Moim wielkim marzeniem jest pracować jako wolontariuszka ze zwierzętami gdzieś w Afryce lub Azji. Nie dziwne więc, że kiedy poznałam Kingę Bielejec, autorkę bloga Gadulec, i usłyszałam, że zdecydowała się ona na wolontariat ze słoniami, pomyślałam: Wow, kolejna Kobieta w Podróży inspirująca do działania! I poprosiłam ją o opowiedzenie o tym niesamowitym wydarzeniu w jej życiu.

Przeczytajcie poniżej tekst Kingi o pracy ze słoniami. Mam nadzieję, że zainspiruje Was ona do tego typu wyjazdu! Miłej lektury! 🙂

Kingę i jej przygody możecie śledzić na jej blogu Gadulec. 🙂

Wolontariat w wiosce słoni w Pai (Tajlandia)

wolontariat-ze-sloniami

Gdy byłam małą dziewczynką uwielbiałam wszelkiego rodzaju zwierzęta. Małe, duże, włochate czy bez sierści. Najbardziej marzyłam o tym, żeby móc się z nimi porozumieć. To wtedy pierwszy raz pojawił się w mojej głowie pomysł o wyjeździe do Azji lub Afryki w celu bliższego poznania słoni. Nie potrafię wyjaśnić czemu najbardziej fascynowały mnie właśnie te zwierzęta. Możliwe, że spowodował to jakiś film lub książka (W pustyni i w puszczy? Przygody Tomka-podróżnika?). Gdy w marcu tego roku moje marzenie wreszcie się spełniło byłam najszczęśliwsza na świecie. Niestety rzeczywistość okazała się nieco mniej kolorowa, niż moje dziecięce wyobrażenia.

Półroczna wyprawa do Azji południowo-wschodniej

Do Azji wyjechałam z moim partnerem w październiku 2014 roku. Była to nasza pierwsza wspólna, tak długa podróż. Odwiedziliśmy Tajlandię, Laos, Kambodżę, Wietnam, Indonezję, Malezję i Singapur. Przeżyliśmy mnóstwo niesamowitych chwil, przebyliśmy tysiące kilometrów, poznaliśmy niezwykłe osoby, zobaczyliśmy ważne historycznie i kulturowo miejsca. W dodatku utwierdziliśmy się w przekonaniu, że chcemy w życiu podobnych rzeczy i pasujemy do siebie. Po 5 miesiącach mój chłopak wrócił do Polski, a po paru dniach dołączyła do mnie przyjaciółka. To właśnie z nią odbyłam 2-tygodniowy wolontariat w wiosce słoni w Pai.

wolontariat-ze-sloniami

Wolontariat w Thom’s Elephant Camp

Do Pai przyjechałysmy w drugiej połowie marca. Wraz z kilkoma wolontariuszami z całego świata opiekowaliśmy się trzema słonicami. W Ot, Tatdau i Pompem zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Każda z nich miała totalnie inną osobowość – nie miałam pojęcia, że słonie są aż tak podobne do ludzi! Najspokojniejsza i najmądrzejsza była Ot. Największa i nieco niesforna – Tatdau. Oraz Pompem, czyli „mały” huligan (otrzymała od nas przezwisko „bad boy”).

Codziennie rano, wraz z trenerami słonic, przyprowadzaliśmy je z łąki gdzie spędzały noc. Następnie karmiliśmy je, czyściliśmy boksy. Zajmowaliśmy się również turystami – pokazywaliśmy im jak karmić słonie i jakie nasi podopieczni potrafią robić sztuczki. Najcięższą pracą było zdobywanie pożywienia dla słonic – kilkugodzinne ścinanie bambusów i bananowców w 35-stopniowym upale było dla mnie nmęczarnią. Robiliśmy to średnio co 2 dni, bo każdy słoń spożywa około 300 kg jedzenia dziennie. Wieczorem odprowadzaliśmy zwierzęta na łąkę.

wolontariat-ze-sloniami

Gdy nie było zbyt wielu turystów chodziliśmy wspólnie nad rzekę. Kąpaliśmy się ze słonicami, zrzucały nas one do wody i wszyscy świetnie się bawiliśmy. Przynajmniej tak mi się wydaje. Niestety do tej pory nie nabyłam wymarzonej umiejętności z dzieciństwa i nie potrafiłam spytać Ot, Pompem lub Tatdau czy lubią w ten sposób spędzać czas. Tu pojawia się najwiekszy problem tego typu miejsc, bo…

Nawet najlepszy ośrodek dla słoni to dalej niewola

Niestety. Słonie w Thom’s Camp Elephant są traktowane dobrze. Na codzień nie mają łańcuchów na nogach, dostają dużo jedzenia, ich boksy są czyste, Jednak niekiedy pracują dzień w dzień po 12 godzin. Czasem ich trenerzy uderzają je ostro zakończonymi kijkami. Niby rzadko, ale jednak… Jeśli słoń zagraża ludziom to trzeba reagować. Stąd te nieszczęsne kije. A słonia nie da się w pełni udomowić tak jak psa. Na zawsze pozostanie dziki. Dlatego na noc przywiązywany jest do drzewa łańcuchem. Niby 20-metrowym, ale łańcuch to łańcuch. Służy po to żeby ograniczać wolność. W dodatku słonie pracujące w Thom’s Elephant Camp wożą turystów na grzbiecie. Na szczęście nie w niewygodnych i ciężkich koszach, jak to ma miejsce w wielu innych obozach. Ale nie jestem przekonana czy słonie to lubią. Czy sprawia im jakąkolwiek przyjemność codzienny marsz do rzeki lub w góry z ludźmi na plecach. Możliwe, że to lubią. Czasem miałam wrażenie, że mają radochę zrzucając do wody turystów. Ale to wrażenie mogło być złudne. Ostatecznie z tego wszystkiego najbardziej cieszą się właściciele, bo za takie przyjemności trzeba płacić spore pieniądze. Thom to dobry człowiek, całe życie spędził ze słoniami. Jednak najlepiej byłoby po prostu puścić te zwierzęta wolno. Tylko czy aby na pewno? Całkiem możliwe, że po kilku dniach, dorwaliby je kłusownicy. A potem zabili lub wzięli do niewoli. I koło się zamyka. Ciężko w tym momencie o dobre rozwiązanie. A szkoda, bo słonie to piękne, mądre i wrażliwe zwierzęta.

wolontariat-ze-sloniami

Czego nauczył mnie wolontariat w Pai?

Dwa tygodnie pozwoliły mi na obserwację tych niezwykłych istot. Uświadomiłam sobie jak wielki wpływ człowiek ma na swoje otoczenie. Poznałam ludzi z różnych zakątków świata i miałam możliwość dłużej porozmawiać z Tajami. Dowiedziałam się sporo o ich kulturze i tradycjach. Mam wrażenie, że oni nie widzą nic złego w przetrzymywaniu słoni w niewoli. Posiadanie tego zwierzęcia to powód do dumy, oznaka, że ma się spory majątek. Skoro prawa człowieka nie zawsze są tutaj respektowane, to kto by się przejmował prawami innych istot? Nie można na świat patrzeć tylko przez swój pryzmat. Każdy z nas wychował się gdzie indziej, ma odmienną definicję miłości, dobroci czy zła. Trzeba to uszanować i nie narzucać nikomu swojego zdania. Oczywiście można dyskutować, przedstawiać swoje argumenty, własny punkt widzenia. Ale nic na siłę.

Bynajmniej nie żałuję, że odbyłam ten wolontariat. W końcu spełniło się moje wielkie marzenie z dzieciństwa. Mam jednak nadzieję, że kiedyś odnajdę sposób na to, by pomóc tym zwierzętom. Że chociaż trochę przyczynię się do tego, że słonie będą mogły swobodnie, bez żadnych zmartwień, żyć w dżungli. Tam gdzie ich miejsce.

Więcej informacji praktycznych o wolontariacie w Thom’s Elephant Camp: http://gadulec.me/wolontariat-w-tajlandii/

Podsumowanie półrocznej podróży po Azji: http://gadulec.me/podsumowanie-polrocznej-wyprawy-do-azji-poludniowo-wschodniej/

Czy chcielibyście wziąć udział w wolontariacie ze zwierzętami? Jakimi zwierzętami chcielibyście się zajmować? Podzielcie się swoją opinią w komentarzach pod spodem! A jeśli macie do Kingi jakieś pytania, także zapraszam do zadawania ich w komentarzach.