za najgorszy z możliwych przykładów.
Na wszystko jest w życiu czas 🙂
Właśnie! U mnie po prostu jeszcze ten czas nie nadszedł 🙂
Bardzo trudny temat. Bardzo drażliwy. Bardzo prywatny. Z tym ostatnim trudno się niektórym „dobrym ciociom” pogodzić. To absolutnie niczyja sprawa czy i kiedy masz dziecko.
Wytrwałości i dyplomacji w takich tematach:):):) Powodzenia!!!
Dzięki! 🙂
Ja również mam 27 lat, jestem w stałym związku, mam umowę o pracę. NIE MA TYGODNIA bym nie słyszała pytania o dzieci czy o ślub. Strasznie mnie to denerwuje.. żeby jeszcze chodziło tu o troskę..NIE, to zwykła wścibska ciekawość – tylko po to by 'Grażyny’ i 'Bożeny’ miały o czym pogadać przy papierosku czy na przerwie. Moja kuzynka pracuje w Niemczech.. jest 30 letnią singielką – tam nikt z buciorami w jej życie nie wchodzi..nikt nie zadaje takich osobistych pytań. Wydaje mi się że jest to typowo polski problem. Tylko tutaj ludzie roszczą sobie jakieś dziwne prawa do oceny czyjegoś życia, motywacji, postępowania. Jeśli działasz nieszablonowo – zawsze jesteś narażony na niezrozumienie. Całe szczęście powoli się to zmienia..ale przed nami jeszcze daleka droga.
Chyba faktycznie coś w tym jest. Więcej, jeśli działasz nieszablonowo to nie tylko jesteś narażony na niezrozumienie, ale i na napiętnowanie! Niech więc to się zmienia szybciej! 😉
Kampania o której piszesz była zupełnie nietrafiona. Sprawa mieć czy nie mieć dziecka, w jakim wieku, lub w jakiej ilości sztuk tych dzieci powinna być sprawą tylko i wyłącznie matki i ojca.
Jedni do 30 r.ż. imprezują, inni się kształcą, inni podróżują.
Ty odhaczysz sobie „ZDĄŻYŁAM zostać mamą” jak uznasz, że jest na to odpowiedni czas. Nic na siłę 😉
Pozdrawiam Haniu!
Dzięki! 🙂
Tak, te same myśli i słowa w moje głowie. O ile ja tak dużo nie jeżdżę, to brak dzieci (mam 29 lat) zdaje się być nienaturalny, egoistyczny i wygodnicki dla każdego obok. Zgadzam się z podejściem, że dziecko powinno być nie na zamówienie, ale z takich chęci i miłości. Tylko wtedy jest szansa, by szczęśliwe było i ono i mama (rodzice). A to, że z dzieckiem podróżować się da zamierzam sprawdzić sama, żeby tak jak i Ty (planujesz) zaprzeczyć stereotypom. Miłego dnia i mniej „zachęcających” do dzieci wokoło, bo już najgorsze to mieć dziecko na zamówienie…
Dokładnie! 🙂 Dzięki za komentarz i wszystkiego dobrego! 🙂