Piszę ten post z hotelu pod lotniskiem w Kuala Lumpur. Mam tutaj 20-godzinną przesiadkę w podróży ze Sri Lanki na Filipiny i na początku zakładałam, że pozwiedzam trochę stolicę Malezji.
Tak samo jak plan na początku był taki, że ostatni tydzień na Sri Lance spędzę na plaży i w lesie deszczowym Sinharaja, bo tam mnie jeszcze nie było.
Ale plan spalił na panewce. W połowie września rozdrapałam nogę, w ranę wdało się zakażenie i musiałam iść do lekarza. Ten przepisał mi antybiotyk i wszystko byłoby pięknie, gdyby rana się dosłownie nie otworzyła. Serio, miałam na wierzchu żywe mięso wielkości centymetr na centymetr, które goiło się przez kilka dni. Nie było mowy o jakiejkolwiek plaży, piasku czy słonej wodzie w oceanie. Ba, nie było nawet mowy o tym, żeby ruszyć się z hostelu, a co dopiero z Kolombo!
I przez to nawet nie mam zdjęć z września, żeby wrzucić tu do wpisu, więc macie trochę sierpniowych. 😛
Teraz na szczęście rana się zasklepiła, ale mam na niej dość duży strup. Poza tym jest ona w takim miejscu, że utrudnia mi chodzenie, a bardzo zależy mi, żeby zagoiła się w miarę porządnie do 15 października, więc staram się jej nie uszkodzić i nie otworzyć ponownie.
Więc zamiast Kuala wybrałam hotel na 6 godzin, gdzie porządnie się wyśpię między lotami, wezmę (o losie, wreszcie gorący!) prysznic i w normalnych warunkach oczyszczę ranę. Nie, lotniskowa toaleta się do tego zupełnie nie nadaje.
I trochę się na siebie wkurzyłam. Bo zamiast spędzić więcej czasu na zrobienie jakichś fajnych rzeczy na początku miesiąca, to ja zasiedziałam się w hostelu. Ok, było fajnie, ludzie spoko (pozytywem jest mnóstwo gości z Polski!!!), ale jednak mogłam wyskoczyć na te 2-3 dni gdzieś, gdzie mnie jeszcze nie było. A tu dupa, skupiłam się na pracy przed kompem, planowałam zrobić coś nowego na koniec miesiąca i nie wyszło. Niby jestem w podróży, ale jednak we wrześniu w tej podróży w ogóle nie byłam. Robiłam to samo co w Polsce przed podróżą, tylko w tropikach.
Tym bardziej jestem wściekła, bo moja praca przed kompem nie przyniosła spodziewanych efektów. Wrzesień trochę dał ciała, a ja mu w tym pomogłam.
I mogę się wściekać, ale to nic nie da, bo wrzesień przeszedł do historii. Nie ma co rozpamiętywać tego co było, bo tego się już nie zmieni. Ale mogę to potraktować jako lekcję i pamiętać, żeby każdego tygodnia mojej podróży robić coś nowego, coś niesamowitego. Zwiedzać, poznawać, próbować.
Szczególnie, że moja wielka blizna na nodze będzie mi przypominać, żeby korzystać z życia już teraz, a nie odkładać na później!
A co do pracy – cóż, to chyba tak jak na etacie, są okresy lepsze i gorsze. Może to być dla mnie bardziej stresujące, bo nie mam regularnej wypłaty, a moja pensja zależy od efektów mojej pracy. Więc jak nie ma efektów to nie ma kasy, za to jest perspektywa śmierci głodowej i stres. 😉
Ciekawe jest to, że nie ważne gdzie jesteśmy na świecie i z jakiego kraju pochodzimy, ale zawsze stresujemy się pieniędzmi. Tak samo w Polsce pracując na etacie, jak i na Filipinach podczas wymarzonej podróży dookoła świata. Wszyscy, czy to lokalni, czy to ekspaci. Pieniądz rządzi światem i jesteśmy od niego uzależnieni.
Ale na pewno nie warto uzależniać od nich swojego szczęścia. Pieniądz to rzecz nabyta, raz jest, a raz go nie ma. A kiedy go nie ma, trzeba dalej robić swoje i po prostu przeczekać gorszy okres.
Moja Mama powtarza, żeby zawsze myśleć pozytywnie. Życie jest wtedy łatwiejsze, a poza tym kiedy wierzysz w to co robisz, wszechświat nagle pomaga ci i podrzuca niesamowite okazje. I nagle wiele rzeczy się udaje. Po prostu ciągle myśl pozytywnie!
Plany na październik?
W dniach 13-16 października będę uczestniczyła w TBEX, czyli Travel Blog Exchange. Jest to event dla profesjonalnych blogerów podróżniczych, co dla mnie oznacza wejście na zupełnie inny, wyższy poziom.
TBEX to wydarzenie, które pozwala nie tylko poznać blogerów z całego świata, ale także nawiązać kontakty biznesowe z lokalnymi firmami (często dużymi jak np. linie lotnicze albo sieci hotelowe czy touroperatorzy). Poza tym organizowanie są też różne panele tematyczne, które są po prostu szansą do zdobycia nowej wiedzy. Na przykład jeden z paneli, który interesuje mnie najbardziej, bo zostaję w tej części świata dłużej, to „Wyzwania i szanse blogowania w Azji/na Pacyfiku”. Planuję wyciągnąć z TBEXu jak najwięcej, bo przed wyjazdem z Polski wiedziałam, że chcę, żeby mój blog był moim sposobem na życie.
Poza tym od razu po TBEXie biorę udział w press tripie (dlatego zależy mi, żeby moja rana się zagoiła) – lecę na Mindanao, wyspę na południu Filipin, gdzie mamy zorganizowany (ja i inni blogerzy) rafting i wejście na wulkan. A ponieważ chcę w swoim blogowaniu skupiać się na aktywnych podróżach, to ten wyjazd jest dla mnie idealny. 😉
A poza tym? Chcę oczywiście odkryć co nieco Manili i Luzon, największej wyspy, np. w sobotę jedziemy ze znajomymi z hostelu na Taal, czyli najmniejszy wulkan świata. 😉
Czuję, że październik będzie lepszy od września. Już mam wiele planów, a rana się goi ładnie, więc nie zamierzam utknąć w hostelu. Chociaż tutaj właśnie pracuję, więc inaczej też się nie da. 😉 Ale szczerze mówiąc Z Hostel to jeden z najfajniejszych hosteli, w jakich miałam okazję się zatrzymać, więc cieszę się, że zespół chciał, żebym do nich dołączyła. 🙂
###
Wrzesień pokazał, że podróżowanie to nie tylko jednorożce i tęcze. To nie polega na tym, że siedzisz sobie spokojnie i nagle niesamowite wrażenia i doświadczenia spadają na Ciebie z nieba. Musisz szczęściu trochę pomóc.
Tak naprawdę to jest trochę jak bycie w domu – jeśli chcesz przeżyć coś nowego, musisz to sobie po prostu zorganizować. Za dużo czasu spędzałam przed komputerem we wrześniu. W październiku planuję więc ograniczyć pracę, czyli pracować mniej, ale bardziej efektywnie, a część czasu w mojej podróży na pełen etat poświęcić na odkrywanie Filipin.
Blizna będzie przypominać, żeby nie odkładać planów na później i jestem naprawdę zdeterminowana, żeby osiągnąć swój cel. Będę myśleć pozytywnie. Kolejny miesiąc będzie dużo lepszy. Już ja się o to postaram!
Tak się cieszę, że trafiłam na Twojego bloga! Wróciłam z miesięcznego pobytu we Włoszech (ah miesiąc, co to jest! – ale dla mnie dość sporo jak na pierwszy raz :D) I po powrocie czulam się tak źle, nie mogłam się odnaleźć (w czerwcu skończyłam studia) – co dalej robić? Gdzie podążać, którą drogę wybrać? Czasu już cofnąć nie mogę, a jak się nie uda – i tu nadeszły czarne myśli i poczucie beznadziei. I wtedy trafiam na ten post, odzyskuję siły i jasność umysłu. Dziękuję! Nie ma co sie zamartwiać i trzeba myślec pozytywnie!
Powodzenia w podróży i pisz dalej!
Będzie dobrze, trzymam kciuki! 🙂
Pani Aniu, gdzieś wyczytałam, że w tej części świata np w Tajlandii i krajach sąsiednich bardzo niskie są koszty utrzymania. Ponoć seniorzy również z Polski chętnie wyjeżdżają tam na kilka miesięcy w roku, wynajmują mieszkania, tam wypoczywają i zwiedzają różne kraje. Swobodnie można zmieścić się nawet w kosztach na poziomie polskich średnich emerytur. Emerytury wpływają na ich konto, więc mają stałe zasilanie finansowe. Sądzę, że są osoby, które zajmują się takimi usługami dla seniorów. Może Pani coś wie na ten temat? A może podjęłaby się Pani organizacji takich wyjazdów i pobytu na miejscu. Byłoby miło wypoczywać w dobrym okresie pod względem klimatycznym, gdzieś tam daleko w egzotycznym kraju. Chyba rozmarzyłam się? Serdecznie pozdrawiam.
Tak, coś takiego jest możliwe i wiem, że wielu emerytów tak robi, ale osobiście nie wiem nic więcej na ten temat. Nie mam też (jeszcze) doświadczenia w podróżowaniu po tej części świata, więc ciężko byłoby mi zająć się organizacją długoterminowego wypoczynku tutaj. Chociaż nie twierdzę, że nie zajmę się tym w przyszłości. 😉 Na chwilę obecną jednak chyba trzeba szukać informacji gdzie indziej… Pozdrawiam również!
Powiem tak. Pewnych rzeczy nie przeskoczysz, możesz sie na siebie wściekac lub nie, ale wszystkiego nie przewidzisz, nie wszystko zalezy od nas. Pogoda, zdrowie, sploty zdarzeń… Nienawidzę, gdy w podróży jakiś dzień mi ucieka, gdy nie wykorzystam na maksa potencjału danego miejsca. Ale… trzeba powiedzieć stop i nie winic się i nie frustrowac. Wyciągnąc wnioski i iść do przodu. Udanego października :)!
Dokładnie! Dlatego nie warto denerwować się na rzeczy, na które nie mamy wielkiego wpływu! Dzięki i wzajemnie! 🙂
Tak czytam i Twój wrzesień to moje pół roku we Francji, niewykorzystane… a teraz odwlekam kolejny wyjazd do Portugalii bo najpierw chce dopiąć prace magisterska i nie chce myśleć o tym ze od kwietnia jej nie pisałam… w sensie nie winić się, bi to nie sprawi że sprawy pójdą na przód 🙂 W ogóle myślałam że wyjazd, zmiana miejsca coś zmieniają… a nie zmieniają nic, dopóki my się nie zmienimy to czy Francja, Polska, czy Filipiny to wszystko będzie się miało po staremu- ale to do mnie aluzja. Dobrze wiedzieć że masz się dobrze mimo wszystko ! Dawaj więcej postów i relacji w październiku 🙂 ja tylko na to czekam hehe takie moje pożywienie które budzi we mnie chęć wzięcia się w garść i żądze przygody !
Jeśli najpierw chcesz napisać pracę, to nie odwlekasz wyjazdu a zajmujesz się priorytetami 😉 Działaj dziewczyno, szkoda czasu! Postaram się pisać więcej w październiku, bo już się zaczynają dziać ciekawe rzeczy! Będzie przygoda! 😀