Wczesna jesień w Prowansji jest cudowna – wciąż zielona i ciepła, ale nie upalna. Deszcz od czasu do czasu zrasza wąskie uliczki i rdzawe dachy bajkowych miasteczek, takich jak Aix-en-Provence, które później oświetla październikowe słońce. W powietrzu nie unosi się już co prawda zapach lawendy, ale razem z nim znikają tłumy turystów. A czy jest coś piękniejszego od przechadzania się w ciszy i samotności pod prowansalskimi okiennicami?
Latem turyści wręcz zalewają całą Prowansję i trudno stwierdzić, czy bardziej upodobali sobie bezkresne pola lawendy czy raczej urocze miasteczka, w tym Aix-en-Provence (wym. Eks-ą-prowąs), gdzie w sezonie cisza i spokój są na wagę złota. Nic dziwnego, w końcu Aix słynie nie tylko ze swojej średniowiecznej architektury, ale również znanych mieszkańców – tutaj właśnie urodził się Paul Cézanne, słynny postimpresjonista, który w czasach szkolnych przyjaźnił się z pisarzem Emilem Zola. Będąc w Prowansji co najmniej jeden dzień trzeba na Aix przeznaczyć!
Zwiedzanie najlepiej zacząć od reprezentacyjnego bulwaru Le Cours Mirabeau, który swoją nazwę zawdzięcza słynnemu francuskiemu oratorowi z czasów Rewolucji Francuskiej Hrabiemu de Mirabeau, członkowi Stanów Generalnych z Aix-en-Provence reprezentującemu stan trzeci (polecam ciekawy artykuł poświęcony krótkiej biografii tego polityka). Nota bene, Mirabeau za swoje miłosne skandale był kilkukrotnie aresztowany, a w jednym z więzień spotkał pisarza Markiza de Sade, od którego nazwiska pochodzi nazwa sadyzmu. I chociaż obaj panowie uprawiali ten sam rodzaj sztuki – pisarstwo erotyczne – zdecydowanie nie przypadli sobie do gustu.
Le Cours Mirabeau mierzy 440 m długości i 42 m szerokości, wzdłuż niej rosną platany, a sama ulica ozdobiona jest fontannami – Aix zresztą zwane jest miastem tysiąca fontann. Największa, dająca początek alei to La Rotonde. Po lewej słonecznej stronie Le Cours znajdują się sklepy i kawiarnie oraz najstarsza brasserie – Le Deux Garçons – otwarta w 1792 roku, naprzeciw mają swoje siedziby banki i duże firmy.
Stąd warto skręcić w prawo w Rue du 4 Septembre, która jest jedną z ulic „nowej” dzielnicy Mazarin. Została ona założona w połowie XVII wieku przez Michała Mazarina, brata kardynała Juliusza Mazarina (zresztą Michał później sam został kardynałem). Ziemię należącą do Arcybiskupstwa Aix i XIII-wiecznego kościoła św. Jana z Malty podzielono na kwadratowe parcele i wybudowano na nich wiele rezydencji miejskich z myślą o arystokracji i bogatych kupcach.
Rue du 4 Septembre prowadzi do Fontanny Czterech Delfinów z 1667 roku, jednej z najładniejszych w mieście. Skręcając w lewo w Rue du Cardinale dojdziemy do gotyckiego kościoła Saint-Jean-de-Malte, przy którym znajduje się niewielkie muzeum sztuki Granet, gdzie kiedyś młody Cézanne uczęszczał na lekcje rysunku. Obecnie, oprócz kilku obrazów postimpresjonisty, można podziwiać też Picassa, Matisse’a, Klee… Muzeum zdecydowanie polecam tym, którzy sztukę naprawdę czują i szanują. Luwr to to nie jest, nie trzeba go koniecznie „zaliczyć”. Za kościołem proponuję skręcić w lewo w Rue d’Italie i tą drogą wrócić do Le Cours Mirabeau.
Przy brasserie Le Deux Garçons, gdzie bywali nie tylko Cézanne i Zola, ale też Albert Camus, Ernest Hemingway, Edith Piaf, Pablo Picasso, Josephine Baker oraz francuska bohema, a także mnóstwo współczesnych celebrytów (więc nie dziwią ceny w menu…), można skręcić w Rue Fabrot, a następnie po prostu zgubić się wśród wąskich uliczek starego Aix. Nie jest to trudne biorąc pod uwagę fakt, że ulice krzyżują się dość chaotycznie, bez ładu, jakiegokolwiek porządku i układu przestrzennego, po prostu świetnie ułatwiają utratę orientacji w terenie, co sprzyja spacerom – nigdy nie wiadomo, gdzie za chwilę trafimy! Ale czy to ważne? Ta część Aix jest taka malownicza, urocza, naturalna (pomimo butików i sklepów), że nie trzeba mieć konkretnego celu, nie trzeba iść dokądś. Wystarczy po prostu iść, delektować się kolorami ścian, okiennicami, kwiatami w doniczkach, pluskającą w fontannach wodą… Żadnego pośpiechu, tylko błogostan.
Proponowana trasa po Aix-en-Provence:
[googlemaps https://maps.google.pl/maps?f=d&source=s_d&saddr=43.526327,5.445464&daddr=Cours+Mirabeau+to:Rue+du+4+Septembre+to:43.525642,5.45261+to:43.526349,5.452743+to:Cours+Mirabeau+to:Rue+Fabrot+to:Pl.+Saint-Honor%C3%A9&geocode=FbcomAIdWBdTAA%3BFekqmAIdjShTAA%3BFf0kmAIdwSlTAA%3BFQommAIdQjNTAA%3BFc0omAIdxzNTAA%3BFVQrmAIdFi5TAA%3BFfYrmAIdhitTAA%3BFYAvmAId5SZTAA&aq=0&oq=pl+du+&sll=43.527855,5.449707&sspn=0.002783,0.004619&t=m&hl=pl&dirflg=w&mra=mi&mrsp=7&sz=18&ie=UTF8&ll=43.526973,5.448918&spn=0.005445,0.009141&z=16&output=embed&w=425&h=350]
Jeżeli natomiast ktoś preferuje zaplanowane zwiedzanie, a także ceni sobie kulturę i sztukę, świetnym rozwiązaniem będzie spacer po mieście śladami Cézanne’a. Mapkę z zaznaczoną trasą i informacjami można dostać w informacji turystycznej przy La Rotonde. Trasa kończy się w atelier artysty, jego pracowni, gdzie wszystkie narzędzia i przybory malarskie zostały nietknięte, leżą tak samo jak w ostatnim dniu życia malarza.
Sposób zwiedzania Aix-en-Provence to kwestia gustu. Nie ulega jednak wątpliwości, że i tym planującym, i tym „chaotycznym” bardziej będzie podobać się spacer bez tłumów turystów. Przechadzanie się leniwie, bez pośpiechu pod wciąż zielonymi platanami wzdłuż Le Cours Mirabeau, pod zamkniętymi okiennicami i wilgotnymi od deszczu wąskimi uliczkami lśniącymi w promieniach październikowego słońca… Jak jesienią, to tylko do Prowansji, do Aix!
Możliwe, że to przez 3 letnia nieobecność w PL/Europie, ale coraz bardziej podobaja mi się europejskie klimaty. Aix prezentuje sie zdecydowanie dobrze!
pzdr
Ah, sama bym sie chętnie tam zgubiła. Uwielbiam takie małe, klimatyczne miasteczka, małe uliczki, kawiarnie. A przy tym delikatne słońce, cudne światło. Pozdrawiam serdecznie! 🙂
prawie tam pojechałam jak byłam rok temu na południu Francji, tylko niestety miałam mega pecha do pogody i deszcz mnie powstrzymał. A teraz widzę ile straciłam, mega urocze miasteczko! Nic tylko trzeba wrócić!
Trzeba! 🙂
Moi rodzice zakochani są we Francji, a przede wszystkim w Prowansji. Byli tam już dwa razy ze zorganizowanymi wycieczkami, ale planują wkrótce swoją własną wycieczkę po Francji. Muszę im podrzucić ten wpis 🙂
Jednak Prowansja na własną rękę to zupełnie coś innego. Można czuć ten klimat zupełnie się nie spiesząc, delektować się każdą chwilą. Polecam gorąco! 🙂
od zawsze uwielbiałam impresjonizm, ale zupełnie nie myślałam, żeby wyruszyć gdzieś śladami któregoś z moich skądinąd ulubionych malarzy. teraz – dzięki Tobie – już to wiem 🙂 Twoje zdjęcia zdecydowanie oddają klimat miasteczka, wydaje się urocze 🙂
Przyznam, że mnie impresjonizm aż tak bardzo nie pociąga, ale zupełnie patrzy się na te obrazy (nawet na pocztówkach czy w albumie) jak się chodzi po takich miasteczkach jak Aix. Niesamowite uczucie! 🙂
Zachęciłaś mnie do wizyty w Aix 🙂 Czuję, że bardzo mi się tam spodoba. Pozdrawiam ciepło!
Na pewno Ci się tam spodoba! Miasteczko jest naprawdę urocze i takie ciepłe. Pozdrawiam również!