Chociaż nie będzie to pierwsza moja wizyta w tych dwóch krajach, na pewno będzie to najważniejszy wyjazd tego roku. Wyjazd, na który czekałam 13 lat.

W 2001 roku mój Tata wyjechał do Izraela na misję pokojową na Wzgórza Golan na rok.  W lipcu 2002 roku odwiedziłyśmy go z moją Mamą i Siostrą. Przez miesiąc wspólnie zwiedzaliśmy Izrael, Jordanię i Egipt.

Miałam wtedy 14 lat i była to moja druga w życiu zagraniczna podróż, do tego od razu na tak długo.

W Izraelu i Jordanii się wtedy zakochałam. Połknęłam też bakcyla podróżniczego – trudno było nie połknąć, kiedy widziało się tyle miejsc na raz, poczuło trochę orientu.

Pamiętam, że zachwyciła mnie Jerozolima, widok z Góry Oliwnej na miasto, chaotyczne stragany na targu, Via Dolorosa piaskowego koloru.

Pamiętam też inne miejsca i różne dziwne rzeczy z Izraela. Kiedy zawsze patrzyliśmy na górę Hermon, chmury nad nią nigdy nie przelatywały nad naszą stronę – nadciągały od strony Libanu i rozwijały się nad szczytem.

Pamiętam wyjątkowo świeży i zielony od otaczającej go roślinności wodospad Banias. Pamiętam unoszenie się na Morzu Martwym i swędzącą skórę po wyjściu z niego. Pamiętam niesamowite ruiny Cezarei Nadmorskiej, wszystkie miejsca związane z Jezusem, wielkie sumy pływające w rzece Jordan i chrzest, który w tym czasie się tam odbywał (kilkunastu mężczyzn w białych sukniach zanurzało się w wodzie), pamiętam smak falafela z ulicznego straganu.

Pamiętam jak nas przepytywali na lotnisku (mnie i moją Mamę na raz, bo byłam jej tłumaczem) po co przyjeżdżamy na tak długo i czy mamy kontakt do Taty. Pamiętam, że nie mogliśmy się kąpać w Morzu Śródziemnym w Tel Avivie, bo akurat przypłynęła ławica meduz z parzydełkami i nie dało się wejść do wody (próbowałyśmy – w wodzie coś kuło, a na nogach potem były bąbelki). Pamiętam, że podczas zwiedzania jednego z kościołów jakiś facet wyciągnął mnie z stamtąd (stałam przy samych drzwiach), zaczął całować w rękę i proponować, że będzie naszym przewodnikiem. Uratowały gromy z oczu mojej Rodzicielki, która wyszła za mną z odsieczą. <3

Z Jordanii pamiętam niesamowicie upalny Amman, wielkie ruiny w Dżerasz, cudowną czerwień skalnego miasta w Petrze i że z gorąca mojej Siostrze nie chciało się wchodzić wyżej, więc wjechała na osiołku, a my z przerażeniem patrzyliśmy jak zwierzak stawia drobne kopytka tuż na skraju schodów, za którymi była przepaść. Siostra chyba potem wspomniała, że zamykała w niektórych momentach oczy. 😉

Pamiętam te wszystkie chwile i jeszcze więcej, wspomnienia z Izraela i Jordanii trzymałam i pielęgnowałam w sobie niczym najdroższy skarb. I zawsze chciałam tam wrócić.

Jerozolima

z domowego archiwum

I kiedy teraz piszę te słowa mam takie niesamowite uczucie w środku, że już jutro moje marzenie się spełni. Po 13 latach czekania wreszcie znowu stanę na izraelskiej ziemi.

Zastanawiałam się przez chwilę czy nie będzie to podróż sentymentalna? Czy nie będę oczekiwać od Izraela i Jordanii powtórki z tego co już raz przeżyłam?

Bo z sentymentami, ze wspomnieniami z dzieciństwa – np. z jakimś jedzeniem – jest tak, że kiedy już, już mamy je powtórzyć, już trzymamy je w rękach, wspominamy, że kiedy byłem mały to coś tam, i znowu po tylu latach smakujemy tego sentymentalnego przysmaku to… spotykamy się z rozczarowaniem. To nie to!

Bo nasz mózg działa tak, że nasze pozytywne wspomnienia owija taką cienką warstwą słodyczy. Wszystko, co było pozytywne w naszym dzieciństwie, zawsze będzie dobre i przyjemnie będzie o tym myśleć. A warstwa słodyczy z czasem będzie coraz grubsza.

Nasz mózg koloruje nasze wspomnienia.

Dlatego, kiedy po latach znowu mamy szansę te przedmioty o wartości sentymentalnej wziąć do ręki, zwykle to uczucie związane z nimi znika. I jest tak… NORMALNIE.

I zastanawiam się, czy moje wspomnienie o Izraelu i Jordanii nie jest właśnie owinięte tą warstwą słodyczy. Trochę? Bardzo, ale nie umiem tego stwierdzić?

Mam nadzieję, że kiedy wyjdę z lotniska Ben Guriona w Tel Avivie wypełni mnie przeogromne szczęście, że wróciłam, że znowu jestem w moim ukochanym zakątku świata.

A może właśnie tak nie będzie? Może będzie zupełnie normalnie? Może… może stwierdzę, że mi się Bliski Wschód w ogóle nie podoba?!

Nie chcę traktować tego wyjazdu jako podróży sentymentalnej. Nie chcę myśleć, że spotkają mnie takie same rzeczy jak kiedyś.

Ok, wracam, ale chcę traktować ten powrót jako zupełnie nową przygodę. Odwiedzę wiele miejsc, w których już byłam, ale też takie, których nie znam. Będę robić rzeczy, których nie robiłam wcześniej, chociażby ze względu na mój wiek podczas tamtej podróży.

A najważniejsze – poznam ten kraj jako ja sama, a nie z obstawą Rodziców dbających o bezpieczeństwo córki.

Myślę, że zbyt wiele wody w rzece upłynęło, żeby traktować tę podróż jako „przypomnienie”, a poza tym miałam zupełnie inny sposób postrzegania świata wtedy, kiedy miałam 14 lat, a dzisiaj, kiedy mam 27. Wtedy tylko patrzyłam, dzisiaj szukam odpowiedzi na konkretne pytania związane z danym regionem i podróżowaniem.

Jak podróżuje się kobiecie po Bliskim Wschodzie? Jak obniżyć koszty tak długiej (bo przecież jadę na 2 miesiące) podróży do dość drogiego kraju? Jakie miejsca warto zobaczyć, jak się praktycznie przygotować? Itp.

Będę miała wystarczająco dużo czasu, żeby dowiedzieć się więcej o Izraelu i Jordanii od strony praktycznej, ale też merytorycznej.

Jaki jest plan wyjazdu?

Na początku spędzimy 2 tygodnie w Nazarecie eksplorując północ Izraela – Galileę i Wzgórza Golan. Następnie zrobimy ok. 10-dniowy tour po Jordanii. Wrócimy do Izraela, a konkretnie do Jerozolimy, na Pustynię Negev i do Tel Avivu.

I bach, 5 tygodni zleci, Sebastian wraca do domu, ja jeszcze zostaję. Znowu będę na północy Izraela, potem na kilka dni wrócę do Jordanii, a ostatnie 2 tygodnie spędzę na wybrzeżu pod Tel Avivem.

Kraje, które odwiedzam darzę ogromnym sentymentem, ale ta podróż będzie zupełnie inna. Będzie moja. Niby stara, ale jednak nowa, bo odkryta na nowo. Pełna nowych przeżyć i wrażeń.

Izraelu i Jordanio, nadchodzę! 😀

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj podróż na Facebooku i zapraszam też do subskrybowania mojego kanału na YouTube, bo – jeśli internet pozwoli – z wyjazdu będą ukazywać się codzienne vlogi. 🙂

I oczywiście na blogu! 🙂